Zazwyczaj najwięcej na temat brutalności gier i ich wpływu na młodzież mają do powiedzenia osoby, które mają o tym najmniejsze pojęcie. Odnoszę wrażenie, że stwierdzenie to idealnie pasuje do amerykańskiego prawnika, który chce, aby brutalne produkcje zostały objęte dodatkowym podatkiem.
Roberto Nardolillo, amerykański prawnik sympatyzujący z Republikanami, wpadł na pomysł, aby brutalne gry zostały objęte dodatkowym podatkiem. Jego zdaniem wszystkie produkcje z oznaczenie „M-for-Mature” lub wyższym powinny kosztować więcej. Zamiast 7-procentowego podatku powinny być objęte 10-procentowym. Przez to cena wzrosłaby, w przypadku produkcji AAA, o kilka dolarów.
Uzyskane w ten sposób pieniądze miałyby trafić na specjalny fundusz, którego celem byłoby pomaganie młodym ludziom w radzeniu sobie z agresją. Czemu z agresją? Ponieważ zdaniem prawnika jest wiele dowodów na to, że dzieci, które w młodości grają w brutalne gry, w przyszłości są bardziej agresywne. Niestety, przy okazji nie podał na jakie badania się powołuje. Ale nie dziwię się, bowiem większość nie udowadnia żadnego związku między grami, a agresją wśród młodzieży.
Nardolillo trafił na podatny grunt. Swój pomysł zaprezentował zaledwie kilka dni po tragedii, jaka wydarzyła się w Parkland na Florydzie. Doszło tam do strzelaniny, w której zginęło 17 osób, a kolejne 15 zostało rannych. Sprawcą był 19-letni Nikolas Cruz. Po tych wydarzeniach nawet prezydent USA – Donald Trump – powiedział, że agresja w grach kształtuje myślenie młodych ludzi.
Ale czy do podobnych zdarzeń dochodzi w Polsce lub Wielkiej Brytanii, gdzie młodzież też ma dostęp do brutalnych gier? Nie. Poza tym czemu mówi się tylko o brutalnych grach, a całkowicie pomija seriale, filmy lub nawet książki? Wygląda na to, że kilka „(nie)mądrych głów” znalazło sobie kozła ofiarnego w postaci gier. Być może uwierzyli, że wielokrotnie powtarzane kłamstwo w końcu zabrzmi niczym prawda objawiona.
Źródło: GameSpot