G2A nie ma ostatnio najlepszego PR-u. Deweloperzy stwierdzili, że już lepiej pieracić ich gry niż kupować w keyshopie. Firma odpowiedziała zapewnieniami o walce z nielegalnymi kluczami. Ale okazuje się, że G2A chciało zrobić coś jeszcze, co nie jest do końca etyczne i zgodne z prawem.
Thomas Faust z serwisu Indie Games Plus poinformował, że otrzymał od pracownika G2A maila, w którym te proponuje mu publikację „bezstronnego” i przygotowanego wcześniej artykułu pt. „Sprzedaż kradzionych kluczy na rynku gier jest prawie niemożliwa”. Osoba przedstawiająca się jako Adrian pisze, że:
– Większość społeczeństwa nie rozumie ani naszego modelu biznesowego, ani tego, w jaki sposób staramy się, aby nasi klienci mogli bezpiecznie kupować produkty cyfrowe.
Oczywiście samo w sobie nie jest to złe. Artykuły sponsorowane nie są niczym nowym w świecie mediów. Cały problem polega na tym, że muszą być oznaczane, a tego G2A nie chciało. Artykuł nie miał być oznaczony jako sponsorowany. Co więcej, nie miał w żaden sposób być powiązany z marką G2A. Jest to niezgodne z prawem prasowym, które jasno mówi, że materiały reklamowe (a tym są artykuły sponsorowane) muszą być odpowiednio oznaczone, aby czytelnik nie mylił ich z treściami redakcyjnymi.
Propozycja nie została przyjęta, a cała sprawa została nagłośniona przez dziennikarza. G2A wystosowało specjalnie oświadczenie, w którym zapewnia, że była to samodzielna inicjatywa pracownika i poniesie on surowe konsekwencje. Rzecz w tym, że chyba nikt w to nie wierzy. To nie działa tak, że jedna osoba wymyśla artykuł, pisze go, a następnie wysyła do mediów. Cała akcja prawdopodobnie była zaplanowana. Po prostu G2A nie chce się do tego przyznać.