Strona głównaRecenzjeGryAlone In The Dark - powrót pradziadka przygodówek po latach

Alone In The Dark – powrót pradziadka przygodówek po latach

O najnowszym reboocie klasycznej serii horrorów Alone in the Dark można powiedzieć wiele, ale jedno jest pewne – jest pierwszą grą z tej serii od ponad dwudziestu lat, która faktycznie zasługuje na ten tytuł.

Dlaczego dopiero ona? Bo nie jest to zglitchowana katastrofa w postaci połączenia strzelanki i akcji ani gra kooperacyjna, w której musisz pozostać w snopie światła. Zdecydowanie jest ona najbardziej autentyczna i bliska pierwowzorom ze wszystkich “nowych odsłon”, które ukazały się do tej pory. Jednocześnie jest to prawdziwy survival horror, w którym gracz może się poczuć samotny i błądzi w ciemności…

Dziwna gra z dziwną oprawą

W nowym Alone in the Dark, będącym rebootem oryginału, wracamy do posiadłości Derceto w Luizjanie lat 20. ubiegłego wieku, gdzie znów możemy się wcielić w Edwarda Carnby’ego lub Emily Hartwood. Próbują oni rozpracować tajemnicę zniknięcia wujka Emily, Jeremy’ego, a wkrótce potem pojawiają się potwory. Niezależnie od tego kogo wybierzemy, historia rozgrywa się tak samo i jest ona… dziwna? Nie tyle pod względem fabuły, która jest zwykłą walką z przerażającym kultem, ale pod względem całej oprawy.

Sposób, w jaki postacie wchodzą w interakcje ze spotykanymi na ich drodze personami jest niezwykły – czasami od razu są do siebie wrogo nastawieni, a czasami angażują się w przyjazne pogawędki, które sprawiają, że nieznajomi brzmią jak starzy przyjaciele. Chociaż może to być kwestia lokalizacji, która straciła coś po drodze w tłumaczeniu – mimo wszystko, interesujące jest to, jak głosy postaci bezsprzecznie pasują do (a może właśnie go tworzą) nieco surrealistycznego tonu całej historii. Jeśli jednak było to zamierzone to rezultat bardziej wprowadza gracza w dezorientację niż robi niesamowite wrażenie.

Nuda… pozorna?

Kolejnym problemem tej gry jest to, że przez jej większość nic się nie dzieje. Owszem, istnieje ogólna sekwencja upiornych wydarzeń, jest kilka punktów fabularnych po drodze, ale wszystko to wydaje się raczej bez większego znaczenia – za to jest dużo błąkania się w tytułowych ciemnościach, zanim wszystkie tajemnice zostaną szybko (za szybko?) wyjaśnione w ostatnim akcie. Zanim dojdziemy do tego momentu, trudno poczuć, że po drodze dużo się wydarzyło. A jednak… z jakiegoś powodu naprawdę podoba mi się ta gra.

Łamacz głowy

Alone in the Dark to dość standardowa gra action-adventure z elementami horroru, ale niesie ona też ze sobą wyraźnie staromodny sposób myślenia o tym gatunku gier, który tworzy czarujący efekt. Jest to rodzaj gry, która daje wrażenie nieco przestarzałej, a mimo to zdobywa popularność wśród widowni z nastawieniem, które najlepiej opisuje określenie “fani antyków”.

Większość przygody spędzamy biegając tam i z powrotem po posiadłości Derceto, znajdując klucze do odblokowania drzwi, zbierając wskazówki i rozwiązując szereg zagadek. Przerywane jest to wizytami w nastrojowych lokacjach zamieszkałych przez potwory, do których można strzelać lub tłuc je łatwo psującą się bronią. Choć żaden element rozgrywki nie wyróżnia się niczym szczególnym, to wszystko tutaj jest solidne, a oprawa i atmosfera otoczenia sprawiają, że gra daje sporo frajdy.

Najbardziej godne uwagi w zagadkach jest to, że kilka z nich potrafi naprawdę zmęczyć mózg. Nie ma tu nic przesadnie trudnego, ale sporo spośród nich wymaga przejrzenia wcześniej zgromadzonych notatek i dokumentów w celu znalezienia rozwiązania lub wyczucia, czego chce zagadka na podstawie wskazówek, które balansują na granicy niejasności. Dawno nie grałem w horror, który naprawdę zmusiłby mnie do zatrzymania się i zastanowienia nad postępami. Z pewnością jest to zmiana tempa w stosunku do zwykłego znajdowania ozdobnych kluczy… choć i tego tutaj nie brakuje.

Fabuła rodem z klasyków

Trzeba przyznać, że największym atutem Alone in the Dark jest fabuła. Podobnie jak oryginalna trylogia z lat 90-tych, reboot jest wypchany po brzegi długimi dokumentami tekstowymi, które są odczytywane w całości jako głosowe monologi postaci. Pomiędzy wpisami do dziennika, artykułami prasowymi, fragmentami książek i wieloma innymi, decyzja o tym czy przeczytać wszystko czy tylko wybrane dokumenty jest naprawdę ciężka. Na szczęście wszystko co gracz musi wiedzieć, aby uzyskać wskazówkę, znajduje się w specjalnym menu.

Przeciwnicy

Potwory nie są szczególnie oryginalne – to po prostu ogólny asortyment różnego typu prawie-zombie i tym podobnych pokrak. Ich brak oryginalności rekompensuje to jak potwornie są one brutalne. Nie boją się rozbijać drzwi, rzucać się na ciebie szaleńczo lub stać i wypluwać w konwulsjach gigantyczne larwy. Potwory są nie tylko agresywne, ale i niesamowicie wytrzymałe. Ich szybkość w stosunku do zdolności strzeleckich Edwarda lub Emily sprawia, że są jeszcze bardziej wymagające, choć czasami zmienia się to w frustrację. No robią tyle niepokojącego hałasu… Dobrze, że twórcy zdecydowali się na zmianę pracy kamery, bo tego połączenia nikt by chyba nie wytrzymał – przypomnijmy, że w pierwszych odsłonach kamera miała stałe położenie w jednym punkcie lokacji.

Prawdziwe, klasyczne Alone in the Dark

Z połączenia tych wszystkich rzeczy otrzymujemy grę, która jest o wiele bardziej przerażająca niż powinna, ale dlatego, że wrogowie są tak bardzo nieustępliwi, że poradzenie sobie z więcej niż jednym jest naprawdę trudnym wyzwaniem. W połączeniu ze świetną oprawą dźwiękową, która sprawia, że brzmi to tak, jakby zło czaiło się za każdą ścianą, Alone in the Dark odnosi sukcesy zarówno na froncie survivalu, jak i horroru. Zapoznając się z grą byłem mile zaskoczony, zwłaszcza biorąc pod uwagę nieciekawą historię serii. Chociaż nie jest to najbardziej dopracowana lub imponująca wizualnie gra, robi wszystko co w jej mocy, aby oddać hołd oryginalnej trylogii dzięki elementom survival horroru i masie wiedzy o świecie, jaką znajdujemy po drodze. Upiorna oprawa graficzna, brutalni wrogowie i sprytne łamigłówki dopełniają całości, dzięki czemu jest to pierwsza prawdziwa gra Alone in the Dark od lat 90-tych. No i Ci, którzy zakupili preorder mogą zagrać postaciami, które wyglądają jak żywcem wyjęte z pierwszej części.

Ocena: 7/10

Zalety

  • nawiązania do pierwszych odsłon
  • dość wierne odtworzenie fabuły
  • smaczki i nawiązania
  • klimat

Wady

  • przeciwnicy
  • interakcje między postaciami

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię