Star Wars Battlefront II, NBA 2K18, Call of Duty: WWII i wiele, wiele więcej. To wszystko gry, w których duży nacisk położono na płatności wewnętrzne, czyli tzw. mikrotransakcje. Mało komu się to podoba, ale prawda jest taka, że nie ma już od tego ucieczki. Tym bardziej teraz.
Mikropłatności w grach są czymś normalnym, a nawet akceptowalnym, ale pod warunkiem, że mówimy o produkcjach mobilnych. Jeśli gra na telefon jest darmowa, to jestem w stanie zrozumieć chęć zarobienia na niej w inny sposób. Ma to swoje obostrzenia, bowiem gra nie może być w modelu tzw. „pay to play” lub „pay to win”. Co to oznacza? Gra za darmo ma być możliwa. Nawet jeśli byłoby to czasochłonne, to pokonywanie kolejnych poziomów bez wydawania pieniędzy powinno być możliwe.
Sytuacja zmienia się w przypadku gier na PC, za które płacimy przecież grube pieniądze. Sytuacja staje się powoli absurdalna. Deweloperzy z roku na rok przesuwają granicę coraz dalej. Już w przypadku Star Wars Battlefront II, jeszcze przed premierą gry, mówiło się o systemie „pay to win”, który mocno faworyzowałby w rozgrywkach sieciowych graczy, którzy dodatkowo zapłacili. Co prawda z czasem EA się z tego wycofało, ale mleko się rozlało. Po raz kolejny cierpliwość graczy została sprawdzona i nie jestem pewien, czy społeczność kolejny raz zareaguje równie mocno. Człowiek szybko się przyzwyczaja, także do złego.
Czemu o tym piszę? Ponieważ opublikowane zostały wyniki finansowe Ubisoftu za pierwszą połowę fiskalnego roku 2018. Jest to pierwsze 6 miesięcy w historii francuskiej firmy, w której przychody z płatności wewnątrz gier, abonamentów i wszelkiej maści DLC są większe niż z cyfrowej sprzedaży własnych produkcji. Mikropłatności przyniosły 174,5 mln euro przychodu, co stanowi wzrost aż o 83 proc. rok do roku. Dla porównania cyfrowa sprzedaż gier odpowiada za 168 mln euro przychodu, co jest wynikiem lepszym o 57 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim.
I jak w tej sytuacji deweloperzy i wydawcy gier mają zrezygnować z mikrotransakcji skoro te przynoszą im coraz więcej pieniędzy? A wszystkiemu jesteśmy winni my sami.
Źródło: TweakTown