Open Beta została uruchomiona dla ogółu graczy już w czwartek, dostępna będzie aż do końca weekendu. W serwisie Steam pojawiły się już setki recenzji graczy, którzy przetestowali próbę ratunku marki poprzez powrót w realia drugiej wojny światowej. Jak ten zabieg udał się Activision? No cóż. Pacjent w stanie ciężkim, może nie przeżyć…
Serwis Steam i podstrona recenzji klientów nie pozostawia złudzeń. „w większości negatywne” zdaje się dosyć dobrze odzwierciedlać poziom, jaki zaserwowuje nam już niedługo najnowsza część serii Call of Duty. Co dominuje wśród argumentów?
No, to może zacznę od własnych spostrzeżeń i wyleję trochę prywatnych emocji. Serię znam doskonale. Przygodę z multiplayerem rozpocząłem w 2005 roku, kiedy otrzymałem od znajomego pierwszą część serii. „Dla mnie jest zbyt uzależniająca” – powiedział. Nie potrzebowałem więcej argumentów. Zainstalowałem, znalazłem polski serwer, zniknąłem z boiska na dobre. Tysiące godzin rozegranych głównie w trybie kwatery (headquarters), dziesiątki zapoczątkowanych znajomości, które utrzymują się do dzisiaj a przede wszystkim – niezliczona ilość czasu spędzonego na doskonałej zabawie. W międzyczasie przyszła premiera Call of Duty 2, jednak moje serduszko (i możliwości peceta) pozostało przy jedynce. 2007 rok przyniósł zmiany. Świat poznał Modern Warfare. Kupiłem, zacząłem grać i do jedynki już nie wróciłem. Znowu tysiące godzin zniknęły mi z życiorysu, poznałem kolejną garść wspaniałych osób, uśmiech nie znikał z twarzy ani na minutę gry. Dalej nie było już tak kolorowo. Modern Warfare 2 trzymało jeszcze godny poziom poprzedników, z każdą następną odsłoną serii przegrane godziny malały, tak samo jak radość z rozgrywki. Activision narzuciło swoją wizję gry, co zaowocowało powstawaniem coraz większej liczby ficzerów, których nikt nie potrzebował. Gra odchodziła w niezrozumiałym dla mnie kierunku, stając się coraz większym bałaganem…
Bronie przyszłości, drony, lasery i inne bajery skutecznie ścięły moje zainteresowanie Call of Duty do zera. Plansze coraz mniejsze, ilość graczy w każdym trybie maleje, niepotrzebnych nikomu dodatków jest więcej i więcej…
II wojna światowa to uniwersum, od którego wszystko się zaczęło. Ochoczo więc pobrałem wersję Open Beta z nadzieją, iż wróci klimat który pamiętam z pierwszej odsłony serii. Niestety, nie dostałem tego czego się spodziewałem.
Szaleńcze tempo rozgrywki, katastrofalnie ciasne mapy, liczba graczy w każdym z trybów nie przekracza 12… Jakiekolwiek starania, mające na celu podniesienie realizmu rozgrywki nie istnieją. Garand z magazynkiem na 12 naboi? Nie ma problemu! Pepesza z celownikiem kolimatorowym? Jasne! Przecież na froncie co drugi czerwonoarmista takowe posiadał! Kobiety na linii frontu? Witamy poprawność polityczną, nijak mającą się do historycznych faktów.
Próba dopasowania lat 40-tych XX wieku do mechaniki ostatnich części gry jest pomysłem fatalnym. Niestety, nie tylko to zawodzi… Ja wiem, że status Open Beta ma w założeniu pomóc deweloperom w dopracowaniu gry przed premierą, nie jestem jednak pewny czy publikowanie tak słabego technicznie buildu jest dobrym pomysłem. Liczycie na precyzyjne hitboxy? BEEEP, WRONG! Macie nadzieję, na poprawę systemu spawnowania graczy względem poprzedników WWII? BEEEP, WRONG! Liczycie na rozbudowany panel opcji graficznych? BEEEP, WRONG! A może przejrzysty i wygodny interfejs gry? BEEEP…
Silnik gry wywodzi się z Quake’a III Arena i mimo usilnych prób corocznego picowania go przez kolejne zespoły koderów nie udało się nawiązać godnej walki z konkurentami. Gra nie wygląda lepiej od poprzedników a na optymalizację narzeka ogrom ludzi. W tym roku nie zmieniło się nic, od czasów MW2 otrzymujemy od Activision porty prosto z konsol, którym czas na dopracowanie ktoś obciął do kompletnego minimum.
O czym jeszcze piszą gracze? Brak podziału na broń dla każdej ze stron konfliktu. Niemcy latają z Garandami a Amerykanie z STG44. Ja wiem, że balans jest ważny, ale skoro pierwsza odsłona z 2004 roku potrafiła zrobić to dobrze, to znaczy że się da? Zniknął nazizm, wraz z swastykami a po stronie niemieckojęzycznych wojaków widać czarnoskórych. Lagi, desynchronizacja, problemy z trafieniem przeciwnika i celne strzały „z pupy” to norma, serwery dedykowane nie wrócą – to pewne. Zawodzi nawet udźwiękowienie – arsenał dostępny dla graczy zdaje się strzelać plastikowymi kulkami 6mm (nu, ale wiem, od paru lat to norma w serii) a odgłosy nagrano za pomocą biedronkowych mikrofonów.
Przy becie nowego Call of Duty: WWII spędziłem już 5 godzin. Po wczorajszej, wieczornej sesji uruchomiłem konkurenta, grę Battlefield 1. Efekt? Zmiana tytułu spowodowała zniknięcie jakichkolwiek negatywnych emocji. Odeszła frustracja, niedowierzanie, niezrozumienie. Pojawił się uśmiech i podziw a poziom serotoniny wyraźnie wzrósł.
Porada na dzisiaj? Nie kupujcie, nie ściągajcie. Na twitchu i youtube znajdziecie wszystko, co potrzebne do oceny nowego Call of Duty:WWII. Czy po premierze sytuacja się zmieni? Nie sądzę…
Ludzie, którzy zmarnowali transfer na pobranie nowej bety Call of Duty: WWII – wpisujcie miasta…
Źródło: własne