W świecie grania na PC-tach trwa aktualnie niecodzienna sytuacja. Wieloletni hegemon tego rynku – Steam – ma poważnego konkurenta w postaci Epic Games Store, który podbiera mu najważniejsze premiery. Gracze się oburzają. Ale czy rzeczywiście jest o co? Czy to EGS jest w tej historii tym złym?
Rywalizacja między Epic Games Store i Steam to gorący temat ostatnich tygodni. Dotychczasowych, samodzielny lider nie musiał się za bardzo starać, bo i tak nie miał poważnej konkurencji. Tymczasem nagle na rynku pojawia się nowy gracz, który bez żadnych skrupułów wchodzi jak do siebie i zmienia dotychczasowy porządek. Wiele gier nie debiutuje już na Steamie. Zamiast tego musimy instalować kolejny launcher. Gracze się oburzają, Steam zarzuca niesprawiedliwość, a wydawcy i deweloperzy tłumaczą się ze swoich decyzji. Wygląda to trochę tak, jakby pojawił się nagle czarny charakter, który zrzucił białego rycerza z jego konia i teraz podszywa się pod niego, jednocześnie kradnąc i mordując.
Ale czy tak rzeczywiście jest? Czy to Epic Games Store jest w tej historii czarnym charakterem? A może jest wręcz przeciwnie? Może to właśnie czarny charakter miał do tej pory kontrolę nad rynkiem i robił co chciał, aż nagle pojawił się bohater, który chce z nim walczyć. A gracze, przyzwyczajeni do starych rządów, zamiast cieszyć się z nowych możliwości, mają syndrom sztokholmski i wielbią dotychczasowego oprawcę?
Zobacz: Epic Games Store gra ostro. Kolejne duże tytuły na wyłączność
Można powiedzieć, że takiego zdania jest jeden z byłych pracowników Valve. Na Twitterze napisał on, że Steam zabijał granie na PC.
– To Steam zabijał granie na PC. Nałożył on 30-procentowy podatek na całą branżę. Nie masz pojęcia, jak zyskowny Steam był dla Valve. To była wirtualna maszynka do drukowania pieniędzy. To zniekształciło całą firmę. Epic Games Store naprawia rynek – napisał Richard Geldreich.
Trudno się z tym nie zgodzić. Wiele lat temu Steam, ze swoimi 30 procentami, malował się jako zbawca rynku. Musicie wiedzieć, że wtedy wciąż królowała sprzedaż pudełkowa, na której deweloperzy i wydawcy tracili aż 50 procent. Steam wtedy uratował granie na PC-tach i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Jednak dzisiaj kupujemy gry przede wszystkim cyfrowo i w tym momencie to Steam jest tym złym, cały czas zabiera 30 procent dla siebie. To kolejna bariera, której twórcy nie byli w stanie przeskoczyć. Epic Games Store daje im tą możliwość, zabierając zaledwie 12 procent zysków ze sprzedaży.
Zobacz: Bombardowanie recenzjami nie ma już sensu. Steam sobie z tym poradził
To też może być jeden z powodów, dla którego nigdy nie doczekaliśmy się Half-Life 3, Left4Dead 3 czy też większych zmian w CS:GO. Valve miało się dobrze i zarabiało mnóstwo pieniędzy. Po co ryzykować wydawanie nowych gier, które mogą okazać się fiaskiem, gdy można pobierać 30 procent od wszystkich sprzedawanych gier na Steamie? Dlatego nie przekreślałbym Epic Games Store. Wręcz przeciwnie – cieszę się, że powstała konkurencja dla Valve. Pamiętajcie, że rywalizacja zawsze jest dobra dla konsumentów. A większy zarobek na grach, to też lepsze gry w przyszłości, a być może także tańsze gry.
Zapominacie o jednym. Steam to nie tylko sklep, jest to duża społeczność. Co powiecie tym, którzy wbijali lvl na steam, tym którzy kupowali każda grę nawet w nią nie grając, aby jego konto „wyglądało”. Boli ich to ,ze nie mogą grać we wszystkie gry na jednej platformie. Trzeba się przelogowywac tylko żeby zagrać w kilka gier. Powiem jeszcze jedno są tez tacy którzy nienawidzą fortnite(sam jestem w tym gronie). Boli mnie to ,ze musze wchodzić na platformę które nie ma nawet trybu offline. Już chyba wole poczekać i kupić te gry na steam. Będą same plusy gra na steam i taniej…