Strona głównaRecenzjeRecenzja klawiatury Logitech G610 Orion Brown.

Recenzja klawiatury Logitech G610 Orion Brown.

Wstęp

Logitech G610 Orion Brown to klasyczne „brązowe wisienki” dla zaprawionych w boju graczy, którzy nie chcą przesadnie drażnić otoczenia hałasem. Producent postawił na elegancki minimalizm, nie zapominając przy tym o kilku użytecznych dodatkach. Zapraszam do lektury recenzji klawiatury, która sprawiła, że raz na zawsze pożegnałem się z membranami.

 

Specyfikacja techniczna:

Przełączniki: Cherry MX Brown
Podświetlenie: Białe
Klawisze specjalne: Klawisze funkcyjne Makra, przyciski sterowania multimediami
Kabel: USB 2.0, w oplocie o długości 1.83 M
Wymiary i waga: 153 mm x 443,5 mm x 34,3 mm, 1259 g
Cena: 599 zł

Klawiatura niejako jest najważniejszym kontrolerem komputera. Wyznacza poziom kultury pracy dla każdego pojedynczego użytkownika. Wybór odpowiedniej klawiatury nie jest jednak taki prosty jak mogło by się zdawać. Dokonując zakupu musimy wpierw ustalić, co jest naszym priorytetem. Czy potrzebujemy urządzenia do typowej pracy biurowej, gdzie wstukiwanie znaków sprowadza się do sporządzania dokumentów w formie elektronicznej, a może stricte do gier? W większości przypadków potrzebujemy klawiatury, która nosi znamiona uniwersalności, więc poszukujemy modeli, których granica precyzyjności i wygody będzie jak najwyższa.

Przyznam się Wam, że do tej pory pracowałem jedynie na klawiaturach membranowych przypisanych do różnych modeli laptopów, w tym z serii Vaio i Dell. Jak może wiecie charakteryzują się cichą pracą i bardzo niską wysokością klawiszy, dzięki czemu dosyć szybko układ membrany reagował na nacisk. Mój sposób pracy na klawiaturze, do jakiej zostałem przyzwyczajony, nieco zmienił się od chwili, gdy otrzymałem do testów klawiaturę typu mechanicznego. Nieco sceptycznie podchodziłem do rozpoczęcia przygody z modelem Logitech G610 Orion Brown, lecz po kilku godzinach pracy na tejże klawiaturze moje zdanie zmieniło się o 180 stopni. Jest lepiej niż zakładały to pierwsze skrypty, co więcej, ten tekst powstaje przy udziale właśnie tego modelu. Będąc w 100% szczerym, powiem Wam, że dokładnie nie pamiętam już, jak się stukało na klawiaturze od laptopa i nie chcę zbyt prędko do niej wracać.

Logitech G610 Orion występuje z dwoma wersjami przełączników Cherry MX Brown i Red. Wspominam o tym nie bez przyczyny, bowiem rodzaj zastosowanego przełącznika decyduje o specyfice działania. Dotychczas zaprojektowano 5 rodzajów przełączników MX Cherry: Green, Red, Black, Blue i Brown. Charakteryzują się nie tylko kolorem, ale także różnym scenariuszem reagowania na manualną akcję użytkownika. Aby nie przedłużać wstępu, przytoczę bardzo krótki opis wszystkich switchów. Cherry Blue poleca się dla piszących, Red i Black dla niedzielnych graczy, Green dla hardkorowych graczy, natomiast Brown ma właściwości pośrednie. Klawiatury wyposażone (tak jak ta) w MX Cherry Brown sprawdzą się bardzo dobrze zarówno przy pisaniu jak i w wirtualnej rozrywce. W tej chwili nie pozostaje mi nic innego, jak opowiedzieć o moich przyjemnych doświadczeniach z klawiaturą Logitech G610 Orion MX Brown.

 

Ergonomia

Zabrzmi to może nieprofesjonalnie, ale nigdy wcześniej na standardowej klawiaturze nie pisało i nie zabijało mi się tak bosko jak przez ostatnie kilka dni. W drugim przypadku oczywiście mowa o fragowaniu w grze, gdyż za nic w świecie nie rzuciłbym tą klawiaturą nawet w największego wroga. Logitech G610 Orion Brown jest jednym z takich modeli, który – jak na klawiatury mechaniczne – jest naprawdę niewielki. Przykładając go do obudowy 15” laptopa, krawędź mechanika przekroczyła go na długość o 7 cm. Producentowi udało się zachować rozsądne wielkości klawiszy oraz odstępy między nimi, dzięki czemu nie popełniałem tylu błędów, jak na klawiaturze w laptopie.

Jeśli chodzi o zewnętrzną budowę klawiatury, sprawia wrażenie trochę surowej, ale jednocześnie bezpiecznej podczas użytkowania. Począwszy od kabla komunikacyjnego, który został dodatkowo opleciony elastycznym i trwałym materiałem, a przy wejściu klawiatury wzmocniony gumowym tunelem. Nie ma tu mowy o mechaceniu i ścieraniu się powłoki kabla, więc chcąc ją uszkodzić będzie trzeba się mocno postarać. Wielu osobom może nie przypaść do gustu brak możliwości odłączenia kabla, ale z drugiej strony pracując na laptopie bardzo szybko można wyciągnąć wtyczkę USB, a w przypadku blaszaków z własnego doświadczenia wiem, że raz podłączona klawiatura zostaje tam na bardzo długo. Tylko sporadycznie odłącza się ją w celu czyszczenia. Jak już wystukałem kilka swoich ulubionych znaków ucieszyło mnie to, że klawiatura nie jeździła mi po blacie biurka. Wszystko to dzięki 5-ciu antypoślizgowym matom. Oprócz autorskiego systemu „zostań na swoim miejscu” na spodzie klawiatury odnajdziemy także dwie stopki o dwóch poziomach podwyższenia profilu. Całe szczęście, że Logitech je zamontował, bo gdyby nie one to czas testów byłby z pewnością gorzkim dla mnie doświadczeniem. Kolejną rzeczą jest jej powierzchnia frontalna. Zastosowano tu matowe tworzywo sztuczne i w sumie jest to najlepsze rozwiązanie, by światło dzienne lub sztuczne nie odbijało się od klawiatury.

Aczkolwiek nie wszystko jest w niej tak piękne, jak wygląda. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to to, że na przedniej części obudowy zostają ślady po zbliżeniu do niej palców. Żeby nie było nieścisłości, na powierzchni nie zarysowują się linie papilarne, a jedynie niewyraźny odcisk skóry. Jest to niewielka wada, ale wada. Przetarcie szmatką z mikrofibry wnet załatwi sprawę. Poważniejszym grzechem klawiatury są szpary między klawiszami, przez które łatwo przechodzą wszelkie pyłki kurzu. Aby się tego pozbyć niezbędne będzie podniesienie wszystkich przycisków bądź rozkręcenie górnej maski klawiatury. Tylko jedno miejsce klawiatury jest zagrożone poważniejszym zarysowaniem. Mowa tu o bocznym panelu, który po całej swojej długości świeci jak wypolerowana karoseria auta. Kończąc wywody o designie, nie mogę nie wspomnieć o braku podpórki pod nadgarstek. Zdążyłem się przyzwyczaić do pracy w „powietrzu”, lecz miło jest czasem odciążyć dłonie. W związku z wysokim progiem przycisków mechanika oparcie dłoni o drewniany blat nieznacznie relaksowało dłonie, ale kiedy musiałem wykonać niektóre kombinacje klawiszy to sprawiało już to niewielki dyskomfort. I jeszcze jedno – dlaczego lewy Shift jest taki mały?! Jak dla mnie, niepotrzebnie po jego prawej stronie umieszczono dodatkowy backslash, a gdyby nie on przycisk Shift mógłby być nieco dłuższy.

Spis treści

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Grzegorz Rosa
Grzegorz Rosa
Redaktor, szef działów gry i audio

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię