Praktyczne testy

Strona głównaRecenzjeRecenzja słuchawek Logitech G633 Artemis Spectrum RGB 7.1

Recenzja słuchawek Logitech G633 Artemis Spectrum RGB 7.1

Praktyczne testy

Strasznie długo zabierałem się za tę recenzję, która przeleciałaby przez palce innych redaktorów pewnie w kilka dni. Mój problem nie polegał jednak na braku słów, a ambitnym celu przekazania Wam jak najwierniej faktów nt. jakości dźwięku. A uwierzcie, że można by stworzyć o tym dłuższą rozprawkę. Zaczęłaby się od słów: po przechyleniu kolejnego kubka z [wstawić słowo właściwe względem upodobań] podłączyłem słuchawki, mając do wyboru złącze USB lub 3,5 mm. Decyzja padła na te pierwsze. Od tego momentu umysł odciął mnie od świata zewnętrznego i zapomniałem na amen, że w piekarniku opalała się karkówka na obiad. I pomyśleć, że wszystko, co później się wydarzyło, było powodem jednej pary słuchawek…

Testy zacząłem na domyślnych ustawieniach dźwięku dla odmiany odpalając wpierw muzykę. Kojarzycie pewnie utwór Evanescence – Bring me to life, prawda? Gdy tylko z ust wokalistki wypłynęły pierwsze słowa, wzdłuż mojego karku przeszła kolumna ciar, tak okrutnych, że aż wzdrygnąłem. Niewielkie membranki były niemal jej zwierciadłem głosu. Niesamowicie wyraźnie i wysoko uchwyciły tonację Amy Lee, wydobywając na wierzch chłodną przeciągłość kobiecego wokalu. Po kilku sekundach dołączyła elektryczna gitara i perkusja… o matko. Nie minął jeszcze kawałek, a już wiedziałem, że G633 Artemis Spectrum będą czymś więcej, niż urządzeniem do gier. Scena muzyczna świetnie kontrastowała ze spektrum śpiewanym. Nawet najmocniejsze uderzenia basowe nie zagłuszały środkowej oktawy, jak i wyciszonego głosu Amy. A skoro przy basie jesteśmy, ostro zamiata uszy. Jest mocny i ma właściwą intensywność. Nie zakłóca wyższych poziomów dźwięku, nadto uwypukla mniej słyszalne tło.  

Następne kilka rockowych nut potwierdziło tylko, że każde stadium dźwięku, począwszy od najniższych do najwyższych tonacji jest jakby osobno izolowane i nie gubi się w towarzystwie dominującego rytmu. Kolejne co sprawiło mi wielką niespodziankę, to świetne wydzielenie głównego wokalu od chórku. W niektórych utworach przerobionych w studio czasem ma się wrażenie, że warstwa muzyczna refrenu jest dziełem niesamowitego talentu piosenkarki/arza. Z tymi słuchawkami można wyłapać momenty ich synergii. W przypadku klasycznego rocka i jego alternatywnych odłamów, a także metalowego brzmienia zaryzykuje stwierdzenie, że klasa dźwięku powinna się spodobać niezblazowanym audiofilom. Zarówno gitara elektryczna, jak i akustyczna brzmią rewelacyjnie i bardzo naturalnie. Co więcej, mają długi sustein, graniczący między echem a kumulującym rozbrzmiewaniem. Podobne odczucia ma się w kontaktach z muzyką pop. Fakt, jest najmniej wymagająca, ale trudniejsza pod kątem próbkowania płaszczu wokalnego. Te jednak Artemisiątko łyka i smakuje, jak dobrego niskoprocentowego drinka.

Po przeskoczeniu na mocniejszy dubstep i pseudo trans/electro/house poziom doświadczeń nieznacznie opadł. Wszystkie dźwięki były czytelne, ale czegoś tutaj zabrakło. Przy głośniejszym odsłuchu można wyłapać obniżoną głębię i hermetyzm zmiksowanych dźwięków. To i tak więcej, niż można się spodziewać po gamingowym sprzęcie. Ten radzi sobie najgorzej z muzyką klasyczną. Wyjątkowo odradzam słuchawki Logitech melomanom zasłuchanym w koncertach na żywo. Gitarę klasyczną i akustyczną generują bez skazy, ale inne szarpane oraz dęte instrumenty z dziwną „manierą”.

Odłóżmy na bok muzykę i przejdźmy teraz do pierwszoplanowego obszaru naszych zainteresowań, czyli gier. Jestem zdania, że gdy sprzęt doskonale radzi sobie z odtwarzaniem wymagających piosenek, to i w pecetowych produkcjach potrafi wzmocnić siłę doznań. Cóż… nie myliłem się. Mając do dyspozycji Dooma, CS:GO, Rome 2, Śródziemie, Forzę 7 i kilka demek z grami wojennymi rozpływałem się we wszystkich możliwych nastrojach. W shooterach nigdy wcześniej nie byłem tak blisko wojny, w tolkienowskim świecie orkowie nie brzmieli tak paskudnie, a ryk silnika i momenty nagłego hamowania na śliskiej nawierzchni tak realistyczne. To była istna kumulacja dźwiękowych doświadczeń. Odgłosy wybuchów były tak twarde i przeciągłe, że w przyjemny sposób otępiały uszy. Nie zaznacie tego na zwykłych słuchawkach za 100-200 zł… Jeśli nigdy nie przywdziewaliście munduru i nie strzelaliście z prawdziwej broni, to tak naprawdę nie macie bladego pojęcia, jak genialnie może to brzmieć i jak duży wpływ mają słuchawki na satysfakcję z gry. Tak jak przy odsłuchiwaniu utworów występował wyraźny podział stref dla instrumentów, tak i tu każdy ambient środowiska, ścieżka instrumentów oraz dialogi postaci były odtwarzane z oryginalną płaszczyzną słyszalności. Nie muszę chyba mówić, że grało mi się przez to nieziemsko.

Na domiar mojej przyjemności i Waszej zazdrości, grałem bardzo długo. Kilkugodzinne sesje nie wywoływały żadnego bólu i przemęczenia uszu. No, oprócz pierwszego kontaktu, gdy oddawałem się muzycznym uniesieniom w zawyżonym hałasie. Pozwoliło to jednak doświadczyć wibracji słuchawek. Tak, dobrze czytacie. Grają taki głęboki bas, że poduszki okalające małżowiny zaczynają nieznacznie kurczyć się i rozszerzać, tak jak ma to miejsce z membranami w większych głośnikach.

Co ucieszy potencjalnych nabywców, zastosowany materiał w poduszkach na uszy oraz przy kabłąku jest na tyle miękki, że nie uciska na skórę. Można swobodnie operować w słuchawkach przez kilka bitych godzin. Nadto materiał przepuszcza powietrze, toteż po długim użytkowaniu uszy będą wolne od wilgoci.

Ostatnie, co przeszło przez weryfikację jakości, z pozoru było niedostępne dla oczu. Majk dobrze ukrywał się przed resztą świata w czeluściach słuchawki, ale nic nie trwa wiecznie. Raz wysunięty został wykorzystany do celów nagraniowych. Jego obawa o etykietę przyzwoitego mikrofonu była trochę pochopna. Początkowo posłużył nawet do stworzenia filmu o najlepszych grach do kooperacji. Koniec końców, został zastąpiony przez model wolnostojący, ale jestem zobligowany przyznać, że nie jest wcale taki zły, jak na mikrofon dołączony do słuchawek. Po zaznaczeniu opcji automatycznego usuwania szumu, rejestrował go w minimalnej ilości. Oczywiście, pasmo czułości skupiało się wyłącznie na zachowaniu środkowych dźwięków pomijając bas, lecz bez żadnego majstrowania w programie brzmiało to całkiem czysto. Sami się przekonajcie. Po zabawie w Audacity i podbiciu basu można nawet spróbować dograć komentarz do filmów udostępnianych na Youtube. Tak więc do Voicechatu w grach i rozmów na Skype tym bardziej się nada. 

 

Oprogramowanie

Weźcie sobie na poprawkę, że działałem na konfiguracji domyślnej. Czujecie to?! Ze słuchawek można wyciągnąć jeszcze więcej przy pomocy oprogramowania Logitech Gaming Software. Zanim się zabierzemy za personalizację, wymagane jest podłączenie zestawu przez USB. Wtem odsłonią się przed nami 4 zakładki ustawień. Pod pierwszą z nich znajdziemy personalizację ustawień poleceń dla trzech przycisków G1-G3. Możemy zaprogramować dla każdej gry jakąś z funkcji sterowania, choć z uwagi na tempo rozgrywki oraz pomyłki w wybraniu właściwego przycisku, zalecamy bardziej tradycyjne ustawienie polecenia, jak np. zmiana trybu podświetlenia, przełączenie trybu surround, przełączenie korektora dźwięku.

Obok personalizacji poleceń natrafimy na konfigurację podświetlenia RGB słuchawek. Mowa tu o wąskim polu na obudowie i literce G. Dla dwóch stref możemy ustawić konkretny tryb luminacji (np. oddech, stały kolor, tęcza RGB), poziom natężenia światła, szybkość zanikania lub przejść między kolorami, a także zapisać profil z uśpieniem podświetlenia po określonym czasie aktywności. Jeśli posiadamy inny sprzęt Logitech możemy dodatkowo zsynchronizować profil emisji światła.

Trzecia zakładka udostępnia nam opcje korektora dźwięku. Dzieli się on na podstawowy z predefiniowanymi stylami dla gier (FPS, MOBA) i rozmów oraz zaawansowany, gdzie indywidualnie możemy spersonalizować zarówno głośność niskich i wysokich tonów, jak i wyrównać poziomy dźwięku w equalizerze. Tu również warto zaznaczyć automatyczną niwelację szumu, o ile zamierzamy korzystać z wysuwanego mikrofonu.

Ostatnie i w sumie najważniejsze ustawienie dotyczy systemu przestrzennego 7.1. Do wyboru są trzy profile: DTS 7.1, Dolby i LGS EQ. Przetestowałem wszystkie i według mnie najlepszą wirtualizację dźwięku oferuje DTS. I powiem więcej, to nie jest zwykła symulacja kierunkowości. Widoczna w oprogramowaniu grafika z 7 głośniczkami oddaje rzeczywistą pracę słuchawek. Opiszę Wam to na przykładzie CS:GO. Ze słuchawkami na uszach doskonale wiadomo skąd padają strzały bądź z którego kierunku nadchodzi przeciwnik. Czy to z tyłu, czy to z przodu, dźwięki wskazują kierunek źródła. Jest to genialna rzecz i bardzo przyspiesza naszą reakcję w grze.

A co do odsłuchiwania muzyki z uruchomionym 7.1, tutaj również jest spora różnica w jakości dźwięku. Delikatnie zniekształca wokal, nieco go wyostrzając, ale też ma jedną ważną zaletę – wyciąga z tła mało słyszalne instrumenty, tworząc jeszcze szerszą ekspozycję dla wszystkich instrumentów i wokalu. Może nie pozwoli nam to poczuć się, jakby artyści grali przed nami koncert, niemniej jednak otrzymamy efekt podobny do przebywania w zamkniętym studio muzycznym w trakcie nagrania. Nie będzie to brzmieć zbyt dobrze przy wszystkich utworach. Dużą rolę odgrywa liczba używanych instrumentów i ich różnorodność. Dlatego do gier można wciskać ptaszek przy opcji systemu 7.1 do oporu, a w trakcie zanurzania się w muzyce należy samodzielnie sprawdzić efekt na każdym utworze.

Spis treści

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Grzegorz Rosa
Redaktor, szef działów gry i audio

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię

Spis treści