Od kilku tygodni „polskie derby” między AGO Gaming a Virtus.pro elektryzują CS-ową publikę. Zawodnicy GruBego i spółki już kilkukrotnie pokazali bardziej doświadczonym kolegom, że nie wolno ich lekceważyć i taki sam przebieg miało środowe spotkanie w play-offach ESEA Premier.
Mirage, na którym rozpoczęła się walka o finał ligi, miała dla Virtus.pro przebieg bardzo podobny jak wczorajsze spotkania. Byliśmy więc świadkami kiepskiego startu i niezwykle udanego comebacku – ze stanu 5:10 w połowie na 16:13 na koniec pierwszego starcia. Katastrofalnie w wykonaniu VP wyglądała za to mapa numer dwa, czyli Train. Tutaj podopiecznym Kubena udało się wygrać zaledwie dwie rundy – obie zdobyte po stronie TT w pierwszej połowie – tak więc stan pojedynku to 1:1 i o wszystkim miała zdecydować trzecia mapa, czyli Inferno.
Na nim Virtus.pro rozpoczęli tak samo jak na Mirage, jedyna różnica to strona po której zaczynali (CT). W drugiej połowie też nastąpił powrót, ale w pewnym momencie w grze VP coś się zacięło i zabrakło postawienia tej decydującej kropki nad i. AGO Gaming wykorzystali niemoc przeciwników, wygrywając trzecią mapę 16:13 i całe spotkanie 2:1. Tym samym są o krok od gry w kolejnym sezonie ESL Pro League – muszą jeszcze wygrać finał na drużynę eXtatus. Jeśli przegrają, trafią jeszcze do baraży, z których również mogą awansować do EPL. Co do VP natomiast – dla nich ostatnią szansą na grę w barażach będzie czwartkowe spotkanie ze Space Soldiers w meczu o 3. miejsce.
Virtus.pro vs. AGO Gaming – 1:2 (16:13, 2:16, 13:16)
Źródło: wł.