Kolejna, 10. już generacja procesorów Intel Core nie przyniesie wielkiej rewolucji. Niebiescy nadal zostają przy litografii 14 nm. Pomimo tego wzrost wydajności ma być znaczący. Mowa nawet o 30-procentowym wzroście mocy obliczeniowej.
Wkrótce powinna zadebiutować 10. generacja procesorów Intel Core. Prawdopodobnie nie będzie to wielka rewolucja. Niebiescy nadal mają problemy z niższymi procesami technologicznymi i kolejny raz byli zmuszeni do pozostania przy litografii 14 nm. Nie oznacza to jednak, że to ten sam, znowu odgrzewany kotlet. Na to Intel nie mógł sobie pozwolić. Dlatego przygotowano kilka nowości, z powodu których zakup nowych procesorów jednak może mieć sens.
Przede wszystkim wszystkie procesory Core 10. generacji mają obsługiwać Hyper Threading, czyli wielowątkowość. Wcześniej była ona zarezerwowana tylko dla najwyższych serii Core i9 oraz Core i7. Teraz Hyper Threading pojawi się również w modelach Core i5 oraz Core i3. Ale na tym nie koniec. Pojawi się też całkowicie nowa podstawka LGA1200 (to akurat nic nowego) oraz nowe chipsety z serii 400. W przypadku niektórych modeli zwiększona zostanie także liczba rdzeni.
To tyczy się między innymi modelu Intel Core i9-10900K, który ma być wyposażony w 10 fizycznych rdzeni i obsługę 20 wątków. Jego TDP zostało też podniesione do 125 W (i9-9900K ma TDP na poziomie 95 W), aby uzyskać wyższe taktowania. W sumie ma się to przełożyć na wzrost wydajności w zakresie od 10 do nawet 30 procent, jak wynika z wykresów Intela.
Do sieci wyciekły wyniki testów nowego układu. W wielu benchmarkach osiąga on o 25-30 procent lepsze wyniki od Core i9-9900K, ale dzieje się tak przede wszystkim w testach wielordzeniowych. W takiej sytuacji samo dołożenie dwóch rdzeni i podniesienie taktowania robi swoje. W programach, w których liczba rdzeni nie ma aż takiego znaczenia wzrost wydajności to już tylko 10 procent. Zatem w niektórych rozwiązaniach wykorzystamy tą dodatkową moc, a w innych różnica będzie niewielka. Jeśli chodzi o gry, to przyrost fps-ów będzie raczej znikomy.