Wstęp
Minęło już kilka tygodni od premiery kart graficznych Nvidia GeForce RTX 20xx, a my dopiero teraz mamy okazję sprawdzić, jak w praktyce działa ray tracing. Według Zielonych RTX 2070 to minimum, aby móc cieszyć się śledzeniem promieni. Postanowiliśmy to sprawdzić. Przy okazji przyjrzeliśmy się też technologii DLSS.
Karty graficzne Nvidia GeForce RTX 20xx zostały oficjalnie zaprezentowane 20 sierpnia, czyli aż 3 miesiące temu. Zatem dlaczego dopiero od zeszłego tygodnia możemy sprawdzić, jak ray tracing działa w praktyce? Winnych jest tutaj kilku. Po pierwsze, producenci gier nie kwapią się z wprowadzeniem nowej technologii. Póki co możemy ją zobaczyć jedynie w Battlefieldzie V. Oprócz tego śledzenie promieni miało się pojawić również w Shadow of the Tomb Raider, ale jak na razie Square Enix milczy na ten temat. Po drugie, winny jest Microsoft, a konkretnie opóźniająca się aktualizacja Windowsa. Do działania ray tracingu wymagane są biblioteki DirectX Raytracing, które zostały dodane do Windowsa 10 dopiero za sprawą ostatniej aktualizacji. Ta przysparzała użytkownikom sporych problemów, więc została wycofana. Przywrócono ją dopiero niedawno. To wszystko sprawiło, że aż 3 miesiące czekaliśmy na debiut technologii, która miała być znakiem rozpoznawczym architektury Turing.
Ale w końcu się doczekaliśmy i mieliśmy okazję przetestować wpływ ray tracingu na wydajność w grze Battlefield V. Na dodatek udało nam się to zrobić na najsłabszym modelu z całej rodziny, czyli GeForce RTX 2070 marki Zotac i to w wydaniu Extreme.