YouTube dla wielu osób stał się sposobem na życie, a nawet miejscem pracy. Jednak nie wszyscy wykorzystują go tak, jak powinni. Okazuje się, że niektórzy używają mechanizmów YouTube’a do szantażowania twórców filmów. Jak? Już spieszę z wyjaśnieniami.
Na YouTubie niemal każdy może zgłosić naruszenie wytycznych dla społeczności. Serwis, ze względu na swoją wielkość i liczbę publikowanych materiałów, nie jest w stanie sprawdzać wszystkiego ręcznie. Dlatego nad całością kontrolę trzymają automatyczne algorytmy. Niestety, ktoś wpadł na pomysł, aby wykorzystywać ten mechanizm do szantażowania twórców na YouTubie.
Zobacz: Oszustwo na YouTubera? Tego jeszcze nie było
Zgłoszenia naruszenia wytycznych społeczności nie są niczym nowym na YouTubie. Spotkał się z tym niemal każdy, kto publikował wideo w serwisie. Bardzo często są one zupełnie bezpodstawne, a nawet wykorzystywane przez niektóre filmy do cenzurowania. Na szczęście jedno ostrzeżenie nie jest niczym złym. Drugie może powodować już pewną nerwowość, bo w razie dostania trzeciego naszego konto zostaje zamknięte. Byłoby to tragedią dla każdego twórcy na YouTubie. No właśnie…
Zobacz: CDA.PL zaprasza do współpracy znanych YouTuberów
ObbyRaidz to niewielki twórca na YouTubie, który ma aktualnie niecałe 8 tys. subskrybentów i publikuje przede wszystkim wideo z Minecrafta. Niestety, spotkała go przykra sytuacja. Firma ViperHCF zgłosiła dwa naruszenia wytycznych społeczności do jego filmów. YouTuber otrzymał przez to ostrzeżenia i jest o jedno zgłoszenie od zamknięcia kanału. Ale na tym sprawa się nie kończy. Użytkownik o nazwie VengefulFlame, który rzekomo reprezentuje firmę ViperHCF, zgłosił się do YouTubera i zaczął go szantażować. Zażądał od niego 150 dolarów na PayPala lub 75 dolarów w Bitcoinach. Jeśli ObbyRaidz nie spełni jego warunków, to ten zgłosi trzecie naruszenie wytycznych społeczności i doprowadzi do zamknięcia kanału.
ObbyRaidz postanowił odwołać się od dwóch wcześniejszych wniosków, ale zostały one automatyczne odrzucone przez automat YouTube’a. Tak to niestety działa i problem ten wielokrotnie był podnoszony przez wielu twórców, także tych większych. Teraz YouTuber próbuje skontaktować się z żywym pracownikiem serwisu, aby wyjaśnić z nim całą sytuację. Jestem bardzo ciekawy, czy mu się to uda. Jeśli nie, to serwis Google’a tylko udowodni, jak durne są jego mechanizmy i jak wiele trzeba w tej kwestii jeszcze poprawić. Zresztą cała ta sytuacja już jest tego dowodem.
To ja mam propozycję – przycelujmy w coś konkretnego – zamknijmy tak np. Kanał Netflixa albo jakieś BeyonceVEVO. Wówczas korporacje szybko dostrzegą problem.
To nie jest nawet połowa tej sprawy. Polecam kopać dalej. Można się konkretnie pośmiać.