Takiego zamieszania w świecie esportu chyba jeszcze nie było. ESL nie dopuściło do żeńskiego turnieju grupy „zawodniczek”, podających się za osoby transseksualne. Jak się okazało, było to słuszna decyzja.
W turnieju Female Open Summer 2017 chciała wziąć udział drużyna, która – rzekomo – składała się z osób transseksualnych. Tak przynajmniej twierdzili zawodnicy, którzy urodzili się jako mężczyźni, ale twierdzili, że czują się kobietami. Dlatego też chcieli wziąć udział w żeńskich zawodach CS:GO. Jednak organizator turnieju – firma ESL – nie dopuściła ich do zawodów, co wywołało niemałą burzę.
Afera zaczęła się od artykułu serwisu BuzzFeed, który opublikował wypowiedzi poszkodowanych zawodników. ESL został oskarżony o dyskryminowanie mniejszości seksualnych. W sprawę wmieszała się nawet organizacja AnyKey, która dba o interesy mniejszości seksualnych w świecie esportu. Zdaniem przedstawicieli AnyKey wszystkie kobiety mają prawo brać udział w żeńskich turniejach, także transseksualne i zachowanie ESL było niedopuszczalne. W obronę organizatorów wzięły znane na żeńskiej scenie zawodniczki, w tym między innymi Ksenia „vilga” Kluenkowa, zawodniczka Team Secret.
Finalnie cała sprawa okazała się zwykłym, mało śmiesznym żartem piątki mężczyzn, którzy podawali się za osoby transseksualne. Chcieli oni sprawdzić, czy uda im się wziąć udział w turnieju. Na szczęście ESL nie dopuściło ich do zawodów. Gdy sprawa wyszła na jaw, serwis BuzzFeed, który rozpętał eferę, opublikował sprostowanie. Nie zmienia to jednak faktu, że mleko się rozlało i potrzebna jest otwarta dyskusja na temat osobnych turniejów w świecie esportu. Jestem zdania, że nawet turnieje kobiecie nie mają sensu i nie powinny być organizowane. Esport to nie piłka nożna lub siatkówka, gdzie przeszkodą są ograniczenia fizyczne.
Źródło: Polsat Sport