Vampyr – recenzja

Koszmar wojny się skończył. Koniec z walką o przetrwanie. Koniec z zabijaniem. W końcu mogę wrócić do Londynu i pomóc w opanowaniu plagi hiszpanki. Moja wiedza medyczna pozwoli uratować dziesiątki, a może nawet setki ludzi. Tak wtedy myślałem, ale koszmar dopiero się zaczynał. Żądza krwi jeszcze nigdy nie była tak wielka.

Żadne słowa nie są w stanie opisać wojennego koszmaru. Chociaż sam byłem lekarzem, to każda godzina, każda minuta była walką o życie. Czasami własne, najczęściej moich pacjentów. Urwane kończyny i rany postrzałowe leczone w warunkach polowych – wymagano ode mnie cudów, które czasami się zdarzały. Jednak tylko ten, kto był na froncie, wie z czym się to wiąże. Po latach koszmar w końcu się skończył. Powrót do ogarniętego epidemią hiszpanki Londynu zdawał się zbawieniem. Czułem, że to właśnie to miejsce, w którym powinienem się znaleźć. Z moją wiedzą medyczną na temat transfuzji krwi mogłem uratować wielu ludzi. Głupota? Naiwność? Czy zwykły pech? Sam nie wiem, jak nazwałbym to, co wydarzyło się później. Krew, wszędzie krew…

Jak to się zaczęło

Miałem być ratunkiem i pomocą dla tych wszystkich ludzi. Miałem zwalczyć epidemię. Tymczasem okazałem się słaby. Okazałem się ciężarem. Wystarczyła chwila w Londynie, abym sam zapadł na chorobę. Próbowałem walczyć, ale gorączka i drgawki nie dawały mi spokoju. Przeżyłem wojnę. Bomby wybuchały dookoła mnie. Słyszałem świst nabojów przelatujących obok mojej głowy. Zasypiałem wśród krzyków i wrzasków innych żołnierzy. Tymczasem wystarczyła chwila, aby pokonała mnie hiszpanka. Nie mogłem na to pozwolić. Pomimo gorączki musiałem sam spróbować dostać się do pobliskiego szpitala. Jednak zawiodłem. Ostatnie, co pamiętam, to dziwna postać zbliżająca się do mnie z poematem na ustach. Byłem pewien, że to koniec. Zawiodłem. Umieram. A przynajmniej powinienem umrzeć. Tego dnia życie doktora Jonathana E. Reida powinno się zakończyć. Ja jednak nadal żyję. Chociaż nie jestem pewien czy można to nazwać życiem.

Obudziłem się. Nie wiem gdzie. Nie wiem, jak długo byłem nieprzytomny. Wokół mnie same trupy. Znowu poczułem się jak na wojnie. Jednak tym razem było inaczej. Czułem niesamowity głód. Głód, którego nigdy wcześniej nie doświadczyłem. Pragnienie niemożliwe do opanowania. Krew pulsowała. Słyszałem jak płynie w żyłach, jak pompowana jest przez serce. Ogłuszający odgłos uderzeń. Przelewającej się, życiodajnej substancji. Jednak to nie moje ciało odgrywało tę tragiczną arię. To ona. Chciała mnie uratować. Szukała mnie. Znalazła tylko śmierć. Śmierć z mojej ręki. Ale ten głód był nie do opanowania. Czułem, jakby ktoś rozrywał moje ciało od środka. Musiałem zaspokoić pragnienie. Nie panowałem nad sobą. Czy to moja wina? Kto mi to zrobił? Kim się stałem? Czym jestem? Znajdę winnego i odpowie za swoje czyny. Jednak najpierw muszę przeżyć. Ścigają mnie jacyś ludzie. Nie mam wyboru. Albo ja, albo oni. Jeśli mam ją pomścić, to muszę przeżyć.

Czym się stałem? Skąd ta żądza krwi? Czemu mordowanie przychodzi mi z taką łatwością? Przecież składałem przysięgę. Miałem ratować życie, a nie je odbierać. Ale nie mam wyboru. Muszę dowiedzieć się, co się stało. Nie dają mi nic wytłumaczyć. Chcą mnie zabić. Muszę, po prostu muszę przeżyć.

W końcu trafiam do szpitala. Przyjmuje mnie dr Swansea, który wie czym i kim się stałem. Pomimo tego pozwala mi pracować. Wszyscy dookoła wiedzą, że nie mogą wchodzić do mojego gabinetu. Nie mogę też pracować za dnia. Ale zdaje się, że nikt nic nie podejrzewa. Mogę w spokoju badać chorobę i poznawać tajniki mojej przypadłości. Moja historia dopiero się zaczyna i zapewniam, że jest to opowieść wciągająca i ciekawa.

O co w tym wszystkim chodzi?

Nie tak zapamiętałem Londyn. Nie tak zapamiętałem mój ukochany kraj. Miasto przeraża. Nigdzie nie jest bezpiecznie. Ludzie każdego dnia walczą o przetrwanie. Choroba, bandyci, bieda – śmierć zdaje się czyhać na każdym kroku. Kolejne minuty mogą być tymi ostatnimi – zarówno dla mnie, jak i każdego kto jest na tyle szalony, aby stąd nie uciekać. Wszędzie czai się zło. Nawet zwykli ludzie, na co dzień szlachetni zmieniają się w monstra. Wykorzystują innych, stają się bezwzględni. Nie wiem, kto w tym mieście jest prawdziwym potworem. Czy śmierć w niektórych sytuacjach nie może być uznana za zbawienie? Ode mnie zależy los każdego z nich. Zabijając staję się potężny, ale zbliżam się ku ciemności. Krew budzi we mnie monstrum, którego sam się boję.

Życie w Londynie z 1918 roku kręci się wokół czterech głównych dzielnic. Decyzje, które podejmę wpływają na ich kondycję. Czuję się jak Bóg. Ode mnie zależy ich los. Mogę ich leczyć, poprawiając stan dzielnicy. Dlatego tak ważne jest zbieranie składników. Niektóre są bardzo rzadkie. Pragnienie jest tak silne, ale muszę pamiętać, że jestem lekarzem. Przybyłem do Londynu, aby ratować tych biednych ludzi. Miałem poprawić ich sytuację. Pragnienie jest tak silne… Każda wyleczona choroba sprawia, że stają się silniejsi. Wysysając ich krew i ja staję się silniejszy. A może zabijać tylko wybranych, starannie dobierając największe potwory? Potwór Jonathan E. Reid, zabijający inne potwory… Wszystko zależy ode mnie. Każdy wybór, każda decyzja przybliża lub oddala mnie od mroku.

Walka, pomoc innym, zabijanie – wszystko czyni mnie silniejszym. Odkrywam w sobie nowe moce. Staję się potężniejszy. Wzrasta moc mojej hipnozy, dzięki czemu mogę zabijać kolejnych ludzi. Ale czy tego chcę? Doświadczenie wojenne pozwala mi ulepszać moją broń. Bez tego nie przetrwam. Każda walka, nawet z podrzędnym Skalem jest wymagająca. Potrafią atakować w grupie, chronić się przed moimi atakami, aby w odpowiedniej chwili rzucić się na mnie z kłami. Przez cały czas muszę uważać. Ważne jest nie tylko moje życie. Muszę dbać o wytrzymałość, ale też poziom krwi. Bez nich nie jestem w stanie walczyć. Dlatego każdy pojedynek wymaga odpowiedniego podejścia. Atakowanie na ślepo przybliża mnie do spotkania z kostuchą. Czasami trafiam też na potężniejszych przeciwników. Ludzie są coraz lepiej uzbrojeni. Stwory coraz większe i silniejsze. Nie wspominając już o wysłannikach… nie, nie mogę zdradzać zbyt wiele. Musicie tylko wiedzieć, że o śmierć jest bardzo łatwo i to nawet pomimo tego, że jestem Ekonem.

Kto jest wrogiem, a kto przyjacielem?

Czuję, że każda osoba, którą napotykam na swojej drodze skrywa jakąś tajemnicę. Muszę uważać. Nawet przyjaciele mogą mnie zdradzić. Każda z tych osobowości ma swoją historię. Mogę je odkrywać jeśli wystarczy mi na to czasu i chęci. Wskazówki, podpowiedzi, tajemnice ujawniane przez innych mieszkańców Londynu. Wystarczy chwila w zarażonym mieście, aby przekonać się, że nie ma tu postaci czarno-białych. Nikt nie jest idealny. Wszyscy mają swoją historię, w której nie brakuje mrocznych rozdziałów.

Podsumowanie

Mam nadzieję, że taka recenzja – z perspektywy głównego bohatera, przypadła Wam do gustu. Vampyr to gra dobra. Nawet bardzo dobra. W ostatnich miesiącach, a może i latach cierpię z powodu niedoboru ciekawych historii. Oczywiście był świetny Wiedźmin 3, ale nie da się ukryć, że aktualnie królują produkcje multiplayer. Vampyr zaspokoił mój głód. Nie na krew, a na ciekawą fabularnie grę. Nie ma dobrego RPG akcji bez historii. Vampyr jest dobrym RPG akcji.

Oczywiście nie ma gier idealnych. Graficznie gra jest co najwyżej na dobrym poziomie. Daleko mi do zachwytów, ale też trudno do czegoś się przyczepić. No dobra, może poza mimiką postaci, która w wielu przypadkach praktycznie nie istnieje. Za to warstwa audio to już poziom wysoki. Muzyka, dźwięki i tzw. voice-acting sprawiają, że jeszcze bardziej wkręcamy się w świat XX-wiecznego Londynu. Swoją drogą, miasto jest mroczne, pełne zakątków i ciemnych uliczek. Nawet będąc wampirem można czuć przerażenie. Szczególnie, gdy przed naszymi oczami pojawia się wilkołak lub Vulkod, czyli wampir wyszkolony do tego, aby zabijać. Atmosfera grozy jest tak gęsta, że można ją kroić pazurami i spijać niczym krew z tętnicy młodej kobiety.

Największe wrażenie zrobił na mnie główny bohater. Właśnie dlatego zdecydowałem się pisać tę recenzję z jego perspektywy. Wcielając się w doktora Reida czułem jego wątpliwości. Czułem ból i rodzące się sprzeczności, gdy musiał zabijać. Chociaż jego historia jest abstrakcyjna, to utożsamiałem się z nim. Wiedziałem, że każda decyzja może być opłakana w skutkach. A dbanie o kondycję czterech dzielnic jest niezwykle ważne. Jeśli sytuacja stanie się krytyczna, utrudnione staje się handlowanie z postaciami w danym dystrykcie. Na ulicach pojawia się jeszcze więcej stworów i czuć, że dana część miasta chyli się ku upadkowi. Zabicie którejś z postaci ma realne konsekwencje nie tylko dla dzielnic, ale też całej fabuły.

Vampyr nie jest grą wybitną, ale jest bardzo dobrą. W mojej ocenie zasługuje na solidną ósemkę i z czystym sercem mogę ją polecić wszystkim fanom produkcji dla jednego gracza, którzy tęsknili za ciekawymi historiami.

Ocena: 8/10

[pm]+ w końcu dobra gra o wampirach
+ świat nie jest czarno-biały
+ wybory moralne
+ ciekawe postacie
+ interesująca fabuła
+ walki są trudne, ale satysfakcjonujące
– graficznie jest dobrze, ale mogłoby być lepiej
– mimika postaci
– zadania poboczne bywają nudne i sztampowe[/pm]

Źródło:

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Damian Jaroszewski
Redaktor prowadzący, szef działów esport i hardware

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię