Strona głównaEsportPGL Major Kraków 2017 – zawody w cieniu problemów technicznych, afer i...

PGL Major Kraków 2017 – zawody w cieniu problemów technicznych, afer i narzekań zawodników

Organizatorów PGL Major Kraków 2017 należy rozliczać dopiero po zakończeniu turnieju. Jednak pierwsze 2 dni nie zrobiły na kibicach i zawodnikach zbyt dobrego wrażenia. Gracze mają powody do narzekania.

PGL Major Kraków 2017 jak na razie dalekie jest od miana najlepszego turnieju tej rangi. Wręcz przeciwnie, po pierwszych dwóch dniach można ze smutkiem stwierdzić, że to jak na razie najgorszy Major w historii. Nie chodzi o emocje, piękne akcje i ciekawe spotkania, bo tych z pewnością nie brakuje. Problemy leżą zupełnie gdzieś indziej. Ale wszystko po kolei.

Zbyt długie przerwy

Przede wszystkim krakowski Major to strasznie duże opóźnienia. I wcale nie wynikają one z przedłużających się meczów. Pierwszego dnia jeden z użytkowników Reddita obliczył, że same spotkania trwały dokładnie 7,6 godziny, w co wliczył też między innymi pauzy techniczne. W czym problem? W tym, że przerwy między meczami trwały aż 6,7 godziny. Kibice na całym świecie oglądają niemal tyle samo plansz reklamowych i analiz eksperckich, co zawodników na serwerze. Oczywiście nie ma nic złego w ciekawej i nieco dłuższej analizie, ale jednak w tym przypadku proporcje są dalekie od idealnych.

Co z komputerami?

Jeszcze przed rozpoczęciem zawodów pojawiły się informacje o zbyt słabych komputerach, przygotowanych przez PGL. Gracze narzekali na Twitterze, że maszyny na najważniejszym turnieju tego roku wyposażone są zaledwie w procesory Core i5. Trudno się z tym nie zgodzić. Zawodnicy grają na monitorach 240 Hz, więc powinni mieć stałe 300 klatek na sekundę. Tymczasem Shroud z Cloud9 wczoraj rozgrywał mecz z FPS-ami w granicach 70-150. Dla przeciętnego gracza nie stanowiłoby to problemu, ale dla profesjonalisty to ogromna przeszkoda. Później okazało się jeszcze, że Shroud nie miał zainstalowanych sterowników karty graficznej. Nie tak powinien wyglądać turniej rangi Major. Zawodnicy cały czas narzekają. GuardiaN z Natus Vincere napisał, że gra się gorzej niż na Internecie 3G.

German Jump

Jakby tego było mało, to organizatorzy mieli jeszcze jeden problem, tzw. german jump lub crouch bug. Błąd w grze był notorycznie wykorzystywany przez zawodników zespołu BIG. PGL poinformował, że jest to element gry i nie mogą tego zabronić. Jednak gracze innych zespołów zaczęli umawiać się, że nie będą z tego korzystać. Ostatecznie wieczorem drużyny się spotkały, aby wspólnie umówić się, że nie będą używać german jump. Początkowo przedstawiciele BIG nie pojawili się na naradzie, ale ostatecznie 16 drużyn doszło do porozumienia. Na spotkaniu był również obecny przedstawiciel Valve, który obiecał, że problem zostanie naprawiony, ale zajmie to trochę czasu.

Problemy techniczne

No i na koniec wisienka na torcie (lub truskawka, jak mawia Tomek Hajto). Nie przypominam sobie sytuacji, aby mecz na majorze był rozgrywany poza streamem. Tak, wczoraj kibicie nie mogli obejrzeć do końca jednego ze spotkań z powodu braku internetu. Aż trudno mi uwierzyć, że organizatorzy nie podpisali umowy z dwoma dostawcami, aby w razie wypadku mieć internet zapasowy. Połączenie wróciło dopiero po kilkudziesięciu minutach. Słabo PGL, słabo…

Jednak z ostateczną opinią poczekajmy do ostatniego dnia turnieju. Organizator ma jeszcze sporo czasu, aby poprawić dotychczasowe błędy i sprawić, że będzie to po prostu dobry turniej. Jak na razie nie jest najlepiej.

Źródło:

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Damian Jaroszewski
Redaktor prowadzący, szef działów esport i hardware

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię