Światowa Organizacja Zdrowia dopięła swego. Snute od pewnego czasu plany wpisania uzależnienia od gier na listę chorób zmierzają do (szczęśliwego?) finału.
Na pewno wielu z Was przynajmniej raz zetknęło się z – jak ja to nazywam – “syndromem jeszcze jednego poziomu”, czyli sytuacji, w której jakaś konkretna gra tak Was wciągnęła, że przesiadywaliście nad nią do późnych godzin nocnych, powtarzając sobie “jeszcze tylko ta jedna misja / wyścig / poziom”… i tak w kółko. Ale z reguły “uzależnienie” kończyło się wraz z ukończeniem danego tytułu. WHO patrzy jednak na gry jako na poważny problem i dlatego uzależnienie od nich pojawi się w najbliższy poniedziałek na “szkicu” Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób, cenionego kompendium wiedzy o problemach medycznych. Nie oznacza to oczywiście jeszcze automatycznego i natychmiastowego wpisania go na jej ostateczną listę – to spodziewane jest dopiero w przyszłym roku. Specjaliści z dziedziny psychologii i psychiatrii oczywiście cieszą się z takiego rozwiązania – twierdzą, że ułatwi im to leczenie i nie będą też musieli obchodzić problemu na około, klasyfikując dane schorzenie jako objaw chociażby depresji.
Nie powinno nikogo dziwić, że temat wywołał oburzenie producentów gier, którzy pomysł uznali za co najmniej “wadliwy”, a ponadto podkreślają dobroczynne działanie gier na ludzką psychikę, jak również walory edukacyjne i terapeutyczne.
A jakie jest Wasze zdanie? Problem faktycznie istnieje, czy jest to tylko wyolbrzymienie tematu, którego specjaliści z WHO nie są w stanie zrozumieć? Podzielcie się swoimi opiniami w komentarzach.
Źródło: NY Times