Strona głównaRecenzjeGryWe are alright - branża gier indie ujęta od kuchni

We are alright – branża gier indie ujęta od kuchni

Marzycie o tym, by pracować przy tworzeniu gier? Każdego poranka pragniecie porzucić Waszą aktualną pracę, a w zamian za to zatrudnić się w jednym z licznych studiów z branży gamedev-u albo stworzyć własną firmę? Obejrzyjcie “We are alright”, bo po tym seansie możecie zmienić plany.

Z reguły raczej nie opisujemy filmów, chyba, że chodzi o tytuły będące ikonami popkultury, które każdy szanujący się geek powinien zobaczyć (jak Gwiezdne Wojny), albo gdy dany film nierozerwalnie i bardzo blisko związany jest ze światem gier – tak było w przypadku Ready: Player One. Tym razem wzięliśmy na tapetę tytuł, którego autor – Borys Nieśpielak – postanowił pokazać branżę gier niezależnych “od środka”.

Pokazał ją na przykładzie ludzi ze studia Lichthund, w trakcie gdy pracowali nad wypuszczoną we wrześniu 2016 roku grą Lichtspeer. Ich motywacje były podobne jak większości ludzi, którzy myślą o pracy w gamedev’ie – pogoń za młodzieńczymi marzeniami i zmęczenie pracą w korpo. Obraz branży twórców gier jaki rysuje się po obejrzeniu filmu jest jednak daleki od tego, jaki często mają młodzi ludzie, którym wydaje się, że robienie gier jest takie super. Nienormowane godziny pracy, które często sięgają grubo ponad umowne 8h dziennie, stres, zagrożenie depresją, poświęcenie kontaktu ze znajomymi i rodziną, byle tylko utrzymać zapowiedziany termin, czy w końcu ogromne nakłady finansowe, nierzadko pochodzące z oszczędności życia, które nie wiadomo czy kiedykolwiek się zwrócą… Tym bardziej, że pozytywna opinia w mediach branżowych czy wśród influencerów niekoniecznie muszą się przekuć na sukces finansowy gry, bo łaska graczy na pstrym koniu jeździ.

Film skutecznie otwiera oczy i powoduje, że warto się mocno zastanowić przed podjęciem decyzji o zmianie ścieżki kariery na tą związaną z tworzeniem gier. I jednocześnie wzbudza ogromny szacunek do ludzi, którym się to udało, i którzy mimo początkowych trudności dalej trwają, tworząc kolejne tytuły. Można się nieco przyczepić do tego, że nie pokazano w nim większej ilości szczegółów z procesu produkcji, ale dzięki temu w godzinie materiału upakowano to, co najważniejsze dla odpowiedniego przekazu. Wszystko to przy akompaniamencie ścieżki dźwiękowej, która wybitnie przypadła mi do gustu. Szczerze polecam każdemu poświęcenie tej godziny na obejrzenie filmu, może dzięki niemu wśród coraz większej liczby ludzi upadnie stereotyp twórcy gier jako niepoważnego osobnika siedzącego w piwnicy, wśród kartonów z pizzą, który “mógłby się wziąć za jakieś poważne zajęcie”. Bo tworzenie gier jest niezwykle poważnym zajęciem, czasem nawet zbyt poważnym.

Źródło: wł.

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Zbigniew Pławecki
Redaktor, specjalista ds. esportu

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię