Wstęp
Chcielibyście się przekonać jak to jest być małym trybikiem w bezdusznej machinie biurokracji, w imperium, które kontroluje każdy Wasz krok – ale jeśli będziecie posłuszni to nawet najgorszy występek zostanie Wam wynagrodzony? Zapraszam do mrocznego świata Beholdera 2.
Tajemnice wydziału 6
Dla tych, którym tytuł ten kompletnie nic nie mówi, słowo wstępu. W pierwszej części mogliśmy pokierować krokami Carla, właściciela domu, opłacanego przez Stan – fikcyjny kraj, rodem z “1984” Orwella, który jest również areną zdarzeń drugiej części. Po trochu z obywatelskiego obowiązku, a po trochu pod wpływem pewnego specyfiku, Carl postanawia szpiegować swoich lokatorów i donosić władzom o wszystkim, co wydaje mu się podejrzane. A donosy te najczęściej kończą się dla nieszczęśników tragicznie – po prostu znikają w każdym znaczeniu tego słowa.
Wróćmy jednak do tego, co dzieje się w sequelu. Tym razem wcielamy się w rolę młodego oportunisty, Evana Redgrave’a. Ambitny Evan zrobi bardzo wiele by wspinać się po szczeblach kariery, a najchętniej widziałby siebie na jednej z ciepłych, rządowych posadek. Okazja ku temu nadarza się szybciej niż by mógł przypuszczać – pewnego dnia Evan dowiaduje się, że jego ojciec – szef tajemniczego Wydziału 6 – kilka godzin temu wpadł w ramiona śmierci. Wpadł całkiem dosłownie, bo poniósł śmierć na skutek upadku z jednego z okien Ministerstwa – najważniejszego budynku w całym Stanie. Evan nie wygląda na specjalnie przejętego śmiercią ojca, za to wiadomo, że utorowała mu ona drogę przez ministerialne bramy. Od tego momentu zaczynamy bowiem pracę w Ministerstwie, jako jeden z urzędników ulokowanych w okienkach, gdzie swoje skargi i zażalenia oraz prośby składają obywatele Stanu. A naszym dodatkowym zadaniem staje się wyjaśnienie tajemnicy, która stała za śmiercią naszego ojca.