Strona głównaRecenzjeRecenzja słuchawek bezprzewodowych Logitech G533

Recenzja słuchawek bezprzewodowych Logitech G533

Praktyczne testy

Granie, słuchanie muzyki i oglądanie filmów było bazą do sprawdzenia jakości odtwarzanego dźwięku. Doświadczałem tego ze sprzętem Logitech przez ponad 2 tygodnie i powiem Wam, że nie cierpię go, tak bardzo jak człowiek może. Każdego dnia zakładałem słuchawki na głowę i każdego kolejnego coraz szybciej zbliżałem się nieuchronnie do terminu ich zwrotu. Gdybym mógł, zabiłbym wszystkich, byle móc zatrzymać je na zawsze. Skąd wynika moja zbrodnia namiętności? A no stąd, że membranki bawią się dźwiękiem oddając odpowiednią barwę, ton, podział strefy rytmicznej i klarowność pozbawioną sztucznego ocieplenia.

Wiedziałem, że uczucie zanurzania się w palecie dźwięków o takiej jakości jest mi skądś znane. Natychmiast wróciły wspomnienia z testów Logitech Artemis G633. Profil próbkowania instrumentów i wokalu z właściwą izolacją ich stref jest chyba nie do podrobienia. Próg średnicy, tonów wysokich i niskich żyją tu niczym w symbiozie, wzajemnie się uzupełniając i pozwalając rozbrzmieć podczas nagłej puenty. Nie starają się zdominować sceny, a płynąć w tempie im przeznaczonym. Niewielką uwagę mam jedynie do najniższej warstwy dźwięków, które to są głębokie, ale jakby ich pełny potencjał blokowała niewidzialna ściana, od której basy zbyt szybko odbijały się z tłumionym pomrukiem. Jeśli miałbym wskazać preferowany dla zestawu gatunek muzyczny, to na pewno na liście zamieściłbym klasyczny i alternatywny rock z racji naturalnie brzmiącej gitary elektrycznej i akustycznej oraz perkusji. Ponieważ świetnie radzą sobie z wokalem, nie pominąłbym typowego popu i hip-hopu. Całkiem nieźle spisują się także z muzyką electro i mocniejszymi bitami, mimo że basowa nuta czasem nerwowo walczy o pole ze średnicą. Natomiast muzykę klasyczną z szerokim spektrum instrumentów zostawiłbym dla typowo audiofilskich systemów audio. Co prawda, instrumenty dęte i szarpane miarkuje przyzwoicie, ale miałem wrażenie, że delikatnie za ciepło, odbierając im „metaliczną” naturę.

Zaskoczeń co do jakości dźwięków nie było więc w trakcie zagrywania się w kilka wybranych przeze mnie bardziej i mniej wymagających sprzętowo gierek. Uzbrojony w słuchaweczki powspominałem kultowe Half-Life w remasterze Black Mesa. Był to swoisty powrót do przeszłości z nowymi, muzycznymi przeżyciami. Rome II: Total War dostarczył zaś kwintesencji wojny, karmiąc odgłosami bohaterskich zwycięstw i tragicznej śmierci. Dzięki wyrazistej głębi scenicznej można było się wczuć w heroiczną walkę dziesiątek tysięcy żołnierzy.

Nie śmiałem pominąć podczas testów jednej z najbardziej popularnych gier sieciowych – CS:GO. Ale tutaj obowiązkowo skorzystałem z symulacji dźwięku przestrzennego DTS Headphone:X 7.1 Surround Sound. Wystarczył jeden klik w oprogramowaniu Logitech Gaming Software, by przekonać się, że to naprawdę działa. Natychmiast rozszerza się pole dźwięków emitowane jakby z 8 osobnych głośniczków ustawionych dookoła głowy.

System wirtualizacji przestrzennej pomaga wręcz określić skąd padają strzały, gdzie wybuchł przed chwilą granat, a nawet wskazać dokładny kierunek przechadzających się niedaleko maruderów. Ponadto możemy nawet oszacować jak daleko od nas jest źródło dźwięku. Narzędzie to okazało się przydatne do zdobycia kilku fragów więcej i uniknięcia bolesnej śmierci. Powinniście całkiem poważnie potraktować system 7.1, bo pomaga w grze czasem nawet lepiej od kumpla w drużynie.

Wracając jeszcze na moment do sterowników, gdzie odpalimy wspomniany dźwięk przestrzenny, zastaniemy tam również inne opcje, którymi warto zainteresować się przed dłuższymi posiedzeniami ze sprzętem audio. Szczególnie ważny jest equalizer, gdzie dopasujemy profile dźwięków do charakteru pracy. Producent przygotował kilka domyślnych profilów uwzględniających gry FPS, MOBA, komunikację, styl kinowy oraz bardziej odczuwalny bas. Oczywiście możemy także samodzielnie ustawić zakres tonalny dla kilku poziomów próbkowania dźwięku.

Kolejna zakładka zaprowadzi nas do konfiguracji dodatkowego przycisku. Możemy przypisać dla niego jakiekolwiek polecenie, choć najrozsądniejszym zdaje się wyciszenie mikrofonu lub aktywacja systemu przestrzennego. Sam przycisk jest wygodny w użyciu i bez problemu podczas grania można szybko wymacać go palcem na obudowie nausznika.

Ostatnim elementem w oprogramowaniu jest okienko z informacją o aktualnym stanie akumulatora. Dowiemy się z niego o przewidywanym czasie pracy słuchawek w trybie bezprzewodowym. Na pełnym ładowaniu Logitech gwarantuje 15 bitych godzin i faktycznie tyle wytrzymują, lecz z ustalonym na stałe poziomie głośności. Przeprowadziłem dwie próby bujając się z wolumenem na granicy 24-30 procent mocy. W moim mniemaniu jest to właściwa dawka hałasu, która pozwala przyjemnie odsłuchiwać muzykę i zatapiać się w grach. Po zliczeniu godzin ze wszystkich sesji kalkulator wskazał 15 godzin i 40 minut, toteż wynik nie jest taki zły.

A jak szybko można odzyskać pełną sprawność akumulatora? Właśnie o tej informacji niektórzy recenzenci często zapominają, a jest to chyba dość istotne, nieprawdaż? Nie powtarzając błędów innych dwukrotnie wyzerowałem pojemność ogniwa i tyle samo razy naładowałem je w czasie 2 godzin i 50 minut. To czas idealny na zrobienie sobie przerwy na jedzenie i inne potrzeby, by chwilę potem wrócić do cyfrowych uciech.

Tylko w trakcie zażywania wolności należy uważać na jedną minę, która bezmyślnie nadepnięta wybucha odbierając nam dźwięk. W ramach bezprzewodowej zabawy musiałem pilnować odległości od adaptera USB, przekazującego sygnał słuchawkom przez kontroler Bluetooth na paśmie 2,4 GHz. Teoretycznie słuchawki chwytają sygnał do 15 m, ale w rzeczywistości nie jest już aż tak różowo. Problemy zaczynają się w okolicach dziesiątego metra. Mając w pobliżu inne słuchawki działające w systemie BT, klarowność sygnału jeszcze bardziej zanika, często odcinając od źródła sygnału. Najlepiej więc korzystać z G533 w obrębie jednego pomieszczenia, by nie zakosztować problemów natury technicznej w postaci trzasków, zniekształcenia głosu lub urwanej linii komunikacji.

Na sam koniec testu wtrącę jeszcze krótką informację o mikrofonie. Jakościowo prezentuje podobną klasę zapisu, jak w przypadku modelu G633. W nagraniach przeważa ton średni z pominięciem basów. Uzyskany dźwięk jest natomiast czytelny i bardzo łatwo z pomocą dodatkowego softu można dodać mu większej dynamiki i solidnego dudnięcia. Próbkę możliwości możecie odsłuchać na poniższym materiale. Jak na tego typu wbudowany mikrofon, ten oferuje całkiem przyzwoitą klasę nagrania z potencjałem do dalszej obróbki.

[you tube=jheAWiAzLrc]

Spis treści

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Grzegorz Rosa
Grzegorz Rosa
Redaktor, szef działów gry i audio

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię