Strona głównaRecenzjeNvidia Shield TV – na granicy technologii

Nvidia Shield TV – na granicy technologii

Wstęp

Nvidia Shield to sprzęt, który trudno jest jednoznacznie zdefiniować. Konsola? Urządzenie streamujące z PC? Przystawka Smart TV? Brama do serwerów gier Nvidii? Wszystkie te określenia jedynie częściowo rozrysowują potencjał drzemiący w maszynie znanej, zielonej marki. Shield łączy w sobie każde z wymienionych, a sumarycznie oferuje znacznie więcej. Zapraszam do lektury recenzji sprzętu, który być może w kolejnych swych odsłonach zastąpi zarówno konsole, jak i częściowo pecety.

Specyfikacja Nvidia Shield TV

Procesor: NVIDIA Tegra X1
Układ graficzny: Maxwell (256 rdzeni)
Pamięć RAM: 3 GB
Pamięć wewnętrzna: 16 GB
Maksymalna rodzielczość obrazu: 4K HDR, 60 Hz
Dźwięk: 7.1 i 5.1, 24 bit, 192 kHz,
Łączność: LAN 10/100/1000 Mb/s, Bluetooth 4.1, Wi-Fi b/g/n/ac, Google Cast
Złącza: RJ-45 – 1 szt., HDMI – 1 szt., USB 3.0 – 2 szt.
Wymiary: 98 x 159 x 26 mm. 250 g
Akcesoria w zestawie: Shield Controller, Shield Remote, zasilacz, przewód USB (do ładowania pada)
Cena: 999 zł, 1479 zł za wariant Pro z dyskiem 500 GB

Nvidia Shield

Chociaż sprzęt to malutki, z bryły jest całkiem waleczny

Gdy dotarła do mnie przesyłka przecierałem oczy ze zdumienia. Nie spodziewałem się aż takiego maleństwa. Sądziłem, że w okolicy telewizora pojawi się kolejne konsolo-kształtne pudło, tymczasem urządzenie bardziej przypomina przenośny dysk twardy, niż coś, co miałoby rozgrzać do czerwoności zamiłowanego gracza. Paradoksalnie, dołączony pad ma większą kubaturę niż Shield, a i stojący obok maleńki Intel NUC urósł nagle w oczach.

Oprócz Shielda, w pudełku znalazłem zasilacz z dedykowaną wtyczką – niech Was nie zmyli Android TV, telefoniczną ładowarką nie zasilicie urządzenia. Na wyjściu mamy 18 V i 2,1 A, co daje moc 37,8 W. W świecie PC i konsol nie jest to wiele, pamiętajmy jednak, że sprzęt nie polega jedynie na własnej mocy obliczeniowej. Z tyłu obudowy Shielda znajdziemy, oprócz złącza ładowania, gniazdo Ethernet, wyjście HDMI i dwa gniazda USB, a do tego kratkę wylotu wentylatora – tak, sprzęt ma aktywne chłodzenie (praktycznie bezgłośne). Pozostałe boki są gładkie i, niestety, błyszczące. Na górze, z matowych plastików, wyłamuje się błyszczący trójkąt, spod którego prześwituje zielone światło. Z kolei na dole znów wracamy do matu, przebitego dwoma rzędami agresywnie wyglądających wlotów powietrza.

Bryła urządzenia jest zwarta, nic tutaj nie skrzypi, ani nie wygląda jakby miało się zaraz rozpaść. Jedyne zastrzeżenia budzić mogą trzy błyszczące boki oraz równie błyszczący trójkąt na górze obudowy. Tego typu powierzchnie łatwo rysują się, a kurz jest na nich dobrze widoczny. Szczęśliwie nie mamy jednak do czynienia ze sprzętem, który będziemy stale nosić ze sobą (ryzyko rys), a Shield podpięty do telewizora czy drugiego złącza monitora (#protip dla leniwie pracujących) zdecydowanie nie będzie w centrum uwagi gości.

Rozbrajający pad i dyskretny pilot

Trójkątny design Shielda przewędrował na jego pad (nazywany dumnie Shield Controller). Ten wygląda niczym niedokończony render, pokryty niezliczoną liczbą linii nakreślających trójkąty.

Jest naprawdę ładny, a pomimo pozornej kanciastości idealnie leży w dłoniach. Producent postawił na trwałe, matowe tworzywo i błyszczące akcenty. Połyskuje krzyżak i podstawy manetek, połyskują przyciski X, Y, A i B, połyskują też wreszcie przednie przyciski L1 i R1 oraz triggery. Jeśli boimy się, że zanurzając się w cyfrową rozrywkę obudzimy domowników, bezpośrednio do pada możemy podłączyć słuchawki.

Dla osób znających inne platformy, interesujące mogą okazać się przyciski dodatkowe. Trzy z nich znajdują się poniżej manetek – wstecz, play i record – służą do obsługi zainstalowanego na urządzeniu Android TV oraz do rejestrowania nagrań z naszych gier i np. streamowania ich na Twitcha (nie zabrakło obsługi mikrofonu i czatu). Ponad nimi znajdziemy pasek błyszczącego plastiku, który jest dotykowym przyciskiem regulującym głośność, a jeszcze wyżej, na srebrnym wzniesieniu pręży się dumnie trójkątny przycisk z logotypem Nvidii.

Prowadzi on do usługi Google Now, czyli do głosowego wyszukiwania treści. Nie jest to jednak prosta furtka do wyszukiwarki Google’a, tylko coś znacznie bardziej użytecznego. Możemy wywoływać zarówno aplikacje, jak i powiedzieć tytuł swojego ulubionego serialu i natychmiast uruchomić go w Netfliksie czy analogicznie wyszukać utwór na Spotify. No i oczywiście – mówimy tytuł gry i gra się odpala. Akcja – reakcja, na dodatek usługa doskonale działa w języku polskim.

To właśnie wokół tej funkcji skonstruowane zostało kolejne standardowe akcesorium sterujące Shieldem, pilot Shield Remote. Sprzęt jest mały, bardzo „jabłkopodobny” i banalny w obsłudze. Na uwagę zasługuje metalowy tył urządzenia, dający nadzieję na długie, spokojne użytkowanie, bez uszkodzeń związanych z upadkami. Na powierzchni pilota umiejscowiono strzałki, przycisk OK, przyciski wstecz i Home, duży, leżący w zagłębieniu przycisk mikrofonu uruchamiający Google Now i długi dotykowy suwak regulacji głośności. Ten ostatni, po dwukrotnym naciśnięciu, potrafi też pauzować filmy / wyciszać urządzenie.

Jak przystało na pilot, jest tutaj też złącze podczerwieni, które po uprzednim skonfigurowaniu może sterować głośnością kina domowego, a nie samego Shielda. Pilot zasilany jest dwiema bateriami CR2032, które pomimo zastosowania technologii Bluetooth, będą wymagały wymiany zaledwie raz do roku. Kończąc temat sterowania Shieldem, dodam że pad już taki łaskawy w dziedzinie ładownia nie jest i potrzebuje podłączenia do złącza microUSB (jak w telefonach) raz na dwa tygodnie. Co ważne, nie ma tu takich ograniczeń jak w przypadku padów do PS4 – naładujemy go chociażby powerbankiem, a podczas ładowania będzie można z niego korzystać.

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

LuiN
LuiN
Współtwórca GamingSociety.pl, redaktor naczelny największego polskiego serwisu o telekomunikacji - TELEPOLIS.PL

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię