Strona głównaEsportPrzepraszam, ale to koniec Virtus.pro

Przepraszam, ale to koniec Virtus.pro

Przepraszam, bo po raz pierwszy straciłem wiarę. Przepraszam, bo nie wierzę, że w tym składzie Virtus.pro wrócą jeszcze na szczyt. Przepraszam, bo musiałem o tym powiedzieć głośno. Przepraszam, ale to koniec Virtus.pro.

W esporcie, tak samo jak w sporcie, nic nie trwa wiecznie. W życiu każdego zawodnika przychodzi taki moment, w którym czas zawiesić buty lub myszkę na kołku. Nie ma drużyn i graczy, którzy zawsze byliby na topie. Nawet Leo Messi lub Cristiano Ronaldo mają słabsze okresy i nie wygrywają wszystkiego, co tylko się da. Tak już ten świat działa. Real Madryt, który jako pierwszy w nowożytnej historii Ligi Mistrzów obronił to trofeum, sięga po nowych zawodników, aby cały czas się wzmacniać. Nikt nie chce stać w miejscu, bo stanie w miejscu oznacza się cofanie w sytuacji, w której rywale wciąż idą do przodu. Virtus.pro stoją w miejscu…

Jestem wielkim fanem Polaków. Zawsze wierzyłem, że po słabszym okresie przyjdzie lepszy. Wierzyłem, że ponownie wrócą do światowej czołówki i będą walczyć o najwyższe cele. Zeszłoroczny, potężny kryzys, Neo i spółce udało się przełamać. Wygrali ELEAGUE, dotarli do finału Majora, zwyciężyli w DreamHack Masters Las Vegas. Jednak używając słowa kryzys zakładamy, że jest to sytuacja przejściowa. Sytuacja, która z czasem ulegnie zmianie. Tym razem nie można mówić o kryzysie. Polacy zawodzą od marca 2017 roku. Ich „problemy” trwają już pół roku. To nie jest okres przejściowy. Jeśli drużyna gra słabo przez pół roku, to należy uznać, że to już jest standardem.

Polacy w kwietniu sporo zmienili w swojej grze. Prowadzącym został Snax. Początkowo taka odmiana musi odbić się negatywnie na grze zespołu. Potrzeba czasu i wielu rozegranych meczów. Czy aż pół roku i dziesiątek spotkań? Nie. Jeśli coś się nie sprawdza już tak długo, to znaczy, że nie działa. Czy powrót do TaZa w roli prowadzącego, o której ostatnio się mówiło, może cokolwiek zmienić? Przepraszam, ale już w to nie wierzę. Po raz pierwszy powiem to głośno – Virtus.pro potrzebują zmian. Niekoniecznie zmian w składzie.

Nie rozumiem dlaczego Neo, Pasha, TaZ, Snax i Byali opierają się przed pracą z psychologiem sportowym. Wiktor od dawna wspomina, że oni kogoś takiego nie potrzebują. Mówi, że są na tyle doświadczeni, że sami są w stanie poradzić sobie ze swoimi problemami. Wybacz TaZ, ale za słowami muszą iść czyny. Wszystko się posypało. Drużyna nie działa. Na pewno brakuje pewności siebie. Pojawia się wiele wątpliwości. Nie ma w tym nic złego. Jesteście tylko ludźmi. Każdy z nas ma słabszy okres. Czasami potrzebujemy pomocy z zewnątrz. Taką pomocą może być psycholog sportowy. Virtus.pro go potrzebują. Jeśli to nie zadziała, to koniec drużyny w tym składzie. To koniec składu, który gra razem ze sobą od 4 lat (pierwszy mecz w takim zestawieniu, jeszcze jako ECS, rozegrali 5 września 2013 roku przeciwko k1ck). Problem polega na tym, że nie sądzę, aby Polacy sięgnęli po taką pomoc.

Logika jest zatem prosta. To koniec Virtus.pro. Przepraszam, że mówię to głośno…

Źródło:

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Damian Jaroszewski
Damian Jaroszewski
Redaktor prowadzący, szef działów esport i hardware

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię