Vortex to polska usługa streamingu gier często porównywana do Google Stadia. Różnica między nimi jest jednak ogromna – Vortex faktycznie działa, a liczba jego użytkowników stale rośnie. Mieliśmy okazję porozmawiać z przedstawicielami projektu oraz prezesem firmy RemoteMyApp i podpytać o ich plany na najbliższe miesiące.
Vortex działa i stale rośnie
Vortex, nazywany też Netflixem z grami, jest dostępny od kilku miesięcy. Z usług serwisu korzysta obecnie ponad 8 mln użytkowników, a ich liczba dynamicznie rośnie, o ok 500 tys. miesięcznie. Obok tych liczb nie można przejść obojętnie. Warto też zauważyć, że większość z nich to gracze mobilni, którzy stanowią ok 60% wszystkich użytkowników.
Choć Vortex jest polską usługą, największą popularnością cieszy się za granicą. Głównie w Stanach Zjednoczonych, ale również Brazylii. W Polsce o platformie słyszało stosunkowo niewiele osób, jeszcze. W najbliższym czasie o Vortexie powinno być głośno. Również sama strona internetowa usługi będzie w niedalekiej przyszłości dostępna w języku polskim.
Premiera Google Stadia, jak mówią osoby zarządzającej projektem, jest dla nich promocją. W świadomości ludzi coraz częściej pojawia się granie w chmurze, więc siłą rzeczy szukają rozwiązań, które są już komercyjnie dostępne. I tutaj na prowadzenie wysuwa się Vortex.
Zobacz: Wiedźmin 3 w usłudze Vortex
Tanio, ale z ograniczeniami
Abonament Vortexu kosztuje 10 dolarów i pozwala na granie przez 100 godzin miesięcznie. Jak przekonują twórcy usługi, to wbrew pozorom wcale nie jest zbyt mało. 100 godzin w zupełności wystarcza dla większości graczy, a w przypadku wykorzystania limitu zawsze można go powiększyć. Póki co są to na tyle rzadkie przypadki, że są rozpatrywane indywidualnie. To niedługo zmieni się za sprawą nowych opcji abonamentowych, ale o tym za moment.
10 dolarów nie jest wygórowaną kwotą i na chwilę obecną usługi, jakie dostajemy za tę kwotę, są delikatnie ograniczone. Chodzi tutaj głównie o rozdzielczość, która we wszystkich grach jest obniżona do 720p. Hardkorowi gracze powiedzą – mało! Ale… dzięki temu możliwe jest granie nie tylko na słabym sprzęcie, ale przede wszystkim słabym Internecie. Do sprawnego działania Vortexu wystarczy Internet o prędkości już 10 Mb/s, wiec nawet stara, miedziana Neostrada sobie z tym spokojnie poradzi. Do tego gry uruchomimy również na smartfonie lub tablecie z Androidem. Powiedzmy sobie szczerze – pogoń za cyferkami to jedno, ale na 6-calowym ekranie nikt nie zobaczy różnicy między 720p, a 1080p. A Wiedźmin 3 na najwyższych detalach uruchomiony na smartfonie nawet w 720p zrobi duże wrażenie.
Niska cena abonamentu ma też jeszcze jedno ograniczenie. Gry AAA, czyli wspomniany Wiedźmin czy GTA V musimy posiadać na własność. Abonament (jeszcze) nie pozwala na granie we flagowe produkcje bez ich wcześniejszego kupienia. To po części przypomina trochę usługę GeForce Now.
W przypadku Vortexu bardzo często pojawia się pytanie o darmowy okres próbny. W końcu ma go też Netflix. Choć zdania w firmie są podzielone, na chwilę obecną taka opcja nie jest dostępna, ale jej pojawienie się w przyszłości nie jest wykluczone. Póki co przed rozpoczęciem grania można skorzystać z prostego testu jakość połączenia, a kupując dostęp do usługi w Google Play mamy 15 minut na jej przetestowanie i ewentualny zwrot.
Choć z jednej strony wprowadzenie darmowego okresu próbnego byłoby dobrym posunięciem, to zapewne podobnie jak w przypadku Netflixa, konieczne byłoby dokładne weryfikowanie osób korzystających z darmowego dostępu. Miłośników januszowania nie brakuje i stworzenie takich mechanizmów, dla bardzo młodej firmy, byłoby sporym przedsięwzięciem.
Trochę techniki
Wiemy już, że gry w Vortexie uruchamiane są w rozdzielczości 720p, w najwyższych detalach i wystarczy do tego Internet o prędkości 10 Mb/s. W grach mamy dostęp do ustawień graficznych, wiec możemy obniżyć poziom detali, ale to nie ma żadnego znaczenia. Usługa przesyła do naszego urządzenia sam obraz i nie ma tu żadnej różnicy, czy będzie to obraz gry w rozdzielczości low czy high. Dlatego też nie ma sensu ich ruszać.
Ważną informacją dla polskich graczy jest to, że uruchamiając Vortexa w Polsce łączymy się z serwerami znajdującymi się w naszym kraju, co dodatkowo zmniejsza opóźnienie. Te w przypadku dobrego Internetu wyniesie 1-2 ms. Twórcy usługi zapewniają, że zazwyczaj maksymalne opóźnienie to 10 ms.
Priorytetem w działaniu gier jest płynność, więc jeśli spada nam jakość połączenia, to usługa automatycznie zmniejszy bitrate obrazu, więc ucierpi na tym jakość grafiki. W przypadku dynamicznych gier, w których liczy się każdy FPS, to rozwiązanie idące w prawidłowym kierunku.
Jeśli komuś zależy na bardziej szczegółowych informacjach technicznych, to Vortex korzysta z serwerów bare metal dostarczanych przez OVH. W przyszłości mają do nich dołączyć również rozwiązania chmurowe, dzięki czemu możliwe będzie korzystanie z rozwiązania hybrydowego i mówiąc wprost, jeśli fizyczne serwery przestaną się wyrabiać, to wspomogą je wirtualne serwery w chmurze.
No i w końcu informacja, na którą zapewne czeka wiele osób – na jakim sprzęcie są uruchamiane gry? Udało mi się dowiedzieć, że karty graficzny (ponownie, jeszcze) są różne i ich wydajność jest porównywalna z kartami Nvidia GeForce 1050 Ti oraz 1080 Ti. Rozstrzał jest spory, ale też podobnie jak grafika w grach dostępnych w usłudze. Pomimo tego RemoteMyApp dąży do ujednolicenia sprzętu, tak żeby wszystkie gry były uruchamiane na takich samych układach graficznych.
Zobacz: Vortex – polska Stadia działa już od dawna. Teraz zwiększa zasięg dzięki IBM
W przyszłości więcej możliwości
RemoteMyApp, twórcy Vortexu, pracują nad poszerzeniem dostępnej oferty. Przede wszystkim będą to nowe opcje abonamentowe. Wraz z oczywistym wzrostem ceny abonamentu pojawi się dostęp do wyższej rozdzielczości oraz większe lub całkowity brak limitów czasowych dla rozgrywki. Jak na razie mówi się o dwóch nowych planach.
Aktualnie trwają też rozmowy z partnerami dotyczące gier dostępnych w ofercie. Twórcy Vortexu dążą do tego, żeby nie trzeba było kupować gier przed ich uruchomieniem w usłudze. Samo kupienie abonamentu, jak w choćby Netflixie, ma dawać dostęp do pełnej oferty gier, w tym tytułów AAA. Celem jest również maksymalne obniżenie czasu oczekiwania od momentu premiery gry, do momentu pojawieniu się jej w ofercie Vortexu. To są jednak już bardziej odległe plany.
Biblioteka gier w usłudze już teraz jest stale zmieniana. Jeśli dana gra nie jest popularna wśród graczy, znika z oferty i jej miejsce zajmuje nowa pozycja.
Przyszłość grania to streaming?
Tak twierdzą osoby odpowiedzialne za rozwój Vortexu. To również zdanie wielu rynkowych gigantów. Nie bez powodu Microsoft i Google stawiają na granie w chmurze. Choć może to nie być po myśli producentów sprzętu, bo do grania w nowe gry nie będziemy już potrzebować pod biurkiem potwora za kilka tysięcy złotych.
Streaming gier jest jeszcze nieobecny w świadomości zwykłych ludzi. W miniony weekend nie byłem w stanie przekonać człowieka do tego, że taka technologia jest możliwa. Nie był on w stanie uwierzyć, że mogę tu i teraz (o ile mam stabilne łącze internetowe) uruchomić grę na komputerze w siedzibie firmy gdzieś na świecie, grać na nim, a całość oglądać na ekranie swojego smartfonu. Dla wielu osób może brzmi to jak fantastyka, ale hej! to jest tu i teraz. Ta fantastyka dzieje się na naszych oczach.
Osoby odpowiedzialne za rozwój Vortexu mają ambitne plany w związku z rozwojem platformy. Jak na razie są na wygranej pozycji, bo w porównaniu z Google Stadia ich produkt jest już dostępny dla każdego. Nie jest jeszcze aż tak imponujący, ale jest na wyciągnięcie ręki, a do tego stosunkowo tani.
Już niedługo będziemy mieli możliwość przetestowania dla Was działanie Vortexu w różnych konfiguracjach, a być może również i Wy dostaniecie od nas taką możliwość. Śledźcie nas na bieżąco, aby tego nie przegapić.
Zobacz: Jaka będzie cena Google Stadia i ile będzie dostępnych gier?
Zobacz: Microsoft pokazuje Project xCloud w akcji. W Forza Horizon 4 zagracie na komórce
OVH? Ostatnio czytałem news o ich współpracy z NVIDIA, może będzie z tego coś ciekawego?
„W końcu nie bez powodu nadchodzące konsole kolejnej generacji będą pozbawione fizycznych napędów. ”
A to nowina. Nie poniosło Was aby? Bo jak na razie to obecny Xbox One ma wyjść w wersji bez napędu 😉