Najpierw mamy trzęsienie ziemi, a potem jest tylko... ciekawiej?

Strona głównaRecenzjeGryCyberpunk 2077 - hit, niedoceniona perła czy tragedia?

Cyberpunk 2077 – hit, niedoceniona perła czy tragedia? [recenzja]

Najpierw mamy trzęsienie ziemi, a potem jest tylko... ciekawiej?

W historii gier są chyba tylko dwa tytuły, na które gracze czekali tak bardzo, jak na Cyberpunka – Half-Life 3 (który prawdopodobnie nigdy się nie ukaże, sorry) oraz Duke Nukem Forever. Ta druga pojawiła się w końcu, po wielu latach tworzenia, obsuwach i na długo po tym, jak stała się gamingowym meme. Jak też zapewne dobrze pamiętacie – okazała się zwykłym przeciętniakiem. Sytuacja wokół Cyberpunka była moim zdaniem jeszcze trudniejsza – nie dość, że na barkach ludzi z CD Projekt RED spoczywał ciężar poprzedniego ich “opus magnum”, czyli Wiedźmina 3, to oni sami nie ułatwiali sobie zadania. Marketing związany z grą był wyjątkowy – nie pamiętam drugiego tytułu, który był do tego stopnia promowany na całym świecie, włącznie z gigantycznymi billboardami w najdroższych miejscach, gadżetami, ubraniami, nawet piwem czy w końcu własnym show w TV… W końcu, w produkcję mało której gry angażuje się tak specyficznego aktora jak Keanu Reeves. W akcję włączyła się nawet firma Porsche, której kultowa “911” trafiła do gry. Prawie wszystko to jeszcze na długo przed premierą.

Cyberpunk-2077-4

Skutek był łatwy do przewidzenia – 10 grudnia, po dwóch zmianach terminu, miliony graczy, przekonane o tym, że oto za chwilę zagrają w coś, co bezpowrotnie zmieni ich życie, ruszyły do Night City. Gra pobiła rekordy na Steamie (liczba jednocześnie grających), na Twitchu (liczba jednocześnie oglądających) oraz w zamówieniach przedpremierowych. Chyba nie było wcześniej gry, która jeszcze przed premierą sprzedałaby się w liczbie ponad 8 milionów egzemplarzy. Pierwsze recenzje też wskazywały na hit – oceny “10/10” sypały się jak z rękawa… Ale dzień później już mało komu było do śmiechu. Tę historię jednak już wszyscy doskonale znamy, bo chyba nie ma osoby, która w ciągu ostatnich kilkunastu dni nie usłyszałaby o Cyberpunku i jego problemach, które mogą doprowadzić twórców przed oblicze sądu. Teraz pora na to, jaki jest mój i tylko mój odbiór tego tytułu.

Syndrom jeszcze jednej misji

Zarywanie nocek, przejście jeszcze jednej misji, odkrycie jeszcze jednego znacznika, zdobycie jeszcze jednego poziomu postaci… a potem gigantyczna pustka, gdy przygoda się kończy. Brzmi znajomo? Tak było w moim (i mam nadzieje, że nie tylko w moim) przypadku przy okazji gry w Wiedźmina 3 i dokładnie tak samo było przy Cyberpunku. Jeśli chodzi o scenariusz, fabułę, postaci – CP2077 to gra niesamowita. Fabuła wciąga, jest pełna zwrotów akcji, a postacie NPC-ów napisane w taki sposób, że cholernie ciężko ich nie polubić czy się z nimi nie zżyć. Do tego rewelacyjną robotę wykonali aktorzy podkładający polskie głosy tym postaciom – wypadły one dzięki nim niesamowicie naturalnie i “prawdziwie”, co w połączeniu z możliwością obserwowania akcji z pierwszej osoby, spotęgowało efekt immersji. Szczerze mówiąc, przed zagraniem w Cyberpunka myślałem, że wybiorę angielskie dialogi – wydawało mi się, że będą bardziej pasować do świata, poza tym nie czułem tu “konieczności” przechodzenia gry po polsku, jak w Wiedźminie. Trochę przypadkiem jednak zacząłem grę przechodzić w naszym rodzimym języku (taki ustawiony jest domyślnie, inne dialogi trzeba dopiero pobrać) i… tak już zostało.

Poza tym wprawne oko zauważy pewne detale, które również mają wpływ na immersję. Jeden to system animacji mimiki twarzy, która powoduje, że ruch ust zgrywa się z wypowiadaną kwestią, niezależnie od ustawionego języka. Drugi to naturalne zachowania (jak nerwowe tiki czy odruchy), poruszanie się i ogólne animacje postaci (nie tylko ust) głównych NPC-ów. Wszystko to sprawia, że sceny dialogów z nimi ogląda się jak rewelacyjny film, albo jakbyśmy rozmawiali z dobrym kumplem / kumpelą lub… kimś więcej. Trochę tylko wyłamuje się tutaj postać Johny’ego Silverhanda, któremu o dziwo, nadano najmniej detali.

Spis treści

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Zbigniew Pławecki
Redaktor, specjalista ds. esportu

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię

Spis treści