Niektóre gry już w zamysłach twórców mają być parodią i jednym wielkim easter eggiem. Taki właśnie jest Rustler, a właściwie Grand Theft Horse.
Rustler to przygodowa gra akcji, osadzona w średniowieczu, z widokiem top-down. Jeżeli miałbym ją do czegoś porównać to zdecydowanie będzie to GTA 2. Identyczny widok, podobna mechanika. Nawet intro z udziałem aktorów zostało wykonane na wzór Grand Theft Auto 2. Zresztą sami twórcy przyznają się do inspiracji różnymi dziełami popkultury i jak zapewniają, wszelkie podobieństwa są czysto przypadkowe. Najlepiej sami porównajcie.
Takich nawiązań jest o wiele więcej. Zadania, jakie będziemy wykonywali podczas gry, przypominają te z GTA 2. Znajdziemy tu średniowieczne „kill frenzy”, czy przywożenie kolekcjonerowi określonych aut… znaczy koni.
W grze wcielamy się w lokalnego przestępcę o imieniu Guy, który zarabia na życie pałając się drobnymi kradzieżami, wymuszeniami, pobiciami oraz kradzieżą koni. Co ciekawe, nasz gangus nadal mieszka z matką i najwidoczniej się jej boi, bo bardzo posłusznie bierze się za oranie pola chwilę po tym jak „poprosiła” go o to słusznych rozmiarów rodzicielka.
Nikt nie spodziewa się hiszpańskiej inkwizycji
Jeżeli liczycie na toporny, średniowieczny klimat i historyczną zgodność epok to możecie sobie darować Rustler. Jest to typowa parodia, do której przeniknęło wiele elementów dzisiejszego świata, jak choćby parkingi (dla koni) czy syreny i koguty policyjne przymocowane do wierzchowców królewskiej straży. Do tego dochodzi możliwość przemalowania konia żeby zmylić pościg. W średniowieczu raczej też nikt nie wypisywał na murach haseł obrażających panującego króla.
Tego typu i innych smaczków mamy tutaj na pęczki – w czasie jednej z misji będziemy musieli odszukać fałszerza wiedźmiarza, do którego zaprowadzi nas osobliwy bard. Innym razem zostaniemy poproszeni o sprowadzenie do właściciela odholowanego na policyjny parking konia o imieniu Płotka. Ale są też momenty, których nikt się nie spodziewał, tak jak hiszpańskiej inkwizycji wyskakującej ze stodoły.
Jeżeli ktoś jest w miarę obeznany z dzisiejszą popkulturą to różnego rodzaju nawiązania będzie wyłapywał niemal co chwilę.
O mechanice w średniowiecznej wsi słów kilka
Całą akcję obserwujemy z góry, w perspektywie top-down lub izometrycznie, w zależności od tego czy znajdujemy się na otwartej przestrzeni czy pomiędzy wysokimi budynkami. Podczas wchodzenia w drzewa powstaje efekt soczewki wokół Guy’a dzięki czemu kamera koncentruje się na naszej postaci. Jednak jest to dość zdradliwe, bo łatwo wpaść wtedy na cienki pień drzewa i dać się złapać lub zabić strażnikom.
Od tych z kolei we wsi i w okolicach miasteczka aż się roi. Dlatego trzeba mieć się na baczności podczas kradzieży czy pozbywania się mieszkańców wsi. Gdy dochodzi do konfrontacji z przeciwnikami, do wyboru mamy zestaw broni w postaci kuszy, tarczy, miecza lub pałki. Sama walka jest czysto zręcznościowa.
Twórcom jednak nie udało się zdecydować na jeden wygodny sposób sterowania. W ustawieniach gry możemy zdecydować czy nawigujemy względem ekranu czy pozycji myszki. Jednak dotyczy to tylko poruszania się po mapie pieszo. W momencie gdy wsiądziemy na konia sterowanie zmienia się na analogiczne jak w GTA 2.
Rustler ma w sobie także małą łyżeczkę RPG, oferując możliwości rozwoju postaci. Drzewko składa się z 16 umiejętności, zwiększających ilość zadawanych obrażeń, zwiększenie wartości punktów życia, możliwość podnoszenia przedmiotów podczas jazdy konnej, etc. Punkty dostajemy zarówno za wykonywanie zadań jak i odnajdywanie ukrytych podków.
Podsumowanie i ocena
Jeżeli lubicie dużą dawkę wylewającego się zewsząd humoru i nawiązań do popkultury, a jednocześnie lata temu zagrywaliście się w GTA 2, to zdecydowanie Rustler jest dla Was. Z pewnością nie powinny grać w niego osoby, które lubią poprawność polityczną i obecną władzę. Komunikaty w stylu „ścigany zboczeniec znalazł schronienie w kościele” u niektórych mogą wywołać święte oburzenie. Rustler wymaga od gracza wyjęcia kijka z okolic pleców.
Pomimo tego, że gra jest we wczesnym dostępie, to widać, że ekipa Jutsu Games przyłożyła się do produkcji i wyszło im to bardzo dobrze. Zadania, jakie przyjdzie nam realizować, z jednej strony są proste, z drugiej wymagają odrobiny sprytu. Do tego dochodzi także syndrom jeszcze jednej misji.
Według mnie do poprawy jest system sterowania oraz celowania oraz problem z blokowaniem konia podczas jazdy pomiędzy drzewami. Świat gry jest dobrze zaprojektowany, a sama mapa ma odpowiednią wielkość, dzięki czemu z jednej strony nie czujemy się klaustrofobicznie, z drugiej możemy szybko nauczyć się rozmieszczenia poszczególnych punktów, a przejazd między nimi nie zajmuje z kolei dużo czasu.
Twórcom nie udało się niestety uniknąć wtórności zadań. Ale jest to bolączka większości gier, gdzie misje skupiają się zwykle na schemacie „przynieś, wynieś, pozamiataj”, tylko o różnym stopniu skomplikowania i złożoności. Na szczęście każde nawet z takich wtórnych zleceń ma dodatkową otoczkę fabularną, która w jakiś sposób tłumaczy konieczność wykonania kolejnej misji z kradzieżą konia.
Rustler bardzo pozytywnie zaskakuje. Na początku można spodziewać się pisanej na kolanie gry niezależnej, ale już po kilku minutach dochodzimy do wniosku, że to misterna, koronkowa robota. Głównym zadaniem Rustler jest dostarczenie graczowi dobrej zabawy i to zadanie jest w 100% spełnione. Misje są krótkie, ale jednocześnie z wyważonym poziomem trudności, stanowiąc małe wyzwania. Sam wątek fabularny jest ciekawy i wciągający. Zdecydowanie jest to produkcja dobra do oderwania się od codzienności i innych gier o ciężkiej tematyce.
Ocena 7/10
Zalety
|
Wady
|