Wojna Krwi: Wiedźmińskie opowieści nie okazało się sukcesem. Fabularna wersja Gwinta dla jednego gracza nie sprzedaje się najlepiej, co przyznał sam szef CD Projekt Red. Dlatego gra nie będzie sprzedawana już tylko przez GOG-a i trafi też na Steama.
Thronebreaker, bo taka jak angielska nazwa gry, zadebiutował niecały miesiąc temu – 23 października. Spotkał się z ciepłym przyjęciem recenzentów. Niemal wszyscy chwalili grę, co widać między innymi po średniej ocenie na Metacritic, która wynosi aż 85 punktów. Jednak nie przełożyło się to na sprzedaż.
– Mając na uwadze powyższe opinie i pozytywne komentarze ze strony branżowych ekspertów, Zarząd Spółki zakładał wyższy, niż osiągnięty od premiery do dnia publikacji sprawozdania, poziom sprzedaży tytuł – czytamy w raporcie CDP Red.
Co na tym zaważyło? Powodów można wskazać wiele. W przypadku Wojny Krwi CD Projekt Red nie może pochwalić się dobrym marketingiem. Gracze początkowo nie wiedzieli, czym w ogóle grać ma być. Sam użyłem we wstępie sformułowania, że to fabularny Gwint dla jednego gracza. Ten, kto grał w Thronebreakera wie, że nie jest to do końca precyzyjne określenie. Tak naprawdę należałoby powiedzieć, że to RPG w stylu Heroes of Might and Magic z elementami karcianki.
Zobacz także: Cyberpunk 2077 jest już w pełni grywalny od początku do końca
Po drugie, gra była dostępna tylko za pośrednictwem GOG.com. Może i w Polsce jest to bardzo znana platforma, ale na świecie nie ma aż tak dużej liczby odbiorców, jak Steam. Dlatego też w CD Projekt Red zdecydowano o udostępnieniu Wojny Krwi także na platformie Valve. Stało się to dokładnie tydzień temu – 9 listopada. Warto też pamiętać, że w grudniu gra trafi na konsolę – PS4 i XOne, gdzie jest sporo fanów uniwersum Wiedźmina. Może to poprawi sprzedaż.