Prawie trzy lata po pecetowej premierze Insurgency: Sandstorm w końcu trafiło na konsole starej generacji. Jak New World Interactive poradziło sobie przeportowaniem tej taktycznej strzelanki, dowiecie się z dzisiejszej recenzji.
Muszę przyznać, że nie jestem zwolennikiem grania w strzelanki przy pomocy pada. Podstawowym narzędziem w takich przypadkach są klawiatura i myszka. Jednak tym razem trafiła do mnie konsolowa wersja Insurgency: Sandstorm, którą ogrywałem na PS4 Pro. Z tego powodu musiałem kompletnie przestawić się na inny model celowania, co dodatkowo podniosło poziom trudności.
Spis treści
Pierwsze kroki i wielki upadek
Od pierwszych chwil gra dosłownie rozgniotła mnie niczym robaka. Musiałem nauczyć się „chodzić” i grać zupełnie od początku, jakbym robił to pierwszy raz w życiu. Dodatkowej trudności dodawał fakt, że Insurgency: Sandstorm sama w sobie nie jest grą łatwą, głównie ze względu na to, że nastawiona jest na realizm. Na szczęście ekipa New World Interactive postanowiła nie przesadzać i znalazła to, co nazywam złotym środkiem pomiędzy realizmem, a graniem dla rozrywki. Z tego powodu z pewnością ginąłem zacznie mniej razy i udawało mi się kogoś trafić.
Insurgency: Sandstorm przede wszystkim jest znacznie wolniejsze niż takie Call of Duty czy Battlefield. Szybko nauczyłem się, że bieganie po mapie czy próby zbyt szybkiego pokonywania kolejnych przeszkód terenowych kończą się przedwczesnym zgonem. Tutaj trzeba na spokojnie „usiąść i zastanowić się”. Rozgrywka wymaga przemyślenia oraz taktyki, do tego dochodzi celowanie padem, które swoją drogą też jest o wiele bardziej wymagające niż w innych strzelankach.
Jeżeli tak jak ja sięgacie raczej po bardziej dynamiczne tytuły, to możecie przygotować się na ostre lanie. Zacznijmy od tego, że w Insurgency: Sandstorm brak jest typowego celownika do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni w innych grach. Na szczęście jest kilka opcji strzelania: celujemy z „biodra” na wyczucie, przez co najprawdopodobniej władujemy magazynek dookoła przeciwnika, z ramienia, patrząc na muszkę lub zamontujemy na posiadanej broni celownik laserowy. Taka mechanika okazała się dla mnie wielką szansą na możliwość zastrzelenia kilku wrogów zanim sam padałem jak szmata.
Kolejna kwestia to ciężar ekwipunku. W większości gier zasady są proste – zakładaj pancerz bo inaczej się usmarczesz. W tym przypadku nie ma nic za darmo. Założenie ciężkiego pancerza czy obładowanie się żelastwem, jak raper złotem, spowoduje, że nasza postać dostanie zadyszki po kilku krokach. Jeżeli założymy na siebie zbyt wiele, to zaczniemy szybciej się męczyć. Zmęczony żołnierz to martwy żołnierz. Zmęczenie wpływa na celowanie, co więcej – widok z kamery zaczyna się wtedy bujać jak dres na dzielni.
Zapomnijcie też o strzelaniu w czasie biegu, ewentualnie od razu możecie wyrzucić magazynek do najbliższego kosza na śmieci. Celność w takim przypadku będzie niemal zerowa. Każde starcie w Insurgency: Sandstorm wymaga taktycznego podejścia i znalezienia złotego środka – nie można biegać na oślep i strzelać, jednocześnie nie można się wlec niczym żółw. Gdy opanuje się poruszanie z odpowiednią prędkością, zdecydowanie zwiększa się szansa na ubicie wroga. Zachowanie zimnej krwi i szybkie wycelowanie daje nam ten ułamek sekundy, który zdecyduje kto padnie po serii z kałacha w brzuch. Jest to także znacznie lepsze podejście niż prucie z automatu na ślepo, bo zamiast widzieć zgon przeciwnika, sami znajdziemy się na „pamiątkowej ścianie”.
Kontrola sytuacji i panowanie nad tym co się dzieje dookoła to podstawa. Jeżeli zdarzy się Wam przeoczyć taki mały szczegół jak brak naboi w magazynku, to możecie być pewni, że kolejny napotkany wróg pośle was do piachu szybciej niż zdążycie powiedzieć emu. Swoją drogą, jest to dość ciekawa odmiana po grach, które automatycznie zmieniają magazynki i prawie za nas celują i strzelają. Co ciekawe, magazynki w Insurgency możemy zmieniać na dwa sposoby – wolno i wolniej. Metoda wolniejsza polega na tym, że przekładamy naboje, dzięki czemu mamy jeden strzał więcej.
Grając w Insurgency: Sandstorm przyzwyczaiłem się do tego, że często ginę. Chociaż zdarzały się sytuacje, gdzie to ja byłem odrobinę szybszy i to jednak przeciwnik padał pierwszy. Ciężko jednak przyzwyczaić się do tego, że trzeba samemu zakładać maskę pgaz, jak na PO w szkole średniej. Inaczej po wejściu w trujące opary zaczynamy kaszleć jak stary palacz i stajemy się łatwym kąskiem dla przeciwników. A skoro już jesteśmy przy kaszlu, to zdecydowanie warto grać z wykorzystaniem słuchawek, dzięki czemu nasze uszy pomogą zlokalizować wroga. Na podstawie dźwięków, po pewnym czasie jesteśmy też w stanie ocenić mniej więcej odległość przeciwników. Chociaż zdarzały się sytuacje gdy wróg podchodził bezszelestnie, wpakowując mi w bebech bezszelestną serię z magazynka, co było spowodowane błędami w grze.
Łyżka dziegciu w beczce miodu
Bolączką Insurgency: Sandstorm są właśnie błędy, zarówno graficzne jak i dźwiękowe. W czasie rozgrywki zdarzało się, że niektóre pliki dźwiękowe nie odtwarzały się i ja albo któryś przeciwnik poruszał się i strzelał bezszelestnie. Kolejna sprawa to grafika – chociaż na PS4 Pro Insurgency: Sandstorm działa w 30 fps, to nie uchroniło to gry przed wczytywaniem tekstur w czasie patrzenia na dany obiekt. Winę można zrzucić w tym przypadku na silnik gry UE4. Jednak chyba największy ból tyłka miałem podczas ładowania map. Miałem wrażenie, że spokojnie mogę iść nastawić sobie wodę na herbatę, potem ją zaparzyć, wypić i wrócić do konsoli. Oczywiście nie jest to coś czego nie można przeżyć, ale jednak wpływa na rozgrywkę.
Trzeba jednak przyznać, że jest na czym grać. Konsolowa wersje daje nam do wyboru 14 map, kilkadziesiąt rodzajów broni. Fakt, większość z nich trzeba odblokować samemu, ale potrzeba na to zaledwie kilka godzin grania. Ze względu na moc konsol, rozgrywka PvP została lekko zubożona w porównaniu do wersji PC, przez co zamiast w 28 graczy na konsoli gramy w 20. Chociaż to w zasadzie dość dobre posunięcie.
Podsumowanie i ocena
Insurgency: Sandstorm to odskocznia od wielkich, popularnych obecnie tytułów, która oferuje dobry balans rozgrywki, wysoki poziom trudności oraz dużo „zawartości” na start. Teraz pozostaje czekać, aż deweloperzy połatają kilka błędów i będzie prawdziwy miód.
Ocena 7/10
Dobra gra z dużym potencjałem, ale warto zauważyć, że jest trochę błędów na ps5 i przez 3 dni grania Insurgency: Sandstorm często się crashował ;/