Wstęp
Możliwość przetestowania tego modelu była dla mnie niczym przesiadka z małego fiata do szybkiego sportowego samochodu. Niech Was nie zwiedzie niepozorny wygląd, bowiem pod pokrywą czai się demon prędkości, który może zjeść na śniadanie wiele desktopowych konfiguracji.
Gdy kurier dostarczył paczkę z laptopem Hyperbook MK55 Pulsar GTX 1060 akurat nie było mnie w domu. Zawiniątko odebrała moja ładniejsza połowa, zrobiła zdjęcie i schowała go do szafy, ponieważ mocno zaczął nią interesować się kot, niszczyciel pudełek. Już na zdjęciu rzuciły mi się w oczy nietypowe wymiary pudełka, które jest dość płaskie, przynajmniej w porównaniu z komputerami, z jakimi dotychczas miałem do czynienia.
W trakcie oględzin przesyłki okazało się, że komputer opakowany jest w minimalistyczne pudło bez żadnych grafik czy zdobień. Zwykła szara tektura z plastikowym uchwytem i czarnym napisem Hyperbook. Podejrzewam, że ma to związek z ochroną środowiska i recyklingiem, więc mocno na plus.
Niepozorne pudełko skrywało w swoim wnętrzu ważący 2,5 kg Hyperbook MK55 Pulsar zabezpieczony workiem z włókniny, ponadto jednostronicową instrukcję obsługi, aluminiowe sanki do zamontowania dodatkowego dysku twardego. Na spodzie pudełka znajdował się sporych rozmiarów zasilacz.
Zdjąłem z komputera ochronny worek i zgrabnym ruchem ręki zrobiłem miejsce na biurku, zrzucając jednocześnie starego laptopa i Pegasusa. Wreszcie stanęliśmy „twarzą w twarz” naprzeciw siebie.