Strona głównaRecenzjeRecenzja laptopa Lenovo Legion Y720

Recenzja laptopa Lenovo Legion Y720

Kultura pracy

Wiemy już, że bohater naszej historii zapisze się w kartach testów, jako nieustraszony łowca gier. Spoglądając na wymagania debiutujących na rynku produkcji wysokobudżetowych, spodziewamy się, że zakupując go dzisiaj w tej konfiguracji będzie mógł organizować kolejne polowania przez następne 3-4 lata. Ale jak to bywa w życiu każdego wirtualnego drapieżnika, soczyste mięcho smakuje najlepiej, gdy w trakcie uczty nie rozpraszają inne dźwięki i zbyt wysoka temperatura otoczenia. Ważna w nagonce na gry jest także możliwość długiego zajadania się krwistymi pikselami na pełnym akumulatorze bez kontaktu ze stałym źródłem energii. Jak w tych sprawach radzi sobie nasz Legionista?

Można by rzec, że raz lepiej i raz gorzej. Pozostawił nas w pewnym niedosycie, mamiąc oczy płynną rozgrywką, a w międzyczasie z całych sił próbując przemówić do naszego rozsądku za pomocą ognia i hałasu.

     

W trakcie zagrywania się w interesujące gierki nie zdajemy sobie sprawy, co w tym czasie przeżywają podzespoły pod obudową. To jednak nie tylko grzech samych graczy, ale i producentów, dla których najważniejsza jest płynność gier. Mieliśmy nadzieję, że Lenovo nie powtórzy błędów konkurencji i zaproponuje podobną temperaturę pracy jak w przypadku Y520. Cóż… by nie być zbyt wulgarnym powiem krótko i na temat – prawda okazała się wyjątkowo okrutna i podła.

Procesor zgrywał przez pewien czas cichą wodę, na luzie płynąc z prądem w granicach 45 stopni. I tak było, dopóki nie uruchamialiśmy żadnych z gier. Gdy przyszło co do czego, kiedy miał pokazać swoje matematyczne talenty w grach, zbyt mocno napalał się na gaming. Pod obciążeniem generował sporą dawkę ciepła na poziomie 94 stopni. Sytuacja niemal identyczna jak w modelu Hyperbook N85. Czy to wina kiepskiego chłodzenia? Po części może i tak, ale wina może leżeć także po stronie dysku M.2.

Zapytacie pewnie, co ma dysk do procesora? Wystarczy spojrzeć na wykres. Patriot Hellfire zachowuje się w czasie pracy, jakby gonił go sam szatan. 91 stopni na module dysku wcale nie śmieszy. Nie szczerzyłem się na widok mikrozacięć pojawiających się w systemie operacyjnym. Rejestrowałem je przy każdym otworzeniu folderu, czy też po rozwinięciu listy opcji prawym przyciskiem myszy. Na szczęście w grach tego typu problemu już nie ma. A wracając do procesora, wysoka temperatura środowiska wytworzona przez magazyn danych może negatywnie wpływać również na jego układ. Podobno ten dysk tak ma i gorączka jest cechą dla niego charakterystyczną.

Obronną ręka z przegrzanego towarzystwa wychodzi moduł graficzny GTX 1060. Mimo wszystkich przeciwności losu oraz obciążających go gier nie dał po sobie poznać, że doskwiera mu temperatura. Jest bardzo chłodny, kiedy nie zajmuje się poważnymi sprawami i nieco cieplejszy (64 stopnie) w trakcie zagrywania się w RE VII lub Elex. GPU należy się za to wielki szacun!

Chwała jednak nie jest jej pisana po wsze czasy. Przekonaliśmy się o tym tuż po odłączeniu laptopa od źródełka prądu. Co się stało, że się zesrało? Spójrzcie na poniższy wykres.

Ciekawa sprawa z tym, że zamieściliśmy tylko wynik otrzymany dla trybu pracy na niewielkim obciążeniu, prawda? To akurat wina samego producenta, który zadecydował, że na akumulatorze drastycznie obniżane jest taktowanie rdzenia grafiki. Nie da się przez to zagrać choćby w CS:GO (poniżej 30 kl/s), mimo że bardziej obciąża CPU niż GPU. Dlatego ten model laptopa musicie wykreślić z listy, jeśli zamierzacie gierczyć w czasie podróży, czy w szkole bez podłączonej ładowarki.

Zresztą, kolejnym argumentem potwierdzającym powyższą teorię jest krótki czas pracy laptopa nawet na luźnym trybie działania (uruchomiony film w FHD, odtwarzacz WMP, aktywna przeglądarka z kilkoma zakładkami, 2 programy z podstawowego pakietu Windows). Nieco ponad półtorej godziny to wynik poniżej oczekiwań. Tu jednak zaznaczam, że test dotyczył ustawień jasności ekranu na 100% i głośności dźwięku na poziomie 45% z aktywnym WiFi. Tylko co z tego? Lenovo Y520 na tych samych ustawieniach wytrzymał prawie 4 godziny, nadto można było pograć bez cięć taktowania GPU! Tego raczej nie trzeba tłumaczyć. Akumulator w wydaniu Y720 przywołuje tylko złe myśli, którymi dla Waszego dobra nie podzielę się.

Ostatni test sprawdzający wydzielany przez laptop hałas również nie zakończył się przesadnie pomyślnie. W spoczynku, z dala od obrazu gierczenia, zachowywał się bardzo kulturalnie. 28-30 dB było dla uszu akceptowalną dawką dźwięku. Chłodzenie ani to przeszkadzało, ani też nie udawało trupa. Jednakże cena za granie w maksymalnych detalach była już chyba za wysoka. Granica 50 dB nie została przekroczona, lecz dużo nie brakowało do realizacji hałaśliwego celu.

Muszę zaznaczyć, że maksymalna skala głośności pracy wiatraków była wynikiem uruchomienia Trybu Ekstremalnego w oprogramowaniu Lenovo Nerve Center. Bez tego temperatura procesora mogłaby być jeszcze wyższa, więc nie kusiłem losu i wolałem podkręcić głośniki, które już po zwiększeniu głośności do 60% były w stanie zagłuszyć wszystko. Aczkolwiek korzystanie z laptopa nie było już takie przyjemne, bo muzyka, wystrzały i inne elementy dźwiękowe były zbyt hałaśliwe i zaczęły drażnić uszy. Dlatego często występujące w recenzjach laptopów hasło „tylko ze słuchawkami” i przy tym modelu powtórzę. Najlepiej, żeby to były słuchawki wokółuszne z dobrą izolacją dźwięków z zewnątrz.

Sprawdź polecane słuchawki dla graczy

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Grzegorz Rosa
Grzegorz Rosa
Redaktor, szef działów gry i audio

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię