Strona głównaRecenzjeGryWorld of Warcraft Classic – pierwsze wrażenia z The Burning Crusade

World of Warcraft Classic – pierwsze wrażenia z The Burning Crusade

Prawie dwa lata po premierze podstawowej wersji World of Warcraft w Classicu zadebiutował pierwszy dodatek. Wróciliśmy do świata The Burning Crusade i jeszcze raz doświadczyliśmy tej legendarnej ekspansji.

Powrót do przeszłości

Całego Classica traktuję jako bardzo personalną, subiektywną przygodę. Zarówno w Vanilli, jak i w The Burning Crusade, niewiele się zmieniło. Z resztą nie taki był tego zamysł. Blizzard wziął po prostu koncepcję prywatnych serwerów i wrzucił ją do swojej płatnej subskrypcji w nieco innej formie. Weterani mają okazję cofnąć się do początków gry i zobaczyć, jak kiedyś grało się w World of Warcraft. Gracze zbyt młodzi, żeby pamiętać te czasy mogą z kolei poznać początki swojej ulubionej gry.

Premiera przebiegła bez większych problemów. Szczególnie kiedy porównamy to do debiutu którejś z ekspansji retaila albo początków Classica. Amerykańscy streamerzy mieli sporo problemów ze swoim serwerem, ja dostałem kilka disconnectów i w bardziej popularnych godzinach zdarzały się przeciążenia. Ostatecznie problemy szybko jednak ustały i grało się przyjemnie.

Wrażenia dotyczące The Burning Crusade są moim zdaniem mocno zależne od tego, jak duże macie doświadczenie z World of Warcraft i czego dokładnie oczekujecie od tej wersji gry. Kiedy 16 stycznia 2007 roku światło dzienne ujrzała pierwsza ekspansja w historii WoW-a miałem 11 lat. Pamiętam, że nie mogłem się wtedy zdecydować na swojego maina, więc zakładałem mnóstwo postaci, levelując je do poziomu 15 czy 20. Nigdy nie zobaczyłem endgame’u. Ba, zazdrościłem graczom, którzy wyprzedzali mnie na swoich mountach. Wszędzie chodziłem na piechotę, nie wiedziałem nawet nic o dungeonach i postawiłem sobie za cel, żeby kiedyś wbić poziom wystarczający do kupienia sobie konia czy gryfa. Cel, który osiągnąłem ostatecznie dopiero w Wrath of the Litch King.

Od tego czasu minęło ponad 10 lat. Przez tę dekadę dużo bardziej zaangażowałem się w gaming, a od czasu Pandarii wracam do World of Warcraft co każdą ekspansję, czasami nawet na kilka różnych patchy. Tym razem już jako bardziej świadomy, doświadczony gracz, którego celem jest endgame’owy ekwipunek i wyższe klucze Mythic+, a nie szybszy koń.

World of Warcraft The Burning Crusade

Wydaje mi się w rezultacie, że tak dobrze bawiłem się w The Burning Crusade ze względu na większe doświadczenie z World of Warcraft. Bardzo daleko mi do weterana, zapalonego raidera czy miłośnika zawiłej linii fabularnej gry. Znam jednak historię WoW-a z ostatniej dekady i dzięki TBC mogłem na własne oczy doświadczyć, jak bardzo zmieniła się ta gra przez ostatnie lata i jakie wyzwania czekały na graczy w 2007 roku.

Doświadczyłem tego legendarnego, długiego levelowania, przechodzenia z poziomu 63 na 64 dziesiątkami zadań i setkami wybitych potworów. Zamiast szukać grupy do dungeonów za pomocą matchmakingu, pisałem na czacie z innymi graczami i szukałem osób, którym akurat brakowało DPS-a do pełnej piątki. Potem biegłem przez pół lokacji do wejścia dungeona i summonowałem pozostałych członków drużyny, przeklinając pod nosem na open PvP i członków Hordy przeszkadzających w nawet tych najprostszych czynnościach.

Z drugiej strony z zafascynowaniem patrzyłem na Twitchu i YouTube, jak ogromna jest aktualnie wiedza niektórych graczy na temat World of Warcraft. Obserwowałem graczy wbijających 70 level, kiedy sam dobijałem do poziomu Honored swoją pierwszą reputację. Przez ostatnie 14 lat ewoluowała bowiem nie tylko gra, ale również jej społeczność. Lata spędzone na prywatnych serwerach i doświadczenie zbierane podczas setek raidów doskonale widać na przykładzie The Burning Crusade, kiedy największe niegdyś wyzwania gracze kończą w ciągu kilku dni.

World of Warcraft The Burning Crusade

Uważam, że każdy gracz World of Warcraft z aktywną subskrypcją powinien doświadczyć Classica chociaż raz. Nawet jeżeli macie zrezygnować w ciągu godziny i ucieszyć się, że gra zaszła tak daleko, warto zalogować się, stworzyć postać i cofnąć się do czasów sprzed Shadowlands czy Mythic+, kiedy życie gracza World of Warcraft było nieco prostsze.

 

Przystępne doświadczenie dla nowych graczy

Bardzo zależało mi na tym, żeby razem z premierą The Burning Crusade sprawdzić wersję Deluxe gry i wykorzystać boost do 58 poziomu. Wielu graczy ostatnie miesiące spędziło zdobywając ekwipunek na swoich postaciach, szykując się do nadchodzącego dodatku i biorąc udział w klasycznym już dla World of Warcraft pre-patchu. Korzystając z tego, że w Vanilli dotarłem zaledwie do 40 poziomu, postanowiłem przekonać się, jak wygląda The Burning Crusade z perspektywy nowej, zboostowanej postaci.

Aktualna wersja World of Warcraft jest oczywiście znacznie prostsza niż TBC. Na casualowym poziomie, spokojnie levelując w różnych krainach, większość postaci nie musi martwić się o manę, punkty zdrowia czy open PvP. Wystarczy po prostu biec do przodu, podążać za znaczkami na mapie, przelatywać przez dungeony i w końcu dotrze się do upragnionego końca, gdzie otwiera się przed nami endgame. W The Burning Crusade sytuacja nie wygląda tak kolorowo. Pilnowanie zapasów jedzenia i przykuwanie większej uwagi do mechanik swojej postaci czyni jednak z levelowania zaskakująco przyjemne doświadczenie.

World of Warcraft The Burning Crusade

Największym problemem dla zboostowanej postaci jest początkowy ekwipunek. Najlepiej jest zrobić kilka dungeonów albo cofnąć się do ostatnich lokacji Vanilli i zrobić trochę zadań. Z 58 poziomem i tak słabym gearem ciężko jest od razu przejść do Hellfire Peninsuli. Po przebrnięciu przez początkową bolączkę przedmioty trafiają do nas regularnie, dzięki dungeonom i nagrodom z zadań, a nowa postać wpada w klasyczny rytm levelowania.

Z czystym sumieniem poleciłbym więc TBC nawet tym mniej doświadczonym graczom albo osobom, które w ogóle nie miały wcześniej doświadczenia z World of Warcraft. Ciężko stwierdzić, czy Classic jest w stanie obronić się przeciwko The Elder Scrolls Online czy Black Desert Online. Na pewno jednak może dobrze funkcjonować jako wstęp do przygody z WoW-em, żeby poznać podstawy stojące za całą grą, a potem wkroczyć w świat retaila, gdzie mechanik jest znacznie więcej i nawet sam endgame robi się dużo bardziej skomplikowany.

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Tomasz Alicki
Szef działu gier. Miłośnik esportu, weteran Call of Duty i zapalony gracz Action RPG. W wolnych chwilach Netflix, dobra książka i World of Warcraft.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię