Ogromna kampania Stop Killing Games właśnie osiągnęła kluczowy etap: po zebraniu ponad 1,4 miliona podpisów pod Europejską Inicjatywą Obywatelską, przedstawiciele ruchu szykują się do oficjalnych spotkań z Komisją Europejską i Parlamentem Europejskim w sprawie tworzenia prawa chroniącego dostęp do zakupionych gier, nawet gdy wsparcie ze strony wydawcy się kończy.
Impulsem do powstania SKG była głośna decyzja Ubisoftu o likwidacji gry The Crew – nie tylko wyłączono serwery, ale również zdalnie odebrano graczom możliwość pobrania zakupionego tytułu. Podobne ruchy firm (zwłaszcza w erze tzw. „gier jako usługi”) nierzadko odbierają użytkownikom dostęp do gier jednoosobowych czy cyfrowych wersji produktów, za które zapłacili.
O co walczy Stop Killing Games?
Organizatorzy domagają się wprowadzenia prawa, które:
- Zobowiąże wydawców do umożliwienia gry offline lub przez prywatne serwery po zakończeniu oficjalnego wsparcia.
- Zabezpieczy kupione gry i dodatki – gracz nie straci zakupionych funkcjonalności.
- Zobowiąże firmy do ogłaszania „planu uśmiercenia gry” i przygotowania jej do samodzielnego działania.
To odpowiedź na praktykę „odebrania własności cyfrowej” – coraz bardziej powszechną w środowisku gier online i usług live-service.
Co dalej w UE?
- 97% podpisów zostało już zweryfikowanych jako prawdziwe – to jasny mandat społeczny.
- Na weryfikację petycji UE ma 3 miesiące. Po tym czasie organizatorzy osobiście złożą wniosek do Komisji Europejskiej.
- UE ma następnie pół roku na oficjalną reakcję: może przedłożyć projekt ustawy, rozpocząć konsultacje lub… nie podjąć działań – organizatorzy już zapowiadają kolejne naciski, by nie pozwolić Komisji zignorować tematu.
Dlaczego to przełom?
- To jedna z niewielu petycji, które przeszły europejski próg miliona podpisów przy wymaganej liczbie krajów.
- SKG już wpłynęło na rynek – Ubisoft zapowiedział wprowadzenie trybów offline do sequeli The Crew po ogromnym nacisku i groźbie interwencji organów UE.
- Temat podejmuje nie tylko Bruksela – podobne inicjatywy pojawiają się w Wielkiej Brytanii czy Australii.
Co mówi branża?
Wydawcy, skupieni w organizacjach branżowych, deklarują już „zrozumienie problemu”, ale podkreślają, że decyzje o zamykaniu gier są „wielowątkowe” i podyktowane biznesowo-prawnymi ograniczeniami. Coraz więcej z nich – pod naciskiem SKG oraz regulatorów – deklaruje proaktywne działania na rzecz zachowania dostępu do kupionych produktów.



No super.