Droga Team Kinguin do wygrania DreamHack Open Montreal to prawdopodobnie jedna z tych historii, którą zawodnicy będą opowiadać swoim dzieciom i wnukom. Najważniejsze jest jednak to, że opowieść ta kończy się happyendem.
Po dotarciu do Montrealu okazało się, że razem z graczami nie dotarły ich walizki. Już pal licho ubrania czy żele pod prysznic. W tym przypadku ważniejszy był sprzęt – myszki, klawiatury i słuchawki. Szybkie odzyskanie bagaży nie było możliwe. Na szczęście na turnieju w Montrealu pojawili się też zawodnicy AGO Esports, którzy w początkowych spotkaniach wsparli kolegów z Polski i pożyczyli im swoje sprzęty. Ostatecznie Team Kinguin odzyskali walizki, a z nimi myszki i klawiatury i w półfinale pokonali… AGO Esports. Byli przy tym bezwzględni, bowiem na dwóch mapach oddali kolegom zaledwie 12 punktów.
Fot. DreamHack/Adela Sznajder
Przed nimi został już tylko finał BO3 przeciwko ENCE z allu w składzie. Spotkanie nie było już tak jednostronne jak półfinał, ale ostatecznie zakończyło się wynikiem 2:0 na korzyść Pingwinów. Na Nuke’u do ostatniej chwili musieliśmy drżeć o zwycięstwo Polaków, ale finalnie to oni zdobyli 16 rund i zwyciężyli 16:14. Druga mapa tego spotkania – Dust2 – była już mniej wyrównana i zakończyła się wynikiem 16:9. Dzięki temu TaZ i spółka zgarnęli 50 tys. dolarów i sporo punktów do rankingu.