Huk, wystrzały i kłótnia zaniepokoiły sąsiadów na tyle, że wezwali policję. Jednak na miejscu nie było ofiar, a tylko jedna odpalona gra…
To był kolejny, nudny dzień w miasteczku Deland, dopóki do centrali policji nie zadzwonili sąsiedzi państwa McKeenów. Poinformowali oni służby mundurowe o kłótni rodzinnej, której towarzyszyły wystrzały z broni i wrzaski sugerujące miejsce przestępstwa. Na zewnątrz podobno dało się słyszeć mocno niepokojący wrzask kobiety: „Nie strzelaj do mnie” i „Oddaj mi broń”.
Gdy funkcjonariusze przybyli na wezwanie, prawda okazała się o wiele „poważniejsza”. Odgłosy strzelaniny i spierających się osób nie dotyczyły domowej kłótni, a rozgrywki w Call of Duty: Black Ops 4. W owej grze uczestniczyła cała rodzinka McKeenów i dźwięki uchodzące z ich domu były powiązane z aktualnymi wydarzeniami z COD:Black Ops 4.
Zobacz także: Uzbrojony mężczyzna włamał się do mieszkania YouTuberów
„Na szczęście nie była to sytuacja, która wymagała interwencji policji” – oficjalne stanowisko miejskich władz
Państwu McKeen nie zostały postawione żadne z zarzutów, gdyż nawet funkcjonariusze byli uradowani, że chodziło tylko o grę. Jednak przepytywana przez policję kobieta przyznała się, że choć sytuacja pozornie była śmieszna, to również niebezpieczna. I traktuje to jako swoistą nauczkę. Powiedziała, że nigdy więcej nie zagrają w COD-a przy otwartym oknie…
To jedna z tych historii z dobrym zakończeniem, bo nikt nie zginął. Aczkolwiek nie każda z nich ma pozytywny finał. Nawet zwykły żart może spowodować nieszczęście, jak to miało miejsce w przypadku Tylera Barrissa, który w zemście za przegrany mecz w grze napuścił policję na swojego przeciwnika.