Wygląd i jakość wykonania
Może macie tak, jak ja, ale zawsze przed podłączeniem sprzętu dokładnie go sobie oglądam. Urządzenia, choć lodowate z natury mają swoją własną „twarz” i to od niej wszystko się kończy lub zaczyna. Odnośnie modelu Lenovo Legion jestem przekonany, że pierwszy Wasz kontakt ze słuchawkami nie będzie ostatnim. Skąd ten pomysł? Bo prezentują się nad wyraz dobrze, mimo swojej niskiej ceny.
Konstrukcja słuchawek robi dobre wrażenie zarówno pod kątem stylu jak i rozmiaru. Słuchawki są bardzo lekkie, zaledwie 270 g i mierzą 27 x 17 x 9,5 cm. Zachwyciła mnie w nich karbonowa faktura na kabłąku i nausznikach, którą może kojarzycie z laptopów z serii Legion. Kolejna rzecz to metaliczno-czerwone logo, które wreszcie nie jest wciśnięte na siłę. Nie licząc ciekawego desingu słuchawek może nam się jeszcze spodobać kolorystyka, nieco agresywna jak na przedmioty martwe. Dominuje tu czerń i czerwień wyróżniająca poduszki.
Jako że jestem orędownikiem dużej wygody korzystania ze sprzętu nie mogłem odmówić sobie sprawdzenia, czy słuchawki dobrze układają się na głowie. Bardzo łatwo można je wyregulować względem kształtu głowy, gdyż mamy tu ręczny mechanizm do ustawienia właściwej długości kabłąka. Ten jest dla naszej wygody wyścielony od wewnętrznej strony bardzo miękką gąbką. Co istotne, nie wrzyna się w czachę, nie uwiera, choć z drugiej strony nie oferuje doskonałej przyczepności. Przy nagłym poruszaniu głową słuchaweczki mogą wylądować na podłodze.
Przed analizą jakości również nie ustrzegły się nauszniki. Zamontowane są na obrotowym zawiasie i można je dopasować w dwóch płaszczyznach, choć zasadniczo w niepełnym wymiarze ruchu. Wyłącznie zmienimy ich pozycję do wewnątrz w ramach nachylenia oraz obrócenia o 90 stopni. Przytwierdzone do nich sporego rozmiaru poduszki dają nadzieję na długie gierczenie bez bólu uszu. I po części jest to prawdą. Materiał okalający uszy jest miękki, ale średnica otworu nie jest na tyle szeroka, by uszy nie stykały się z gąbką, przez co poczujemy niewielki ucisk na małżowinach. Po chwili można się do tego przyzwyczaić, tym bardziej, że zastosowany w nausznikach materiał jest przewiewny i przyzwoicie izoluje przed dźwiękami z zewnątrz. Niemniej jednak, słuchawki te dedykowane są chyba dzieciom i młodzieży, aniżeli dorosłym.
Ponieważ mamy do czynienia z gamingowym sprzętem oczekiwałem jakiś dodatkowych elementów lub funkcji umożliwiających ręczne sterowanie dźwiękiem, lecz nic nie znalazłem i to kompletnie nic. Zero przycisków na muszlach, brak suwaków… nawet na kablu nie wymacałem choćby kontrolera do regulacji, co bardzo mnie zdziwiło. Dobrze, że chociaż sam przewód został zabezpieczony wytrzymałą i jednocześnie elastyczną plecionką. 2-metrowego węża w kolorze czerwono-czarnym zakończono pojedynczym złączem mini-jack 3,5 mm, toteż możemy jednocześnie odtwarzać i nagrywać dźwięki. Jednakże jest opcja rozdzielenia sygnału dzięki przejściówce.
Odnośnie zapisu dźwięku jeszcze poznacie się na jakości mikrofonu, tymczasem tylko wspomnę, że producent ukrył mikrofon w lewej słuchawce na wysuwanym teleskopie. Jest zabezpieczony grubą, elastyczną izolacją z gumy, więc nie będziemy mieć problemów z dopasowaniem jego pozycji do ust.
Dla mnie wystarczające i nie za dużą kasę. Muszle są wygodne i nawet przy długim graniu nic się nie dzieje. Same słuchawki są wytrzymałe i mocne.