Światowa czołówka sceny CS:GO nie ma w tym tygodniu chwili wytchnienia. Dopiero co zakończył się londyński Major, a już wiele spośród grających tam drużyn przeniosła się na drugą stronę globu i bierze udział w ESL One New York. My wróćmy jednak jeszcze na chwilę do tego co działo się w zeszłym tygodniu.
Niniejszym tekstem chciałem podsumować serię naszych newsów i relacji i spojrzeć na to co działo się w Londynie bardziej całościowo. A zacząć chciałbym od poziomu rozgrywanych tam spotkań. Co prawda finał pomiędzy Astralis a Natus Vincere pozostawił u wielu niedosyt i daleko mu było chociażby do pamiętnego, 7-godzinnego finału Intel Extreme Masters, ale podczas tego turnieju nie zabrakło innych, zaciętych spotkań. Za przykład niech posłużą tu spotkanie pomiędzy Liquid a HellRaisers, zakończone 2:1 dla Liquid, mecze z dogrywkami, jak G2 vs. Cloud9, czy pojedynki zakończone clutchami 1 vs. 1 i 1 vs. 2. Bez dwóch zdań, z powodu takich pojedynków Major ten z pewnością zapadnie wielu kibicom na długo w pamięci. Po raz kolejny też objawiły się drużyny, które pojawiły się trochę znikąd, a stały się sensacją turnieju, jak chociażby compLexity.
Organizatorzy natomiast mogą z dumą powiedzieć, że zorganizowali turniej bez większych wpadek, szczególnie gdy mowa o fazie play-off. Z początku, gdy rozgrywana była faza nowych pretendentów, zapowiadało się, że będziemy mieli powtórkę z problemów technicznych z Krakowa. Jednak im dłużej trwał Major, tym było ich mniej, a play-offy rozegrano bez praktycznie żadnych opóźnień i problemów. Doskonale sprawdziły się też wszystkie służby na miejscu, dzięki którym zarówno dostanie się na teren Wembley Areny jak i powrót z niej przebiegały płynnie, a każdy kto potrzebował pomocy – dostawał ją. Miałem tutaj ogromny kontrast w porównaniu z obsługą / ochroną z Katowic, która jest w Spodku chyba głównie po to, żeby przeszkadzać i udzielać sprzecznych informacji.
Osobne słowa pochwały moim zdaniem należą się organizatorom za projekt sceny. Była rewelacyjna w swojej prostocie – gigantyczny, czytelny ekran, który był jej tylną ścianą, z wszelkimi niezbędnymi informacjami, takimi jak uzbrojenie, fundusze, a nawet bonus za przegraną rundę, sprawdził się moim zdaniem lepiej, niż przesuwane, świecące milionami kolorów ekrany, jakie znamy z innych wydarzeń tego typu. Pewnym utrudnieniem z punktu widzenia dziennikarzy i fotografów były budki zawodników, umieszczone kilka metrów nad płytą hali, ale jako widzowi niczego mi na tej scenie nie brakowało. Była nawet pirotechnika, której – nie wiedzieć czemu – organizatorzy turniejów zwykle unikają.
Poniżej możecie zobaczyć jak prezentowała się zarówno scena jak i hala podczas ceremonii otwarcia poszczególnych dni i pomiędzy spotkaniami. Pod tekstem znajdziecie też galerię zdjęć.
Obraz doskonale przygotowanego Majora został nieco popsuty przez sprawy nie do końca zależne od organizatorów. W sobotę, oprócz turnieju na Wembley Arenie, na stadionie Wembley odbywała się gala bokserska, która zakończyła się mniej więcej w tym samym czasie co turniej. Miasto, zamiast zapewnić wtedy transport uczestnikom obu wydarzeń, wyłączyło z użytkowania wszystkie okoliczne przystanki autobusowe (nie wiem jak było z metrem, bo nie korzystałem) i ciężko było o jakiekolwiek informacje na ten temat, więc wielu kibiców czekało daremnie na przystankach. W Polsce w podobnej sytuacji wielkich wydarzeń na stadionach raczej organizuje się dodatkową komunikację, by jak najbardziej ułatwić kibicom wydostanie się z okolic imprezy.
Czy FACEIT Major Londyn 2018 był sukcesem? Z pewnością tak, widać to było każdego dnia, gdy hala była wypełniona niemal do ostatniego, dostępnego miejsca. To pokazuje jak bardzo nieprawdziwe są słowa o śmierci CS:GO. Widząc takie wydarzenia przychylam się do opinii wielu osób, że scena CS-a potrzebuje własnego “The International”, czyli jednego, głównego turnieju w roku, na jakiejś gigantycznej hali lub na stadionie. A póki co polskiej (i nie tylko) publiczności pozostaje teraz odliczać dni do Majora w Katowicach.