Obecnie na rynku jest moda na krótkie gry, które w zasadzie same się przechodzą. Gracze mocno narzekają na tego typu produkcje i chcą, aby były dłuższe. Ale nie oszukujemy się, jeżeli gra jest zbyt długa to tylko niewielki odsetek graczy ją ukończy. Wydaje się, że Rockstar znalazł złoty środek.
Premiera Red Dead Redemption 2 już 26 października, ale ekipa Rockstar dopiero, co skończyła robić poprawki i ostatnie szlify. Według informacji, jakich udzielił szef studia Dan Houser podczas tego szlifowania spadło trochę pyłu. Tym samym gra została odchudzona i pozbyto się zbędnych elementów.
Pierwotnie główny bohater Artur Morgan mógł rozwiać dwa wątki miłosne, ale deweloper zdecydował, że jeden z nich nie działa jak należy, więc pozbył się go całkowicie. Podobnie stało się z częścią misji, z którymi był problem techniczny lub nie miały klimatu i były niepotrzebne.
Usunęliśmy misję w pociągu, w którym musieliście się zmierzyć z łowcami nagród. Początkowo wydawało się to zabawne, jednak takie nie było. W tej części procesu tworzenia gier chodzi o kompromis w zespole. Każdy traci cześć gry, który kocha.
Ostatecznie po tym, jak Rockstar zrobiło porządek zostało 60 godzin fabuły. A trzeba przyznać, że to całkiem sporo i wystarczająco. Pierwotnie przed żmudnym procesem wycinania gra miała ok. 70 godzin. Ostatecznie Red Dead Redemption 2 może się pochwalić 300 000 animacji, 500 000 liniami dialogowymi odegranymi przez 700 aktorów głosowych i jeszcze większą liczbą linijek kodu.
Houser przyznał, że podczas tworzenia Red Dead Redemption 2 były momenty, gdy zespół pracował po 100 godzin tygodniowo, aby wyrobić się w czasie. Podobna sytuacja, ale nie tak hardcore’owa miała miejsce podczas tworzenia pierwszej części gry, kiedy to zespół pracował po 60 godzin tygodniowo.
Powinniśmy być spokojni, o jakość tytułu, w końcu nie w każdej grze końskie jądra reagują na zmianę temperatury :).
A na koniec jeszcze przypomnijmy sobie trailer: