Na ten moment społeczność Destiny 2 czekała bardzo długi czas. Nowy dodatek wreszcie trafił do gry, a razem z nim sporo ciekawych zmian. Postanowiliśmy sprawdzić, jak Beyond Light wygląda w praktyce.
Długa lista nowych zmian
Już na etapie oficjalnej prezentacji Beyond Light wiedzieliśmy, że będzie to przełomowe wydarzenie w historii Destiny. Większość graczy zastanawiała się wtedy, czy Bungie pracuje już nad trzecią odsłoną serii. Deweloper pojawił się jednak na wirtualnej scenie, żeby poinformować, że dwójka ma przed sobą jeszcze sporo dobrego, a kolejnym krokiem w jej rozwoju będzie dodatek, który ujrzał światło dzienne 10 listopada.
Rewolucję w Beyond Light zapowiada już pierwsza cutscenka. W krótkim komunikacie poprzedzającym całą fabułę dowiadujemy się, że kilka planet zniknęło. Od dłuższego czasu wiedzieliśmy, że niektóre lokacje nie mają zbyt wielu zastosowań w końcowej fazie gry. Zostaliśmy więc z EDZ, Księżycem, Nessusem, Dreaming City i Tangled Shore.
Maksymalny poziom Światła wynosi teraz 1260, Ghost doczekał się swoich własnych modów, a spora część broni przeszła na emeryturę, zostawiając miejsce dla nowego ekwipunku. Razem z dodatkiem ruszył również Season of the Hunt, kolejny sezon, który potrwa aż do 9 lutego. Podobnie jak w przypadku poprzednich Battle Passów, do zgarnięcia jest sporo nagród, nowy set i kilka broni.
Głównym miejscem akcji fabuły Beyond Light jest Europa. Stara planeta doczekała się sporego odświeżenia. Dostajemy kontynuację historii słynnej Ciemności, o której słychać w Destiny niemalże od początku dwójki. Teraz poznajemy więcej konkretów, walczymy z nowymi rodzajami przeciwników i wędrujemy po planecie w poszukiwaniu sposobów na pokonanie czarnego charakteru.
Chociaż krótka kampania powinna zadowolić wąską grupę graczy zainteresowaną fabularną częścią Destiny, dla większości stanowi ona wstęp do jednej z większych zmian Beyond Light. Stasis, nowej subklasy, która pozwala zamrażać przeciwników i niszczyć ich na drobne kawałeczki. Umiejętności sprawdzają się świetnie w PvE, ale chwilowo nie mają większego sensu w PvP. Biorąc pod uwagę przesunięcie debiutu Trials of Osiris, Bungie będzie prawdopodobnie pracować w nadchodzących tygodniach nad zbalansowaniem Stasis pod PvP.
Z częścią fabularną Beyond Light nie mam większego problemu. Pod wieloma względami oferuje ona dokładnie to samo co poprzednie dodatki. Poznajemy nowe mechaniki, zwiedzamy Europę i rozwiązujemy uplecioną w kilka godzin intrygę. Wszystko po to, żeby wreszcie przejść do tego, co w Destiny zawsze liczyło się najbardziej.
Ten sam grind w innym krajobrazie
Na ten moment pograłem w kampanię Beyond Light i wbiłem soft cap Światła na swojej głównej postaci. Zrobiłem też nowy Strike, pobiegałem po Europie oraz Cosmodrome i na własnej skórze przetestowałem kilka wprowadzonych z dodatkiem zmian. Przyjemnie było cofnąć się do czasów starego, dobrego Destiny i w nowym świetle zobaczyć Cosmodrome. Europa z kolei, chociaż na pierwszy rzut oka wygląda jak jedna, wielka góra lodu, zaskakuje coraz bardziej, kiedy robimy kolejne misje fabularne i wchodzimy w głąb planety. Jest kilka lokacji, które wyglądają rewelacyjnie i przypominają o imponujących umiejętnościach Bungie w level designie.
W pewnym momencie gra odkrywa jednak przed nami większość kart i wraca do stanu monotonii, jaki większość weteranów będzie kojarzyć z każdego innego dodatku. Sam proces wbijania Światła, przechodzenia fabuły oraz odkrywania mapy wygląda tak samo jak zwykle. Odkrywamy wszystkie sekrety i wpadamy w tę samą pętlę tygodniowych resetów, robienia zadań oraz szukania na mapie silnego ekwipunku.
Doświadczeni gracze nie mają pewnie nic przeciwko takiemu stanu rzeczy i będą zadowoleni z zawartości, jaką przyniósł nowy dodatek. Na horyzoncie jest przecież kolejny Raid, do którego potrzeba co najmniej 1230 Światła. Zniknęło kilka lokacji, gra wydaje się całkiem świeża, a nowe bronie postawią metę do góry nogami. Nie jestem jednak pewny, czy kampania Beyond Light i kolejny sezon wystarczą, żeby przyciągnąć do siebie graczy, którzy kilka miesięcy temu zrobili sobie przerwę od Destiny 2. Pod całą tą mroźną przykrywką drzemie bowiem dokładnie ta sama gra.
Bronie znikają na naszych oczach
Mam bardzo mieszane odczucia względem sunsettingu. Jedną z większych zmian w Beyond Light jest wspomniane wcześniej przejście na emeryturę niektórych broni i pancerzy. Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia wtedy, kiedy do gry wracały random rolle. Odrzuciliśmy na bok stare bronie i zabraliśmy się za grind perfekcyjnych karabinów i pistoletów. Zmianom wprowadzonym w Beyond Light towarzyszą jednak nieco inne odczucia.
Wcześniej pozbywaliśmy się broni, ponieważ w nasze ręce trafiało coś innego. Teraz bronie zostają nam odebrane. Bungie usiadło do pełnej listy ekwipunku w Destiny 2 i zaczęło jeden po drugim zaznaczać wszystko, co stanie się bezużyteczne w Beyond Light. W rezultacie większość mojego skarbca jest teraz oznaczona szarym logo „emerytury”. Oznacza to, że tych przedmiotów nie podniosę do poziomu Światła wyższego niż 1060. Ten los spotkał większość broni i pancerzy z Forsakena czy Shadowkeepa, jak i bronie Pinnacle, czyli Mountaintop, Recluse czy Luna’s Howl.
Nie zrozumcie mnie źle. Już w połowie poprzedniego dodatku na widok Mountaintopa dostawałem zawrotów głowy. Przez długi czas meta w Destiny 2 wyglądała bardzo podobnie, a odejście od najbardziej popularnych broni skutkowało mniej efektywną rozgrywką. Wszyscy kurczowo trzymali się więc tego samego ekwipunku, ignorując wszelkie alternatywy.
Sunsetting nie jest jednak moim zdaniem rozwiązaniem tego problemu. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wprowadzić nowe bronie i zmusić graczy do odłożenia na bok dotychczasowej mety, dając im w ręce coś jeszcze silniejszego. Tak to wyglądało do tej pory. Tymczasem Bungie rezygnuje z systemu Pinnacle, eliminuje z gry większość ekwipunku i nie wrzuca zbyt wiele w jego miejsce. Sytuacja staje się jeszcze bardziej absurdalna, kiedy okazuje się, że niektóre rzeczy wróciły do gry, jedynie w wersji na nowy sezon. Gracze będą musieli więc farmić tę samą broń drugi raz. Z tą tylko różnicą, że maksymalny poziom Światła jednej wynosi 1060, a drugiej 1360.
Sytuacja staje się jeszcze mniej przyjemna w przypadku pancerzy, które zdobywaliśmy przez kilka(naście) ostatnich miesięcy. Większość z nich stała się właśnie bezużyteczna i będziemy musieli zdobyć nowe, podobne przedmioty. Farmienie pancerzy nigdy nie należało do przyjemnych elementów Destiny 2. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że w każdym slocie ekwipunku potrzebujemy kilka przedmiotów z różnymi statystykami.
Beyond Light spędziłem w rezultacie z Sunshotem w ręku, sprawdzając tylko okazjonalnie legendarne przedmioty, jakie trafiały do mojego ekwipunku podczas levelowania. Po pierwszych godzinach czuję się, jakby odebrano mi większość gry, która do tej pory sprawiała mi tyle przyjemności.
10 listopada światło dzienne ujrzała tym samym swojego rodzaju czysta karta. Dostaliśmy ładną, nową lokację, motywację do grindu i obietnicę nadchodzącego contentu. Za niecałe dwa tygodnie debiutuje Raid. Cała społeczność zbierze się wokół wyścigu o World’s First, a Bungie po raz kolejny zwróci na siebie uwagę całej branży. Przyszłość gry zależy więc od tego, co twórcy zdecydują się zrobić z tą uwagę i w jakim kierunku pójdzie to nowe Destiny, które właśnie zaczęło Beyond Light.