Przełączniki w praktyce

Strona głównaRecenzjeRecenzja klawiatury mechanicznej Modecom Volcano Blade Slim

Recenzja klawiatury mechanicznej Modecom Volcano Blade Slim

Przełączniki w praktyce

Cały sekret działania klawiatury Blade tkwi w zastosowanych przełącznikach mechanicznych. Jednakże charakterystyka ich pracy jest kompletnie inna od pełnowymiarowych klawiszy. Mają o wiele niższy profil, co przekłada się na szybszą reakcję, mniejszy opór oraz inną głośność kliku. Układ niskoprofilowy jest w pewnym sensie zaginionym gatunkiem w drzewie genealogicznym wszystkich rodzajów klawiatur. Przełączniki typu Slim należałoby umieścić dokładnie między blokiem membranowym a standardowymi mechanikami. Warstwa zewnętrza Blade’a sugeruje jakoby zintegrowany system przycisków, bowiem nakładki są bardzo niskie, ale to tylko pozory. Pod plastikową osłonką kryje się mechanizm znany w konstrukcjach wyposażonych w przełączniki mechaniczne.

W recenzowanym sprzęcie są to przełączniki, z których Modecom korzysta najczęściej, a więc mówimy tu o switchach Kalih Slim o skoku 3 mm i progu aktywacji 1,5 mm. Producent poczęstował nas aż trzema wariantami tej klawiatury, abyśmy mogli porównać charakter ich pracy wobec typowych mechaników, jak również wytypować najlepszy rodzaj przełączników Slim do amatorskiego gamingu.      

   

Na pierwszy odstrzał poszła klawiatura uzbrojona w przełączniki Red. W praktyce okazały się piekielnie szybkie, bowiem charakterystyczny dla nich jest liniowy skok i wysoki próg aktywacji. Miałem nawet wrażenie, że klawisze wracały do pozycji początkowej prędzej, niż moje palce. Ponadto są niesamowicie ciche, pozbawione wyraźnego kliku. Nie stawiają zbyt dużego oporu, toteż na początku miałem problem z dopasowaniem właściwej siły. Podobno czerwone przełączniki są najlepsze do grania, ale mnie osobiście w odmianie niskoprofilowej kompletnie nie przypadły do gustu. Przyciski są aż za bardzo delikatne i czułe na dotyk. Powoduje to, że w trakcie rozgrywki położenie palca na przypadkowym przycisku niemal natychmiast go aktywuje. Brakowało mi również płynności reakcji w trakcie kilkukrotnego wybrania tego samego znaku i pewniejszego odbicia klawiszy od podstawy.

Marginalnie inny charakter kliku napotkamy mając pod palcami przełączniki Brown. Podczas uderzania w klawisze znów nie uświadczymy podręcznikowego sygnału aktywacji, a ciszę przecinać będzie tylko „syntetyczny” dźwięk uwalniający się w momencie odbicia nakładki od mechanizmu przełącznika. W ich przypadku znaki rejestrowane są mniej subtelnie. Aktywują się na niższym pułapie kliku, nadto nie reagują na nacisk w sposób liniowy. Można wyczuć dwustopniowy mechanizm działania, który wymaga użycia nieco większej siły.

Jako ostatnie sprawdziłem przełączniki Blue i właśnie te spodobały mi się najbardziej. Po wprowadzeniu je w ruch od razu skojarzyłem je z Brownami, ale w wariancie wysokoprofilowym. Stawiają odpowiedni opór i przyjemnie haczą, dzięki czemu miałem większą kontrolę nad klikiem. Trzeba nadmienić, że aktywują polecenia w towarzystwie metalicznego pogłosu, ale jest to poziom hałasu podobny do wysokoprofilowych Brownów, może nieco mniej agresywny. Osobiście uważam, że wariant Slim Blue uosabia dualizm zadaniowy. Świetnie nadaje się do pisania i przede wszystkim grania. Jest oczywiście wolniejszy od wersji Red i Brown, ale najszybciej można się do niego przyzwyczaić. Co ciekawe, zupełnie inne zdanie mam na temat Niebieskich w formacie pełnowymiarowym. Niby ta sama kategoria przełączników, a jednak nie ma mowy o tym samym stylu pracy. Dlatego osobom, które znają właściwości przełączników z wysokimi nakładkami, nie polecam dokonywać zakupu na podstawie wcześniejszych doświadczeń.

Spis treści

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Grzegorz Rosa
Redaktor, szef działów gry i audio

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię

Spis treści