Strona głównaRecenzjeGryRecenzja Lies of P – nie spodziewałem się, że soulslike może mnie...

Recenzja Lies of P – nie spodziewałem się, że soulslike może mnie porwać

Nigdy nie uważałem się za wielkiego fana gier typu soulslike. Wygląda jednak na to, że zmieniłem zdanie. Wszystko za sprawą zupełnie nowej wersji Pinokia, a konkretniej gry Lies of P.

Oglądając lata temu anime pt. Pinokio, na podstawie książki Carlo Collodi, nawet przez myśl mi nie przeszło, że wiele lat później postać sympatycznej kukiełki zostanie wykorzystana jako motyw gry komputerowej. I to jakiej gry – mroczne wiktoriańskie klimaty, mordercze marionetki oraz choroba dziesiątkująca mieszkańców miasta Krat.

Za Lies of P stoi studio Round8, które wykorzystało motywy znane z książki Carlo Collodiego o drewnianej marionetce, która chciała zostać prawdziwym chłopcem. W grze mamy okazję wcielić się w tytułowego P niczym Charles Lee Ray w lalkę Good Guy. I w zasadzie na tym podobieństwa się nie kończą, bo nowemu Pinokio bliżej do morderczej Laleczki Chucky niż psotnej marionetki.

Gepetto zaginał, musimy zatem wejść do miasta Krat i poszukać naszego konstruktora. Szybko przekonamy się jednak, że zadanie nie będzie wcale takie łatwe i do zrobienia będziemy mieli znacznie więcej niż odnalezienie ojca. Gracze, którzy wcześniej mieli okazję grać w Bloodborne’a poczują się tu prawie jak w domu. Niektórzy mówią, że Lies of P to w zasadzie druga część gry FromSoftware. Chociaż czuć tutaj spore inspiracje to jest to zupełnie inna gra i nie musicie się obawiać, że znowu gracie w to samo.

Kłamstwo ma krótkie nogi lub długi nos

Ciekawym elementem jaki wprowadzili twórcy jest system kłamstw – podczas rozgrywki będziemy trafiali na pytania, na które możemy odpowiadać prawidłowo lub kłamać. To przekłada się na budowanie późniejszej fabuły lub pomaga nam uniknąć starć. Co więcej, kłamstwa wpływają na naszą postać – tym razem nie chodzi tu o rosnący nos. Twórcy w ten sposób chcą zachęcić graczy do wielokrotnego przechodzenia gry, aby poznać nieco inną wersję historii jaka powstanie na podstawie udzielanych przez nas odpowiedzi.

Kolejną zaletą gry jest klimat oraz lokacje. Miasto Krat stylizowane jest na tzw. belle époque – piękną epokę, czyli okres od zakończenia wojny francusko-pruskiej do wybuchu I wojny światowej. Mroczne, a zarazem piękne lokacje znakomicie budują klimat. Mamy tu także połączenie dużych otwartych lokacji z wąskimi korytarzami oraz „niewidzialnymi ścianami”, które nie pozwalają nam przejść dalej. Co więcej, wąskie przejścia to niejednokrotnie śmierć naszej postaci ze względu na blokowanie się broni. Są też momenty gdy poruszamy np. w katedrze, gdy poruszamy się po wąskich kładkach i belkach, a jeden nieuważny krok, lub atak wroga kończy się naszą śmiercią i koniecznością zaczynania od ostatniego punktu kontrolnego nazwanego tutaj stargazerem.

Stargazery rozsiane są po całej mapie i umożliwiają nam nie tylko poruszanie się pomiedzy nimi, odrodzenie nas i wrogów, ale także udanie do bezpiecznego miejsca jakim jest Hotel Krat. To właśnie tutaj znajdują się przyjaźnie nastawione do nas postacie w tym Sophia, którą przyrównałbym do wróżki z powieści Collodiego – to u niej możemy awansować naszą postać. Poza tym w hotelu możemy także ulepszać bronie lub zmieniać i ulepszać mechaniczną rękę.

Atak, atak!

W Lies of P już na początku mamy możliwość wybrania jednej z trzech broni, co sugeruje występowanie systemu klas. Jednak nie ma tu klas jako takich. Rozwój postaci ogranicza się do wyboru pomiędzy kilkoma statystkami wpływającymi na różne parametry naszej postaci, jak żywotność, siła, i poziom zadawanych obrażeń oraz odporność. Podczas przygody znajdziemy kilka modeli broni, która okażą się wystarczające, zwłaszcza, że możemy je także ulepszać, a także mieszać rękojeści z głowniami, uzyskując tym samym zupełnie nowe oręże.

W grze zabrakło jako takich pancerzy – przebieranie naszej kukiełki ma wymiar wyłącznie kosmetyczny. Od tego mamy amulety oraz części obronne takie jak rama czy przetwornik, które zmieniają parametry postaci. Nie liczcie jednak na stworzenie opancerzonego wymiatacza. Pomimo wykorzystania najmocniejszych części, nadal P może zostać zabity przez podstawowego przeciwnika, wystarczy stracić czujność.

W zamian za to dostajemy dostęp do ciekawego systemu ulepszeń o nazwie Napęd P, który pozwala wykorzystać zdobyty pod drodze kwarc i wykorzystać do różnych ulepszeń takich jak możliwość dodatkowego leczenia, podwójnego uniku, zwiększenia pojemności paska na przedmioty jednorazowe etc.

Podobnie jak w innych grach tego typu, także i Lies of P wykorzystuje system staminy, która wykorzystywana jest zarówno do wykonywania ciosów, uników jak i sprintu. To sprawia, że zdecydowanie lepiej podchodzić do walk w sposób taktyczny i uczyć się na pamięć ataków kolejnych wrogów, żeby stosować doskonałe bloki, które pozwolą nam szybko wyeliminować przeciwnika. W szybkiej eliminacji przeciwników pomaga także możliwość wbijania miecza w plecy oponenta.

Należy jednak zwracać uwagę na wytrzymałość broni, chociaż ja bardziej nazwałbym to ostrością. Co jakiś czas nasz sprzęt musimy naostrzyć, w późniejszym etapie gry podczas ostrzenia możemy sprawić, że broń będzie zadawała dodatkowe obrażenia np. od ognia lub elektryczności.

Wrogowie to nie tylko przypadkowe kukiełki czy zombiaki – po drodze trafimy zarówno na tzw. Mini-bossów oraz bossów. Spotkamy tu zarówno gigantyczne marionetki jak i zmutowane potwory. Przed pierwszą walką z bossem prezentowana jest także animacja, która przedstawia nam naszego oponenta w pełnej krasie. I tu zwykle zaczyna się powtarzanie akcji po kilka lub kilkanaście razy, zanim opracujemy sposób na jego pokonanie. Na szczęście możemy przy tym wykorzystać pomoc zjawy oraz broń miotaną taką jak termit czy baterie, które zadają obrażenia od żywiołów.

Kolejnym elementem, który możemy wykorzystać w walce jest tzw. ręka legionu – w czasie gry możemy stworzyć jej kilka rodzajów oraz dodać kilka ulepszeń. Dzięki temu możemy mieć rękę-miotacz ognia lub wyrzutnie harpunów, które przyciągną wroga do nas albo nas do wroga. Moją ulubioną był właśnie harpun z liną, który przydawał się do szybkiego skrócenia dystansu między nami a wrogiem.

Im dalej w las tym gra staje się trudniejsza. Według mnie Round8 bardzo dobrze wyważyło rozgrywkę. Pierwsze etapy gry, chociaż trudne, dla mnie były także sposobem na naukę mechaniki gry i umiejętności radzenia z wrogami. Potem trafiamy na coraz silniejszych oponentów, przez co nie jest trudno zginąć. Jednak gra daje nam zawsze szansę. Po odrodzeniu się w najbliższym stargazerze możemy odzyskać całe stracone ergo (odpowiednik dusz z soulsów).

Podsumowanie i ocena

Czy warto zagrać w Lies of P? Jak dla mnie zdecydowanie warto. Nigdy nie uważałem się za fana gier typu soulslike, a ten tytuł wciągnął mnie na wiele godzin. Chociaż muszę przyznać, że w międzyczasie wielokrotnie wyłączałem konsolę bo nie mogłem przejść danego etapu. Jednak po godzinie czy dwóch wracałem i szedłem dalej czując ogromną satysfakcję. Tym samym zdecydowanie polecam Lies of P, zwłaszcza, ze gra dostępna jest od dnia premiery w ramach Game Passa na Xbox. Tytuł ten sprawił, że mam ochotę na więcej i będzie trzeba zebrać z kupki wstydu nieograne jeszcze tytuły typu soulslike.

Dostęp do gry w ramach Game Pass na Xbox Series S.

Ocena 9/10

Zalety

  • Gatunek soulslike zyskał nowego fana dzięki Lies of P,
  • Świetny klimat gry,
  • System walki,
  • Rozwój postaci.

Wady

  • Znowu będę bał się laleczki Chucky,
  • Design niektórych wąskich lokacji,
  • Przeciwnicy, których ciosów nie sposób zablokować czy uniknąć.

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

SoSlowGamer
Redaktor, szef działu retro

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię