PlayStation 5 doczekało się kolejnego ekskluzywnego tytułu. Po udanej premierze Returnal przyszedł czas na hit z nieco innego gatunku. Insomniac Games w przerwie od Spider-Manów usiadło do nowego Ratcheta & Clanka. Efektem ich starań jest najbardziej imponująca gra nowej generacji.
Rift Apart zaczyna się od kolejnego, hucznego święta zorganizowanego na cześć głównych bohaterów. Zawiedziony nieco Ratchet stwierdza, że nie zasługują na takie traktowanie, ponieważ od ich ostatnich sukcesów minęły lata. Jak na zawołanie, jeszcze w trakcie krótkiego tutorialu prezentującego podstawy sterowania, imprezę rujnuje Dr. Nefarious. Słynny czarny charakter przybywa z kolejną misją przejęcia kontroli nad światem i podobnie jak w kilku innych przypadkach, wychodzi mu to dosyć pokracznie.
Nefarious kładzie swoje ręce na maszynie otwierającej przejścia do alternatywnych rzeczywistości, zbudowanej przez Clanka dla Ratcheta w celu znalezienia jego rodziny. Za pomocą potężnej broni Nefarious otwiera rzeczywistość, w której to on zawsze zwycięża i znika w fioletowym portalu, zmuszając dwójkę bohaterów do pogoni za nim. Trafiamy w rezultacie do mrocznego świata kontrolowanego przez Emperora Nefariousa. Naszym zadaniem jest oczywiście uwolnienie tej rzeczywistości od jego rządów i odzyskanie skonstruowanej przez Clanka maszyny.
Fabularnie Ratchet & Clank dostarcza dokładnie tego, do czego przyzwyczaiły nas poprzednie gry. Jest sporo humoru, krótkich rozmów pomiędzy bohaterami w trakcie eksploracji mapy i niezdarny Nefarious, który swoją nieudolnością sam siebie wpędza w tarapaty. Dodatkową atrakcją w Rift Apart są również bohaterowie alternatywnej rzeczywistości. Większość postaci znanych ze świata Ratcheta & Clanka w innej rzeczywistości wybrała bowiem nieco inną ścieżkę kariery. Jak zapowiadały już przedpremierowe zwiastuny, nie zabrakło również miejsca dla nowych bohaterów, w tym drugiego Lombaxa, który jest tutaj nieodłączną częścią historii.
Świat zbudowany przez Insomniac Games w Rift Apart działa i wygląda znakomicie. PlayStation 5 przyniosło sporo nowych możliwości, których potencjał widać doskonale po jednym z pierwszych tytułów ekskluzywnych tej konsoli. Nie widać żadnych ekranów wczytywania, a płynności z jaką gra przechodzi z cutscenki do gameplayu nie widzieliśmy nigdy wcześniej. Pod względem technicznym i wizualnym Rift Apart to po prostu next game’owe doświadczenie. Jeżeli do tej pory nie czuliście się częścią nowej generacji i mieliście wrażenie, że PlayStation po prostu trochę urosło i zmieniło UI, Insomniac Games zademonstruje Wam, jak będą wyglądać gry tworzone z myślą o nowej konsoli Sony.
Jak przystało na Ratcheta & Clanka, wrażenie robi różnorodność, jaką niesie ze sobą alternatywna rzeczywistość. Gra podzielona jest na kilka planet, każda ze swoim zestawem znajdziek, zadań głównych oraz pobocznych. Podczas kampanii odwiedzamy każdą z nich, poznajemy jej mieszkańców, czasami nawet mechaniki charakterystyczne dla tej lokacji. Po przejściu części fabularnej mamy możliwość dalszego rozejrzenia się po planecie albo powrotu do naszego statku i podążenia za kampanią.
Przy Rift Apart nigdy nie da się nudzić. Częściowo wynika to z faktu, że gra nie jest długa i wątek fabularny można skończyć w 10 godzin. Różnorodność lokacji odgrywa tutaj jednak równie istotną rolę. Przenosimy się z czegoś na wzór prehistorycznego świata, gdzie szarżuje na nas gigantyczny, przypominający tyranozaura potwór, do planety pokrytej wodą, opanowanej przez śpiewających szanty piratów-robotów. Ratchet & Clank sprawia frajdę już samym stworzonym światem i interakcją bohaterów z wyjątkowym otoczeniem.
Kiedy do tych wszystkich elementów dodamy gameplay, Rift Apart staje się rewelacją, która od kilku dni wkupuje się w serca graczy. Insomniac wzięło rozgrywkę znaną z poprzednich odsłon Ratcheta & Clanka i wyniosło ją do poziomu nowej generacji. Gameplay cechuje się dosłownie takimi samymielementami, jak cała reszta gry – różnorodnością, frajdą i humorem.
U podstaw gra nie zmieniła się oczywiście znacząco. Dalej jest to zręcznościowy tytuł ze sporą ilością platformowych fragmentów. Walka opiera się na atakowaniu przeciwników i unikaniu ich ciosów. Rift Apart kładzie dużo większy nacisk na gadżety oraz bronie, które już od pierwszych minut kradną całe show. Zaczynamy od prostego pistoletu, który strzela celnie i zadaje spore obrażenia. Szybko zyskujemy jednak dostęp do sklepu, gdzie otwiera się przed nami szeroki wachlarz możliwości.
W sklepie czekają na nas różdżki rażące przeciwników prądem, granaty wysyłające do walki szarańczę małych, okrągłych robotów i ogromne miniguny wypluwające z siebie dziesiątki pocisków na sekundę. Dodatkowo, walutę znajdowaną podczas eksploracji możemy wydawać na bonusy do każdej z broni. Ulepszone do maksymalnego poziomu przedmioty sieją istne spustoszenie.
Bardzo dużym plusem jest fakt, że bronie nie kosztują dużo i są łatwo dostępne dla osób, które nie postawiły sobie za cel jak najszybszego przejścia wątku fabularnego. Znajdujemy dużo waluty, rozbijając skrzynki i pokonując przeciwników, co pozwala nam bez problemu sprawdzić większość broni, bez potrzeby jakiegokolwiek grindu.
Na satysfakcję i frajdę z gameplayu mocno wpływa również DualSense. Po raz kolejny głównym bohaterem rozgrywki szybko staje się nowy pad do PlayStation 5. Działanie triggerów zmienia się tutaj zależnie od wybranej broni. W przypadku tych szybkostrzelnych, będziemy niemalże odczuwać odrzut na swoich dłoniach. Bronie wymagające ładowania zmuszą nas z kolei do włożenia odrobiny wysiłku w ich używanie i mocniejsze wciśnięcie triggera. Chociaż w teorii nie brzmi to jak rewolucja, w praktyce DualSense potęguje przyjemność z rozgrywki i sprawia, że różnice pomiędzy broniami to nie tylko wygląd czy liczba zadawanych obrażeń.
Gameplay w Rift Apart sprawia po prostu tonę frajdy. Świetny gunplay, DualSense, brak ekranów ładowania i różnorodne lokacje łączą się w jedną produkcję i przypominają, dlaczego tak bardzo lubimy gry wideo. Na średnim poziomie trudności Ratchet nie jest wielkim wyzwaniem. Poziomy platformowe, w połączeniu z silnymi atakami z powietrza czy strzałami z którejś z potężnych broni, przyprawiają jednak o szeroki uśmiech na twarzy, który nie znika aż do napisów końcowych.
Trudno przyczepić się do czegoś w nowej odsłonie Ratcheta & Clanka. Gra działa i wygląda świetnie, korzystając przy tym z wielu możliwości, jakie przyniosło zarówno PlayStation 5, jak i jego kontroler. W tak krótkiej grze dziwi jedynie recykling niektórych przeciwników. Wizualnie rywale zmieniają się na każdej planecie, widać również wyraźny podział na potwory z broniami dystansowymi oraz tymi skupiającymi się na walce wręcz. Kiedy przychodzi jednak do nieco trudniejszej walki, w ramach rozgrzewki przed bossami, zazwyczaj staje przed nami jeden z trzech przeciwników, których ataki znamy już na pamięć po dwóch pierwszych planetach. Przy tak krótkiej grze recykling jest dużo bardziej odczuwalny.
Kontrowersyjnym jest oczywiście również temat ceny. Sam wątek fabularny Ratcheta na średnim poziomie trudności można skończyć prawdopodobnie w 10 godzin, może nawet 8. Na graczy czekają oczywiście dodatkowe wyzwania, misje poboczne i walki na skonstruowanej do zarabiania waluty arenie. Jak przystało na exclusiva PlayStation, niektórzy zapewne pokuszą się nawet o wbicie platynowego trofeum. 340 złotych za taki tytuł, który większość graczy, mimo znajdziek i trofeów, zajmie prawdopodobnie na 20 godzin, to cena mocno zaporowa. Jeżeli nie planujecie Ratcheta wyciskać z każdej kropli contentu, lepiej uzbroić się w cierpliwość, nadrobić kilka zaległych gier i poczekać, aż gra stanieje.
Niezależnie jednak od wysokiej ceny czy powtarzających się czasami przeciwników, Ratchet & Clank: Rift Apart to bez wątpienia najbardziej kompletna gra nowej generacji. Wreszcie dostaliśmy produkcję, która wykorzystuje możliwości PlayStation 5 i podwyższa poprzeczkę wszystkim nadchodzącym God of Warom i Horizonom. Po miesiącach gier z PS4 ulepszanych do next gena, gracze zasłużyli na tytuł, który wciągnie ich na cały weekend i uświadomi, jak wiele zmieniło się od czasów PS2, kiedy debiutował pierwszy Ratchet & Clank.
Ocena: 9/10