Polacy w panice – Facebook, Instagram, Messenger i WhatsApp mają poważną awarię. Co się stało i czy problemy mają jakikolwiek związek z kradzieżą danych?
W poniedziałkowy wieczór na internautów padł blady strach – wszystkie popularne serwisy social-mediowe, zgrupowane w “imperium” Marka Zuckerberga, odmówiły współpracy. Każda próba wejścia na strony serwisów kończy się błędem lub, w najlepszym wypadku, brakiem jakiejkolwiek reakcji. Skala problemu jest tak duża, że przyzwyczajeni do życia z social mediami u boku ludzie zgłaszają go swoim dostawcom internetu. Przyczyna natomiast wygląda na dość prozaiczną i leżącą po stronie samego Facebooka – ktoś po prostu popsuł coś przy konfiguracji serwerów.
Co ciekawe, niedługo potem padać zaczęły też serwisy niezwiązane z FB, takie jak Amazon, TikTok, Twitch, Netflix czy Youtube. Oczywiście jedyny punkt wspólny obu awarii jest taki, że pozbawieni możliwości scrollowania feeda użytkownicy przerzucili się na inne strony, generując ruch, na jaki te nie były przygotowane. Podobno ucierpiał nawet Twitter, aczkolwiek osobiście nie zauważyłem żadnych problemów.
Zobacz: Facebook wydał ponad 23 miliony dolarów na ochronę Marka Zuckerberga
Przy okazji awarii Facebooka i jego serwisów “pokrewnych” pojawiła się informacja o rzekomym wycieku danych 1,5 miliarda użytkowników. Dane te miały pojawić się w ofercie sprzedaży na jednym z for. Owszem, oferta taka istnieje, ale paczka z danymi ma około 2 tygodni i jej pojawienie się w sieci nie ma absolutnie nic wspólnego z dzisiejszą awarią. Ktoś zastosował na nich metodę tzw. “scrapingu”, czyli skanowania popularnych stron i zapisywania z nich ogólnodostępnych danych, w ustrukturyzowanej formie. Tak więc Wasze poufne dane są nadal bezpieczne – o ile można dzisiaj mówić o bezpieczeństwie jakichkolwiek danych.
