Testy w grach

Strona głównaRecenzjeRecenzja Lenovo Legion Y720 Tower - gotowy desktop dla wymagających graczy?

Recenzja Lenovo Legion Y720 Tower – gotowy desktop dla wymagających graczy?

Testy w grach

Gotowiec choćby był najpiękniejszym stworzeniem świata, lśnił od diod RGB, czy też potrafił sam się czyścić nie wkradnie się w nasze łaski, jeśli nie poradzi sobie z grami. Prawda może i okrutna, ale bardzo gamingowa. Oczekujemy od sprzętu złożonego przez producenta tyle samo, co od zestawów składanych na własne życzenie. Dlatego i tym razem nie zastosowaliśmy taryfy ulgowej, traktując Y720 Tower kompletem wymagających gier.

Testy przeprowadziliśmy w systemie grania ciągłego, pomijając cutscenki i czasy ładowania. Dzięki temu mamy pełny obraz wydajności zbliżony do normalnego użytkowania. Sprawiedliwie więc, jak dla każdej testowanej przez nas maszyny, wybraliśmy profile ustawień graficznych możliwie jak najlepsze, korzystając z domyślnie zapisanych trybów bardzo wysokich i ultra. Naszymi oczami na fps-y był FRAPS, więc łapówki proponowane przez komputer w postaci pięknych widoków były natychmiast odrzucane. Liczyła się tylko płynna rozgrywka. A o tym, jak bardzo była płynna, dowiecie się z poniższych wykresów.

Z pozoru wydawać by się mogło, że to najmniej obciążająca podzespoły gra. Tak mogą powiedzieć niemal wszystkie części komputera, oprócz jednej. Wszelkie karkołomne akcje terrorystów i samobójcze misje odwetowe CT, AMD Ryzen bierze na swoje rdzenie. A ponieważ ma ich kilka, rozbraja CS-a niczym bombę, nie pozwalając zdetonować wysokiej płynności. W trakcie meczów nie zauważyliśmy, by było fps-ów mniej, niż 118, jednak w przeważającej ilości czasu widzieliśmy na ekranie 177 kl/s.

 

Doom próbował złamać w nas ducha gamingu, ale nie pomógł gierce nawet sam diabeł i jego piekielne zastępy. Dynamiczny FPS śmigał po ekranie, bardzo rzadko wypluwając na wierzch poniżej 97 kl/s. Bywały i takie momenty, że monitor z odświeżaniem 144 Hz nie wyrabiał z wiernym wyświetleniem animacji, więc nie bójmy się maksować ustawień graficznych. 

 

Dopiero Lara była w stanie zatrzymać nasze zapędy, uganiając się za złotymi fps-ami. Wciąż jednak możemy mówić o przyjemnej rozgrywce, która trwa w najlepsze w towarzystwie 50-60 kl/s. Czasem trzeba tylko przeczekać momenty grozy, które mijają tak szybko, jak z łuku strzelił.

 

  

Bez większych problemów także przegraliśmy kilkadziesiąt minut w najnowszym dziele Piranha Bites. Średnia liczba klatek utrzymywała się na poziomie 58-60 fps-ów, choć w co piękniejszych plenerach skąpanych w blasku słońca zdarzało się odczuć nagłe spadki płynności.  

 

Wiarę w moc sprzętu odzyskaliśmy tuż po odpaleniu pierwszej odsłony Śródziemia. Talion z dziewczęcą gracją hasał wzdłuż Mordoru, nie uciekając się od zbrojnych spotkań z orkami. Ich wspólne potyczki zawsze przebiegały w równym tempie, nadto wystarczająco wysokim, by nie umknęła nam żadna okazja do zaliczenia krwawego finiszera.

 

Kiedy dopadł nas głód na bardziej chwytające za palce gameplaye udaliśmy się do rodzinnego domu państwa Bakerów. A u nich po staremu, można poczuć się zupełnie wyjątkowo, bawiąc się w berka z zombie i innymi potworami. Wszystkie atrakcje, które znajdziemy w przeklętym domostwie, będą nas gonić z prędkością około 60 kl/s.  

 

Jedynym rozczarowaniem naszych testów wytrzymałościowych był wynik ostatecznej bitwy z Rome II. Nieco wiekowa już strategia często wymuszała na sprzęcie odwrót fps-ów. Patrząc na mapę świata nie uświadczyliśmy choćby chwilowych załamań płynności, ale przenosząc się na pole walki nie mogliśmy zachować stałej formacji fps-ów. Te w chwili starcia dwóch armii często spadały poniżej 60 kl/s.

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Grzegorz Rosa
Redaktor, szef działów gry i audio

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię