Wygląd i osprzęt

Strona głównaRecenzjeRecenzja laptopa Lenovo Legion Y720

Recenzja laptopa Lenovo Legion Y720

Wygląd i osprzęt

Wygląd

Na moim biurku było wiele przedmiotów mogących zawładnąć moimi oczami, ale wystarczyło wyciągnąć z pudełka laptop Y720, by stały się dla niego zwyczajnym tłem. Już górna klapa informuje nas, że mamy do czynienia ze sprzętem z wyższych sfer. Szczotkowane aluminium pokrywy nadawało jemu elegancji, zaś niestandardowa faktura na wzór krzyżujących się linii świetnie oddawała gamingowy charakter. Udaną kompozycję nieco zakłócało umieszczone na środku logo w kształcie „Y” o czerwonym kolorze. Jakby na siłę producent chciał oznaczyć urządzenie wyrazistym piętnem, lecz w tym przypadku bardziej mu szkodzi, niż pomaga.

O wiele lepiej laptop przedstawia się po odchyleniu klapy. Matowa, czarna powłoka zajmuje prawie że całą zewnętrzną część obudowy i tylko otoczka płytki dotykowej oraz 3 elementy profilowanej maskownicy przebijały się przez grafitową głębię. Samo pudło laptopa nie jest specjalnie duże (38 x 27,7 x 29 cm), lecz podnosząc je do góry szybko przekonamy się, że to zawodnik z dywizji najcięższych skurczybyków. Z wyglądu niby chudzina, niedokarmiana przez producenta, za to kości ma naprawdę ciężkie, bo bez zasilacza waży 3,2 kg. Tak więc sporo mamy ciałka do przytulania palcami, acz niestety po zbrodni namiętności zostają ślady i to bardzo widoczne. Na obudowie wykończonej ze tworzywa sztucznego odciski mnożą się jak króliki w trakcie rui. Utrzymanie we względnej czystości choćby przycisków wymaga zastosowania się do porady perfekcyjnej pani domu – „bez szmaty się nie obejdzie”.

Wróćmy jeszcze na moment do górnej klapy z zabudowanym ekranem. Na plus można zaliczyć solidny jednoczęściowy zawias. Jest nadzwyczajnie sztywny i po ręcznym ustawieniu kąta nachylenia ekranu żadne szturchańce, ani też kontrolowane potrząsanie urządzeniem nie zmieni jego pozycji. Niska elastyczność łączenia z obudową pozytywnie wpływa na wibracje wywoływane podczas transportu. Symulując poziom drgania powierzchni podobny do przygód w PKP, laptop dzielnie znosił tarmoszenie odpowiednio amortyzując pokrywę.

Po zbadaniu wytrzymałości zawiasu, pozostało nam zerknąć na boczki urządzenia. I tu czekała na nas mała niespodzianka. Zarówno z lewej, jak i z prawej strony próżno było szukać wejścia na karty SD. To od razu wyklucza proste zrzucanie zdjęć z aparatu cyfrowego, choć zawsze można zainwestować w zewnętrzny czytnik. Jednak w towarzystwie innych złączy raczej szybko zapomnimy o tej niedogodności. Z lewej strony na wtyczki oczekiwały wejścia: USB 3.0, gniazdo audio, Ethernet i gniazdo zasilania. Natomiast prawa strona to już śmietanka multimedialna. Głodne komunikacji są tu: DisplayPort, HDMI, 2x USB 3.0 oraz Thunderbolt 3.

Osprzęt

Od testowania zawiasu do wyklikania pierwszych znaków na klawiaturze była bardzo krótka droga. Po przekroczeniu granicy czerwonej siatki zasłaniającej głośniczki, dotyku oczekiwał legion przycisków. Każdy z nich reagował bardzo przyjemnie i wypełniał perfekcyjnie powierzone zadania. Nie trzeba stosować na nich zbyt silnego nacisku, by przekazały do systemu rozkaz znaku. Działają dość miękko i oferują płynne, stałe przejście, szybko odbijając się od podstawy. Z natury pracują bardzo cicho, choć można sprawić, by odzywały się głośniejszym dźwiękiem z polotem odbijając je od obudowy. Osoby przyzwyczajone do klawiatur mechanicznych raczej nie będą zadowolone ze stylu pracy, ponieważ skok klawisza jest bardzo niski i liniowy. W tej sytuacji pozostaje tylko podłączyć zewnętrzny sprzęt. Propozycję powinni także rozważyć wszyscy ci, którzy nie wyobrażają sobie klawiatury bez bloku przycisków funkcyjnych typu PageUp, Home. Tutaj po prostu ich nie ma, a ich polecenia przejęły przyciski z bloku numerycznego, które aktywuje się ze wciśniętym klawiszem FN.

Zobacz też: polecaną klawiaturę mechaniczną do gier lub polecane myszki dla graczy

Pomijając charakter pracy, klawiatura jest przyjemna w użyciu za sprawą odpowiednich odstępów między przyciskami, a także dużych pól nakładek, które nawet dla właściciela pokaźnych paliczków powinny być wystarczające. Równie dobrze wypada nadruk na przyciskach. Biały kolorek i wyraźna czcionka są niejako standardem w klawiaturach i tu ten standard zrealizowany jest bezbłędnie.

Dobór białej farby dla znaków był wymuszony przez podświetlenie RGB. Od razu uprzedzam, że nie jest ono w pełni personalizowane. Klawiaturę podzielono na 4 strefy luminescencji i możemy je ustawić tylko w ramach danej części klawiszy, bez możliwości zaprogramowania pojedynczych przycisków. Jeśli zapragniemy zmiany domyślnego ustawienia, to należy się uzbroić w dodatkowe oprogramowanie, bowiem nie ma na klawiaturze takowej funkcji. Bramą do świata kolorów jest aplikacja Lenovo Nerve Center. Na miejscu otrzymamy dostęp do konfiguracji animacji podświetlenia oraz profilu kolorów.

Oprogramowanie posłuży również do aktywacji innych rzeczy. Najbardziej powinny zainteresować nas zakładki Udoskonalenia Dźwięku (optymalizacja Dolby Atmos) i Ekstremalnego Chłodzenia.

W przypadku drugiej opcji, uruchamia ona maksymalne obroty wentylatorów obsługujących CPU i GPU. W tym trybie komputer staje się nieznośnie hałaśliwy, lecz zyskujemy niższą temperaturę pracy.

 

Zobacz też: polecany zestaw głośników dla graczy i słuchaczy

Kiedy w końcu przemacaliśmy od dołu do góry przyciski to uznaliśmy, że i płytka dotykowa zasługuje na szybki numerek z palcami. Gdy było już po wszystkim, miałem o niej mocno podzielone zdanie. Zapytacie dlaczego? Touchpad sam w sobie przyzwoicie reaguje na dotyk i kursor nie miał oporów, by śmigać po pulpicie. W mniej dynamicznych grach pewnie też można by spróbować, ale lewy i prawy przycisk skonsolidowany z płytką wywołałyby poważną nerwicę. Reagują relatywnie sztywno, nadto mają głośny klik i nieprzyjemny styl działania. Rozwiązaniem jest użycie mniejszego nacisku, by nie dociskać płytki do podstawy, ale wymaga to opanowania siły i klikania płytki w ustalonym miejscu. Także jest to opcja tylko dla wytrwałych, a dla pozostałych polecam dobrego gryzonia. Jeśli nadal na takiego polujecie, to zerknijcie na proponowane przez nas najlepsze myszki do gier.

Zostały nam do odpalenia jeszcze głośniki. I muszę przyznać, że tutejsze membranki klasą dźwięku biją na głowę nie tylko większość laptopowych rozwiązań, ale nawet niektóre z tańszych zestawów komputerowych. Nie powinno to dziwić, bo pod pokładem Lenovo znajdziemy system audio firmy JBL i to w wersji 2.1. Wygenerowany dźwięk uchodzi z 2 wysokotonowych głośniczków zamieszonych powyżej klawiatury i basówki usadowionej na spodzie obudowy na wysokości touchpada. Nie ma co liczyć na jakość rodem z urządzeń Hi-Fi lub średniej półki systemów audio, ale głośniczki w Lenovo można pochwalić za klarowny dźwięk i wyraźny średni próg, który dobrze kontrastuje z nieco stłumionym basem. Nie oferuje dudnięcia, ani nawet punktowej zajawki. Brak też płynnego przejścia tonalnego. Za to potrafią głośno pieprznąć, powyżej granicy 85 dB. Podczas wieczornych zasiadówek przesuwając suwak hałasu blisko limitu głośności, odwiedziny sąsiada, a w późniejszym terminie policji są niemal gwarantowane.

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Grzegorz Rosa
Redaktor, szef działów gry i audio

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię